- Około godziny 18 w miejscowości Lewiczynek uwagę mundurowych przykuł osobowy opel, który jechał w bardzo podejrzany sposób - informuje „Głos” Przemysław Podleśny, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Nowym Tomyślu. - Chcąc sprawdzić powód takiego zachowania kierowcy, policjanci postanowili skontrolować pojazd.
Długo nie mogli uwierzyć w to, co zobaczyli tuż po zatrzymaniu samochodu. Za jego kierownicą siedział 10-letni chłopiec. Ku zaskoczeniu stróżów prawa chłopiec nie podróżował sam. Obok siedział jego 36-letni ojciec, a z tyłu siedziała jego 29-letnia matka oraz 16-letnia siostra.
Z relacji ojca wynikało, że pozwolił dziecku poprowadzić samochód na krótkim odcinku drogi - wyjaśnia rzecznik.
Za brak wyobraźni i złamanie przepisów ojciec został ukarany mandatem karnym. Natomiast cała sprawa znajdzie swój finał w sądzie rodzinnym i nieletnich.
Podobne przypadki wcale nie są wyjątkami, bo część rodziców ulega namową swych pociech na „szybką naukę jazdy”.
- Mnie to wcale nie dziwi - mówi mieszkaniec gminy Nowy Tomyśl. - Pamięta, że jak byłem młodszy, to mój tato też brał mnie na polne drogi i tam właśnie uczył jeździć samochodem. Teraz też się tak robi, no ale fakt, nie na publicznych drogach - dodaje mężczyzna.
Ci jednak, którzy tak robią, powinni zastanowić się nad konsekwencjami, bo policyjna wpadka, to najmniejszy problem, gorzej bowiem, gdy dojdzie do wypadku.
Zagrożeniem dla młodocianych, szczególnie na ternach wiejskich są nie tyle samochody, co maszyny rolnicze. Dzieci i młodzież chętnie pomagają rodzicom i znajomym w gospodarstwie. Większość zapomina o podstawowych zasadach bhp, a wtedy o wypadek nie trudno. W miniony weekend kraj obiegła informacja o tragicznym wypadku, gdzie maszyna rolnicza wciągnęła 12-latka w Lęborku. Chłopiec niestety zmarł.