https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzęta jak zabawki - gdy się znudzą właścicielom, muszą zmieniać domy

Lucyna Talaśka-Klich [email protected]
Jacek Soborski pozostawił sobie tylko te dwa konie. Siostry, szlachetnej półkrwi, świetnie spisują się w zaprzęgu
Jacek Soborski pozostawił sobie tylko te dwa konie. Siostry, szlachetnej półkrwi, świetnie spisują się w zaprzęgu (Fot. Lucyna Talaśka-Klich)
Jeszcze miesiąc temu miał siedemnaście koni. Pośrednikowi nie sprzedał tylko dwóch klaczy. Z nimi da sobie radę sam.

- Największym problemem polskiej hodowli koni jest brak rąk do pracy - mówi Jacek Soborski, który od lat kieruje Kujawsko-Pomorskim Związkiem Hodowców Koni (jest prezesem) i nadleśnictwem Skrwilno (jest nadleśniczym).

Brak chętnych do pracy przy zwierzętach, odczuł na własnej skórze. Miesiąc temu, gdy pośrednik przyjechał po jego konie, łzy napłynęły mu do oczu. - Nie miałem wyjścia, musiałem je sprzedać - tłumaczy. - Ci, którzy cokolwiek potrafili zrobić przy koniach, wyjechali na Zachód, głównie do Anglii i Niemiec. W wielu polskich ośrodkach hodowlanych pracują ludzie przypadkowi. Na przykład tacy, którzy nie sprawdzili się w budownictwie. Bywa, że nadużywają alkoholu.

Dają im pracę
W Polsce jest 350 tysięcy koni. Zajmuje się nimi około 50 tysięcy pracowników. "Koński przemysł" daje zajęcie m.in. kowalom, rymarzom, lekarzom weterynarii oraz producentom bryczek i powozów. Ci, którzy pozostawili zajęcie w polskich hodowlach, w Niemczech zarabiają dwa razy tyle co w naszym kraju. - Mam nadzieję, że dzięki silnej złotówce praca w polskich stajniach stanie się dla nich bardziej atrakcyjna i zechcą wrócić - mówi Soborski. - Nawet jeśli nie będą chcieli pracować jako siła najemna, to jest nadzieja, że sami zajmą się hodowlą koni.

Córeczka chce koniki
Jego zdaniem z polską hodowlą nie jest tak dobrze jak się wielu osobom wydaje: - Wbrew obiegowej opinii nie jesteśmy potęgą, bo zaledwie 20-30 procent koni w naszym kraju stanowią zwierzęta hodowlane. W Niemczech proporcje są odwrotne. Tam tylko 10 procent stanowią konie bez pochodzenia.

W Polsce, w ostatnich kilku latach, hodowle koni powstawały jak grzyby po deszczu. Niektóre równie szybko przestawały istnieć. - W naszym kraju pojawiło się wielu zamożnych ludzi, którzy stworzyli ośrodki hodowlane - opowiada Jacek Soborski. - Z jednej strony to dobrze, bo im więcej hodowców, tym lepiej. Z drugiej - przybyło koni niechcianych. Tatuś - biznesmen kupuje córeczce pięć-dziesięć zwierząt. Kiedy córeczce koniki się znudzą, tatuś zwykle nie wie co z nimi zrobić, więc pozbywa się problemu. Sprzedaje zwierzęta pośrednikowi, albo do rzeźni.

Miotłą się nie naje
Czasami początkujący hodowca ma dobre chęci, ale brakuje mu pieniędzy albo czasu. - A koń to nie koza - miotłą się nie naje - wyjaśnia prezes związku. - Koszty prowadzenia hodowli bardzo wzrosły. Jeszcze dwa lata temu tona owsa paszowego kosztowała 250 złotych, a kilka dni temu na rynku w Skrwilnie, tonę tego ziarna wyceniano na 900 złotych.

Do kosztów należy doliczyć również opiekę weterynaryjną (np. odrobaczywianie, szczepienia przeciwko tężcowi, grypie), usługi kowala (podkucie konia z werkowaniem, czyli czyszczeniem kopyt kosztuje od 200 do 250 złotych).

Czasami trzeba zwierzę gdzieś przewieźć, a zakup przyczepy to też spory wydatek (nowa może kosztować ok. 15 tys. zł, używana - od 3 tys. zł).

Związek pomoże
Kujawsko-Pomorski Związek Hodowców Koni mieści się w Bydgoszczy, przy ul. Hetmańskiej 28, tel. (052) 322-11-97.

Uprząż potrzebna do pokierowania końskim zaprzęgiem, to dla amatorów wydatek około półtora tysiąca złotych, dla wyczynowców - od sześciu do dziesięciu tysięcy złotych. - Dlatego hodowla koni odbija się często kosztem rodziny - dodaje. - Jeśli kupię coś dla koni, to tłumaczę żonie, że jest to prezent dla niej. Ona rozumie te żarty.

Hodowla koni jest też bardzo absorbująca. - Wymaga ogromnej systematyczności - mówi Soborski. - Trzeba pilnować terminów krycia klaczy, bo o zaźrebieniu decydują godziny.

Kosztowna pasja
Konia średniej klasy, nadającego się do rekreacji i uprawiania sportu (dla przyjemności, o udziale w zawodach nie ma mowy) można kupić za 5-6 tysięcy złotych. Za dobrego rumaka sportowego trzeba zapłacić od 20 do 200 tysięcy złotych, ale w województwie kujawsko-pomorskim koni z najwyższej półki - takich jak np. Rubin z hodowli w powiecie włocławskim - jest niewiele. - Hodowla koni nie jest łatwa, ale zachęcam do jej prowadzenia - mówi prezes. - Apeluję jednak o rozwagę! Przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu hodowli warto zrobić rachunek ekonomiczny. Kto się na nią zdecyduje, może liczyć na pomoc naszego związku. Organizujemy szkolenia, wystawy... Zawsze służymy radą.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska