Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17-latka została matką. Trzy miesiące później zabrano ją od dziecka. "Chłopiec ma symptomy choroby sierocej"

Katarzyna Piojda
Katarzyna Piojda
Grześ miał 3 miesiące, gdy oderwano mamę od niego. Minął prawie miesiąc. Chłopczyk przejawia symptomy choroby sierocej
Grześ miał 3 miesiące, gdy oderwano mamę od niego. Minął prawie miesiąc. Chłopczyk przejawia symptomy choroby sierocej Marcin Oliva Soto
17-latka nigdy nie była karana. - Nagle przyjechała policja, zakuła ją w kajdanki i wywiozła do ośrodka dla trudnej młodzieży. Została oderwana od 3-miesięcznego synka. Krzyczał wniebogłosy. Dziecku odebrano matkę. I mu jej jeszcze nie oddano - opowiada przyszła teściowa Kingi.

Zobacz wideo: Wystraszony łoś wbiega na trasę S5 pod Bydgoszczą

od 16 lat

Kinga miała 14 lat, gdy poznała o dwa lata starszego Kubę. On z Bydgoszczy, ona spoza (pochodzi z małej miejscowości między Nakłem a Bydgoszczą). Zaczęli się spotykać. Jeździła do niego, on do niej rzadko. Matka Kingi go nie akceptowała. Widzieć go nie chciała.

Dziewczyna, z reguły nieufna i małomówna, zaczęła otwierać się w domu chłopaka. - Opowiadała mi o trudnym dzieciństwie - wspomina mama Kuby. - Matka urodziła ją, mając 18 lat. Ojciec Kingi był od kobiety starszy o 40 lat. Ich związek był może intensywny, ale na pewno krótki. Kinga nie pamięta taty. Zamierzała go odszukać, gdy podrosła. Nie udało jej się. On niby mieszka albo przynajmniej mieszkał w Bydgoszczy. Mama rzadko córce o nim opowiadała.

Bunt dziewczynki

Jak Kinga miała kilka lat, mama ułożyła sobie życie na nowo. Wyszła za mąż, urodziła syna. - Chłopiec jest niepełnosprawny. Ojciec chłopca, a mąż matki, wyjechał do pracy za granicą. Kobieta została z kilkuletnią córką i niemowlakiem. Ze względu na jego stan zdrowia, musiała poświęcać mu więcej czasu. Kinga czuła się przez to traktowana po macoszemu. Wagarowała, siedzieć została. W ten sposób okazywała bunt. Przerwała podstawówkę w ósmej klasie. Nikt nie dopilnował, żeby wówczas wróciła do szkoły.

Buntowniczka wyrywała się z domu. - Do nas. Opowiadała, że mama źle ją traktuje - dodaje mama Kuby. - W tym domu nie było wprawdzie założonej Niebieskiej Karty dla sprawców przemocy wobec Kingi, ale Kinga mówiła, że mama znęcała się nad swoim tatą, czyli dziadkiem Kingi i wtedy policja założyła kobiecie tę kartę.

To, czy historia z Niebieską Kartą jest prawdziwa, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że niespełna 15-latka zamieszkała u chłopaka. - O wiele za wcześnie. Z drugiej strony, jak miała być poniewierana w swoim domu, to lepiej, że u nas się zatrzymała. Zameldowana tutaj nie jest, chociaż do sądu pisałam, żebyśmy z mężem zostali jej oficjalnymi opiekunami. Wniosek adresowałam do sądu w Bydgoszczy i okazało się, że to nie ten sąd. Odpowiedź nie nadeszła.

Ciąża nastolatki

Kobieta podkreśla, że swojemu synowi i Kindze nie pozwalała spać w jednym łóżku. A jednak spali, bo na przełomie 2021 i 2022 roku zorientowali się, że dziewczyna jest w ciąży. To było krótko po jej 17. urodzinach. - Znowu o wiele za wcześnie, ale się stało - podsumowuje nasza rozmówczyni.

Plus taki, że Kinga zmobilizowała się i na miesiąc przed porodem ukończyła szkołę podstawową.

Opiekunem prawnym Kingi jest wciąż jej mama. - Dziewczyna przez całą ciążę u nas mieszkała, właściwie to jak u siebie, ponieważ tutaj jest jej prawdziwy dom - mówi dalej mama Kuby. - Warunki mieszkaniowe zapewniamy dobre. Mamy 70-metrowe mieszkanie. Mieszkamy w szóstkę: ja z mężem i naszym młodszym synem, nasz starszy Kuba z Kingą i dzieckiem. Młodzi z malutkim mają osobny pokój.

Finansowo także sobie radzą. - Ja z mężem pracujemy w służbie zdrowia, a Kuba w budowlance. Nasz młodszy syn chodzi do szkoły. Kinga nie pracuje. We wrześniu zaczęła znów chodzić do szkoły, akurat do technikum.

Z matką dziewczyna utrzymywała sporadyczny kontakt telefoniczny. - Mój Kuba w Kingi domu, tym pod Bydgoszczą, był jedynie raz.

Zgoda rodzica

Zanim Kinga trafiła rodzić do szpitala, jej matka zgodziła się przyjechać do miasta i podpisać dokumenty. - Ona jako opiekun ustawowy musiała wydać zgodę na pobyt nieletniej córki w szpitalu - wyjaśnia matka chłopaka. - Gdy tylko wypełniła wszystkie papiery, odjechała.

Kinga wkrótce poczuła bóle porodowe. - Raz, dwa pojechaliśmy do szpitala. Kuby na oddział nie wpuszczono. Na oddział weszłam z nią, chociaż formalnie jestem obcą osobą. Pielęgniarki i lekarze na szczęście byli wyrozumiali i pozwolili mi towarzyszyć Kindze.

Urodził się cały i zdrowy Grześ. Opiekunem prawnym chłopca została babcia ze strony jego taty. - To tymczasowo. Kinga za niecałe trzy tygodnie stanie się pełnoletnia. Tydzień później, tuż przed gwiazdką, będą mieli ślub cywilny. Będą normalną rodziną również w świetle prawa.

- Kinga jak na swoje młode lata jest dojrzała, bo musiała dojrzeć - uważa matka Kuby. - Nosiła małego na rękach, nocami do niego wstawała, przewijała, karmiła, jeździła po lekarzach. Wszystko przy nim robiła. Zasypiał spokojny przy jej piersi.

Telefon z policji

To już czas przeszły, bo Kingi w domu nie ma. Rodzina jej chłopaka opisuje sceny jak z filmu kryminalnego. - Ona nigdy nie była karana - zaznacza mama Kuby. - Nagle pod koniec października zadzwonili z policji. Zapytali, czy jest w domu. Była. Powiedzieli, że przyjadą i porozmawiają z Kingą. Nie miała pojęcia, na jaki temat. Tym bardziej my.

Tego samego dnia o umówionej godzinie przyjechali mundurowi. - Wcześniej Kindze ponoć został przydzielony kurator z powodu wagarów i złych ocen. W styczniu tego roku natomiast zapadła decyzja sądu o umieszczeniu jej w ośrodku szkolno-wychowawczym. Policjanci oznajmili, że muszą zabrać ją do ośrodka dla trudnej młodzieży. Nie usłyszała, dokąd.

Potem zakuli ją w kajdanki. - W ogóle nie stawiała oporu. Szła i płakała. My wszyscy w domu staliśmy nieruchomo. Mowę nam odjęło. Wsadzili ją do radiowozu, jak kryminalistkę, i wywieźli. W interwencji uczestniczyły policjantki. Słyszały płacz Grzesia i Kingi. Jakby nie słyszały. Wykonywały rozkaz. Zero współczucia. Musiały założyć Kindze kajdanki. Procedury.
Funkcjonariusze nie wypowiadają się na temat sprawy. - Nie podajemy informacji odnośnie podejmowania poszczególnych interwencji - mówi kom. Lidia Kowalska z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.

Dziewczyna trafiła do młodzieżowego ośrodka wychowawczego w Wielkopolsce. To publiczna placówka, kształcąca dzieci i młodzież o specjalnych potrzebach edukacyjnych (czytaj: mających kłopoty z nauką i frekwencją w normalnym systemie) na poziomie szkoły podstawowej oraz ponadpodstawowej szkoły przysposabiającej do pracy.

Nauka w technikum

Krewni jej chłopaka i on sam do teraz zachodzą w głowę, jaki był konkretny powód umieszczenia nastolatki w placówce. - Przecież nawet technikum zaczęła. Wysłałam do sądu w Bydgoszczy odpis ukończenia szkoły podstawowej przez Kingę, zaświadczenie o przyjęciu jej do szkoły średniej i kartę ciąży. Wtedy była w dziewiątym miesiącu. Żadnej odpowiedzi nie dostałam.

W domu bardziej jednak martwią się o synka Kingi. - Stał się nerwowy, nadpobudliwy. Krzyczy, jak chcemy wziąć go na ręce. Krzyczy w łóżeczku. Nosimy go, ale szybko mu się nudzi. Grymasi przy jedzeniu. Zaraz skończy cztery miesiące. Jest ciekawy świata, ale wszystko go denerwuje.

Kuba wziął dłuższe wolne z pracy. - Zajmuje się synkiem w dzień, gdy ja z mężem siedzimy w pracy. Nocą się wymieniamy. Kuba próbuje spać. Do wnuka wtedy przede wszystkim ja wstaję, czasami budzi się co godzinę i długo zasnąć mu się nie udaje.
Psychologowie wspominają o najsilniejszej więzi między dzieckiem a jego matką, kształtującej się w pierwszych latach jego życia. - Przywiązanie jest głęboką i trwałą emocjonalną więzią, która łączy dwie osoby bez względu na czas czy miejsce - przekonywał już pod koniec lat 70-tych John Bowlby, brytyjski psychiatra i psychoanalityk.

