Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zużyta pielucha, bielizna erotyczna, a nawet..., czyli przedmioty, jakie klienci potrafią zostawić w przymierzalni

mmzielonagora.pl
Takie niespodzianki w przymierzalniach to tylko niektóre z codziennych zachowań klientów. Sprzedawcy spotykają się z nimi równie często jak z nieuprzejmością, czy kradzieżami. Czego jeszcze można się spodziewać ze strony kupujących?

Ileż to razy słyszymy, o nieuprzejmej sprzedawczyni, dla której "dzień dobry" to abstrakcja. Albo o sprzedawcy, zapuszczającemu atak słynnym "w czym mogę pomóc". Ale to wszystko staje się groteską, gdy odwrócimy role. Wówczas, nawet największa abstrakcja, staje się rzeczywistością.

Tak to leciało: nanana

Pewnie nie raz zdarzyło się nam, przechodzić obok księgarni, szepcząc sobie pod nosem: Ci to mają dobrze, spokojna praca i nic na głowie...No na głowie akurat nie, ale wewnątrz to już całkiem sporo. Nie dość, że muszą znać wszystkie tytuły jakie tylko są, to jeszcze te których nie ma również. Postanowiłem więc, że zapytam o to i owo.

- Czy mamy trudnych klientów? Hmm, prawie tylko takich. Klienci uważają nas za jasnowidzów, chcąc zrealizować własne myśli. Często pojawiają się tytuły "z kosmosu", które po wbiciu nawet do wyszukiwarki internetowej, po prostu nie istnieją. Jakieś przykłady? Proszę bardzo:

- Przepraszam pana! Halo! Proszę pana, tutaj leżała taka biała książka, w takiej sztywnej okładce...Nie, no nie pamiętam tytułu, ani autora, ale wie pan, tak biała, tutaj leżała...nie wie pan?

- A taką książkę macie, taką podróżniczą? No, w jakiejś gazecie widziałem!...Kurczę, no to coś, jak ten no...Tony Halik. Aaa! Tak ma pan rację, to ta z Martyną Wojciechowską. No widzi pan, wiedziałem.

- Proszę pani! Taką płytę szukam. Taka piosenka znana, takiej piosenkarki młodej, nawet ładnej. Jaka muzyka? Yyy, taka ciekawa. Nie kojarzy pani? Taka: nanana...nanana...nanana...

Napiwki

O, jaki duży salon z ubraniami. Wszystko takie poukładane, grzeczne, z gracją. Czy również tacy są, zaglądający tu klienci?... Wypatrzyłem panią, dyżurującą przy przymierzalniach i zapuściłem atak. Pani nie pozostawiła mi złudzeń. Już po chwili wiedziałem, że największą zmorą są...przebieralnie.

- Szokujące jest to, że ludzie się nie myją. Oni po prostu śmierdzą! A panie nie ustępują wcale panom, zwłaszcza te wystrojone. A te najbardziej zamożne, potrafią zostawić stos podeptanych ubrań, na podłodze w przebieralni. Klienci są dla nas bardzo hojni, obdarowując nas niecodziennymi upominkami. Bo już sami nie wiemy, czy to co znajdujemy po nich za kotarą, to napiwek?

A znaleźć można, z tego co się dowiedziałem, całkiem niezłe kąski: Bieliznę całkiem osobistą, świeżo zdjętą, z podpisem DNA. W kolejnej kabince, kartoniki po jedzonku z pobliskiego Fast-fooda - jeszcze z resztkami ulatujących zapachów. Obok, cóż my tu mamy, puszeczki po bursztynowym napoju. W następnej, garść pończoch w kolorach jesieni. Ale dość już o banalnych prezentach. Pora poznać prawdziwą czołówkę:

- miejsce piąte - kinder niespodzianka. Pieluszka z zawartością, bardzo pękatą.

- miejsce czwarte - bielizna erotyczna. Damska, z wycięciami...reszty szczegółów oszczędzę.

- miejsce trzecie - karmiąca matka. To nie jednorazowy przypadek, a najciekawiej wygląda wtedy, gdy kotarę rozsuwa sprzedawca (mężczyzna).

- miejsce drugie - rzyguś. No bo cóż począć, kiedy dziecku po prostu się uleje.

- miejsce pierwsze - kupa. Tak, to nie żart! Tym razem, bez śladów pieluszki. Po prostu solo. Czyja, nie wiadomo, ale na pewno ludzka.

Import-eksport

Nigdy nie udało mi się analizować sklepu, pod kątem tego, co można a czego nie powinno się wnosić, oraz czego wynosić. Moja kolejna rozmówczyni, przedstawiła mi to nad wyraz realistycznie.

- Klienci kradną na potęgę. Przynajmniej dwa razy w tygodniu, łapiemy kogoś na kradzieży. Najczęściej jest to młodzież, ale i starsza klientela, też ma swoje miejsce w statystykach. Jest swoista moda na "children theft", czyli wykorzystywanie małych dzieci do wynoszenia towaru. Można na przykład, włożyć biżuterię do portfela, portfel schować do torebki którą zamierza się kupić. Jeśli się uda, będzie trzy w jednym, a jeśli nie to pokrzyczy się na dziecko, że to niby ono schowało. Niektóre panie, wręczają ciuszek swojemu malcowi i każą iść do tatusia, który właśnie wyszedł ze sklepu. Jak się nie uda, wystarczy wszystko obrócić w żart, przecież trzylatek mamusi nie wyda. Któregoś dnia, przyszedł pewien mężczyzna. Upatrzył sobie skórzaną kurtkę, w której chciał po prostu wyjść. Miał pecha, gdyż swoje zabezpieczenia, ukrywamy wewnątrz ubrań. Sygnał bramki, postawił na nogi ochroniarza, który ruszył do intruza. Ten widząc, że sytuacja jest na ostrzu noża, zdjął z siebie kurtkę i przerzucił przez bramkę na teren sklepu, twierdząc że nic nie ukradł, gdyż towar leży w sklepie.

- Co do niechcianego importu, zdarza się że na pusty wieszak, klienci odwieszają swoje kurtki, czy płaszcze i przypominają sobie o nich, nawet po godzinie zwiedzania galerii. Ileż jest radości, kiedy ubranko wisi i czeka na właściciela. Na teren sklepu nie wolno wprowadzać psów i choć to sprawa oczywista, to nie dla wszystkich. Pewnego razu, do sklepu weszła klientka z pieskiem na rękach . Na zwrócenie uwagi ,że z psem nie można pani odparła - z jakim psem, przecież to York? Niecodziennym niechcianym "towarem" jest... mocz. Nagminnie obserwujemy biedne dzieci, płaczące i upraszające się wręcz o pójście "za potrzebą". Lekceważący stosunek rodziców, skutkuje oddaniem moczu wprost na podłogę, a reakcją mamusi czy tatusia, jest zwykła ucieczka.

Gwizd, czy pstryk?

Klienci nie grzeszą poprawną polszczyzną. Błędy językowe, to szara codzienność. I choć kłuje czasem w uszy źle wypowiedziane zdanie, przymykamy ucho. Ale jak przejść do porządku dziennego, z chamstwem, bezczelnością, czy poniżaniem. Tę kwestię omówiłem z trzema sprzedawczyniami, jednego ze sklepów z firmową odzieżą.

- Jest pewna grupa mężczyzn, która upodobała sobie oryginalny sposób przywoływania sprzedawców. Jedna część, wyciąga w górę rękę i kierując wzrok na konkretnego sprzedawcę lub sprzedawczynię, po prostu pstryka palcami. Pozostali, przywołują krótkim, cyklicznym gwizdaniem. Jesteśmy oburzone, to jest strasznie poniżające, uważa pierwsza sprzedawczyni.

- Byłam w szoku, wyznaje druga z pań z obsługi klienta. Widzę, że jakiś mężczyzna interesuje się koszulą, podchodzę pytając grzecznie czy w czymś pomóc, coś doradzić. Usłyszałam coś przerażającego "pani głos mnie wk...wia. Popłakałam się...

- Przychodzenie z dziećmi na zakupy, powinno być zakazane! - wskazuje trzecia z moich rozmówczyń. Rodzice znęcają się, nad swoimi podopiecznymi, strasząc je. Wskazując palcem na sprzedawczynię, mówią: "widzisz tę panią, zaraz zdejmie pasek ze spodni i ci wleje!" Pewnego dnia, przyszło małżeństwo z dzieckiem. Byli tak pochłonięci zakupami, że nie zauważyli jak ich malec, wylizał całe wielkie lustro, od góry do dołu. Ojciec, załapał się na końcówkę spektaklu, po czym zlał publicznie dziecko.

- Może na zakończenie, coś wesołego?

- Ostatnio, naszą uwagę przykuł pewien pan. Wszedł, dostojnie niosąc na ramieniu, na pasku, nie torbę lecz...nocnik. Pękałyśmy ze śmiechu, a jak by było mało, postawił go na środku sklepu. Malec usiadł na niego i zrobił siku. Aż wstrzymałyśmy oddech, myśląc że się zapomni, wieszając go z powrotem na ramieniu.
Źródło: mmzielonagora.pl: Uwaga, nadchodzi klient!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska