Z daleka nie widać jego szałasu. Bo i zrobiony jest tak, aby ludzie nie widzieli, przy torach. Łóżko przyciągnął ze śmietnika. Suche było, to się nadawało. Nocny stolik też ze śmietnika. Jakieś miseczki, które znalazł, albo dostał od ludzi. Dach zrobił z desek. Stołówkę ma na torach. - Mieszkałem w noclegowni, ale mnie z tamtą wyrzucili - mówi Jan Wołojdowicz, bezdomny. - A wszystko co miałem zabrali i wyrzucili na wysypisko śmieci.
Bez dowodu
Na wysypisku znalazły się ubrania, garnitur na niedzielę, herbata, szklanki, mydło a nawet... - Dowód osobisty i świadectwa pracy - wylicza pan Jan. - O widzi pan, te ciuchy to od ludzi dostałem. Folię pozbierałem, żeby na głowę nie kapało. Jak jest burza, to miski na łóżku rozstawiam. Poszedłem na policję, ale tam powiedzieli, że nie wtrącają się w takie sprawy. W Urzędzie Pracy byłem zarejestrowany, ale teraz jak nie mam nawet dowodu, to mnie skreślili. W Urzędzie Gminy powiedzieli, że mam sobie na wysypisku poszukać wszystkiego, co mi wyrzucili. Żebym jeszcze wiedział gdzie to wysypisko jest - płacze pan Jan.
Pukać do drzwi
Nie widząc znikąd pomocy pan Jan udał się do Biura Poselskiego Tomasza Markowskiego w Nowem. Tam pomocną dłoń podał mu Sławomir Sławiński. - Jak tak można postąpić? - pyta pan Sławomir. - Wyrzucić wszystko na wysypisko, bez żadnej decyzji, bez żadnego protokołu. Bez niczego. Przecież ten człowiek ma 63 lata i przepracowanych 31 lat pracy. Pracował w różnych miejscach w kraju, jak on teraz udowodni staż? W urzędzie mówią, że pan Jan pije. Ja go tutaj przy torach odwiedzam często i jakoś pijanego go jeszcze nie zastałem. Będę pukać do wszystkich drzwi, aby tę sprawę pozytywnie załatwić.
Trzy zasady
W Urzędzie Gminy w Nowem mówią krótko... - Przepisy są dla nas święte - podkreśla Urszula Kempińska - Czerwińska, zastępca burmistrza w Nowem. - Gmina nie posiadała noclegowni, więc postanowiliśmy przystosować wagony kolejowe na potrzeby takiej noclegowni. Korzystają z niej osoby bezdomne. Zaznaczam, że osoby bezdomne, to takie, które nie posiadają stałego zameldowania. Pan Jan takie zameldowanie posiada. Zrobiliśmy więc ukłon w jego stronę, że mógł tam mieszkać. W ogóle gmina robi duży ukłon w stronę bezdomnych, bo noclegownia otwarta jest przez cały rok, a nie tylko w okresie ochronnym. Aby w niej przebywać należy przestrzegać trzech zasad - nie pić, nie palić i starać się okazać jakąś chęć wyjścia z bezdomności.
Bo pił i palił
Jak twierdzi pani wiceburmistrz oraz pracownik socjalny, pan Jan nie przestrzegał żadnych z tych zasad. Pan Jan został przedstawiony jako alkoholik i nałogowy palacz, któremu na niczym nie zależy. Nie prawdą jest też ponoć to, że w rzeczach, które trafiły na wysypisko, były jakiekolwiek dokumenty. - Pamiętam to jak dziś, to było dzień przed referendum, osoba, która dogląda noclegownię, przesłała mi sms-a, że pan Jan jest pijany - mówi Leszek Cerejowski, pracownik socjalny. - Raz w taki stanie widziała go także pani wiceburmistrz. Pan Jan palił papierosy, co stwarzało zagrożenie pożarowe w noclegowni. Podjęliśmy więc decyzję zbiorową, wspólnie z kierownikiem OPS, że cofamy decyzję panu Janowi na pobyt w noclegowni.
- I decyzji nie zmienimy - dodaje wiceburmistrz. - Nikt nie może nam nic zarzucić. Kierowaliśmy się przepisami i zasadami, które dla nas są święte.
Życie wzdłuż torów
Tomasz Karpiński

Nie ma nic. Nawet dowodu osobistego. Śpi pod płotem. Gotuje na torach. Urzędnicy mówią krótko: "Jest alkoholikiem i łamie wszelkie zasady". Dlatego musi tak żyć?