W przód i tył

Młody ojciec ze swoją mamą wzięli Grzesia do lekarza. W opinii czytamy: „Według relacji babci (...) dziecko przejawia syndromy choroby sierocej. Budzi się w nocy z krzykiem i niepokojem. Podczas przyjmowania pozycji do odbijania po posiłku buja się w przód i w tył”.

Lekarz rodzinny zalecił wizytę u specjalistów. - Terminy u neurologa i kardiologa dziecięcego na Narodowy Fundusz Zdrowia są na przyszły rok. Nie możemy tak długo czekać. Grześ ma podejrzenie padaczki niemowlęcej, dlatego musi być szybko zbadany przez neurologa. U wnuka zdiagnozowano szmery skurczowe w serduszku. Umówiliśmy się prywatnie na badania. Wizyty będą nas kosztować 300 złotych każda. Tyle, że nawet 500 plus na małego nie wystarczy. Te pieniądze wpływają na moje konto, ponieważ jestem formalnym opiekunem wnuka. Znaczy: tymczasowo.

A propos tego świadczenia: - Kinga nie dostaje swojej „pięćsetki” - informuje mama Kuby. - Jej mama otrzymuje te pieniądze i nie przekazuje ani złotówki na córkę. Wszystko my kupujemy. Wyprawkę małego, łącznie z wózkiem i łóżeczkiem, też sfinansowaliśmy. U drugiej babci malutki był bodajże raz. Miała mu wtedy kupić mleko, ale nie zrobiła tego, bo puszka kosztowała 100 zł. Dla niej za drogo. U nas niczego mu nie brakuje. Ma wszystko ładne, czyste i pachnące.

Czyste i pachnące ciuszki nie zastąpią mamy. -Przebywa w zamknięciu - tłumaczy bydgoszczanka. - Pani dyrektor ośrodka zgodziła się, żebyśmy my, oficjalnie jeszcze obcy dla Kingi ludzie, ją odwiedzali. Kuba, ja i Grześ jeździmy do niej dwa razy w tygodniu. Prawie 100 kilometrów w jedną stronę. Dla dobra maluszka jeździmy. Wizyty przypominają widzenia w więzieniu.

Zielone słonka

Szefostwo placówki nie udziela osobom postronnym informacji na temat wychowanków. Z podopieczną też nie mogliśmy się skontaktować. Z relacji jej bliskich wiemy, że dobrze tam się sprawuje. - Nie ma na nią skarg. Zbiera pochwały. W nagrodę dostaje zielone naklejki-słoneczka. Pokazywała je nam.

Grześ chyba poznaje mamę. - Jak ją zobaczy, to też krzyczy, ale ten krzyk jest zupełnie inny od tego nerwowego. To okrzyki radości. Podczas widzenia z mamą, malutki jest spokojny. Uśmiecha się, gaworzy, jakby opowiadał jej, co dzieje się w domu podczas nieobecności.

Zbliża się koniec spotkania. - Kinga tuli małego do snu. On zasypia. Przekłada go do nosidełka. Inaczej Grześ znowu by się darł. Odjeżdżamy.

Młoda mama ma wyjść w pierwszej połowie grudnia. - Czyli zaraz po urodzinach - precyzuje matka Kuby. - Takie było orzeczenie sądu. Na początku listopada wystosowałam kolejne pismo do sądu rodzinnego. To prośba o skrócenie okresu pobytu Kingi w ośrodku. Sytuacja się powtórzyła. Zero odpowiedzi. Tym bardziej przekonuję się, że kieruję dokumenty do niewłaściwego sądu.
O tym, do jakiego sądu powinny trafiać wszystkie pisma, wie matka Kingi. - Ona też wie, z jakiego powodu jej córka wylądowała w ośrodku. Nie zamierza jednak z nami rozmawiać - dodaje matka Kuby.

Z nami też nie. Matka Kuby zapytała ją w sms-ie, czy zgodzi się na wypowiedź dla gazety. Mama Kingi odmówiła.
Mama chłopaka po chwili dostała sms-a od mamy dziewczyny. - Napisała m.in., że przez takich, jak my, nie będzie ich na weselu ich córki - wzdycha nasza rozmówczyni.

Związek małżeński

Ślub się odbędzie. - Tylko cywilny. Kościelnego młodzi nie mogą wziąć, ponieważ Kinga nie była bierzmowana. Po USC młoda para i goście, w sumie około 30 osób, pójdą na obiad do restauracji.

Kuba i jego rodzice obawiają się, że mama Kingi jeszcze im zaszkodzi.

- Zastanawiamy się, czy nie złożyła wniosku o przyznanie jej opieki nad chłopczykiem - podejrzewa druga babcia. - Nie zależałoby jej na tym, żeby zatroszczyć się o malutkiego, tylko na przejęciu 500 plus na niego. Tak, jak przejęła pieniądze, należne Kindze.

- Niecierpliwie czekamy na 18-tkę Kingi. Od tego dnia będziemy żyć w spokoju - kończy mama Kuby.

P.S. Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska