Największy polski spływ kajakowy - etap w Golubiu-Dobrzyniu
Kilkaset kajaków przycumowało do golubskiego brzegu Drwęcy przy przystani Zacisze. Miasto już po raz 50-ty gościło uczestników spływu "Pojezierzem Brodnickim, Drwęcą i Wisłą" organizowanego przez Klub Turystów Wodnych z Chełmna.
- Jak zaczynaliśmy, to mieliśmy cztery kajaki ze sklejki - wspomina czasy sprzed pół wieku komandor Lech Bolt. - Teraz mamy tyle sprzętu, że na raz może pływać u nas 200 osób. Rzeka też się zmieniła, dzięki większej trosce o środowisko zniknęły ścieki ze szpitali czy wojska, jest czysto i pięknie.
Wiosełko za wywrotkę
Pan Lech organizował chełmiński klub na podwalinach drużyny żeglarsko-harcerskiej.
Grupa od pół wieku zrzesza prawdziwych pasjonatów.
- Franciszek, jeden z naszych działaczy, miał takie pragnienie, żeby zostać pochowanym go w kajaku - mówi komandor. - Specjalnie dla niego przechowywałem jeden drewniany kajak przez kilka lat. Jednak rodzina nie zgodziła się na realizację tego zamysłu.
Szczęśliwie, podczas 50-letniej historii spływów woda nie zabrała ani jednego kajakarza.
- Czasem zajmujemy się niegroźnymi wywrotkami - mówią Bazyl Romaniuk z Grudziądza i Krzysztof Wierzbowski z Golubia-Dobrzynia, ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy patrolują spływ. - Zdarza się to na tyle rzadko, że tradycyjnie pod koniec imprezy wszystkich, którzy wylądowali w wodzie, nagradzamy drobnym upominkiem w postaci wiosełka. Te wywrotki, to są często zabawne momenty, musimy gonić uciekające z nurtem rzeki pieniądze albo telefony komórkowe.
Do innych zadań ratowników należy też przerzucanie kajaków przez przeszkody tarasujące drogę, a przy niskim poziomie wody - ściąganie z piasku.
Sama radość
Tegoroczna impreza przyciągnęła do miasta gości z całej Polski i kilku krajów europejskich, między innymi, w odpowiedzi na jubileusz - 50 Holendrów.
- Ja i moi koledzy od lat uczestniczymy w spływach zagranicznych - mówi Lech Bolt. - To dokładnie taka sama wymiana jak w handlu, my jeździmy tam, a oni przyjeżdżają tutaj. Mamy też wspaniałą okazję, żeby dać prawdziwe świadectwo tego, jak u nas jest. To tym bardziej ważne, że po Europie krążą o Polsce najróżniejsze opowieści.
Najliczniejsza polska grupa, która uczestniczy w tegorocznej edycji spływu to 20 górali z Bielska Białej.
- Wszystko jest świetnie zorganizowane, nawet szef kuchni staje na wysokości zadania, czasem w domu człowiek tak dobrze nie zje - żartuje Franek Duźniak, jeden z górali. - Jak mamy dzień przerwy, to można wypić herbatkę z prądem. I śpiewamy wszystkim co wieczór.
- Rzeka jest tutaj kręta i piękna, przyroda dziewicza, ptaszki, to sama radość, do tego nowe znajomości i przyjazna atmosfera - wymienia zalety wyprawy kolejny uczestnik, Józek Nowicki z Warszawy.
Wiele osób wraca na spływ pana Lecha od lat, zapraszają na imprezę znajomych. Razem odpoczywają, bawią się, poznają Polskę.
- Często szybko zawiązują się tutaj przyjaźnie - dodaje Bazyl Romaniuk, który bierze udział w imprezie od dziewięciu lat. - Sam widziałem, jak jedna rodzina podarowała innej kajak.
Spływ na medal
- Przemierzamy 250 kilometrów, płyniemy dwa tygodnie, co roku startujemy 31 lipca - mówi Lech Bolt. - To największy spływ w kraju. A przy okazji jubileuszu mamy też najwięcej uczestników w Europie.
Europejskie stowarzyszenia kajakowe uznały 50-tą edycję kujawsko-pomorskiej imprezy za najważniejsze wydarzenie tego typu w bieżącym roku.
W spływie bierze jednak udział bardzo niewiele osób z najbliższej okolicy.
Z Golubia-Dobrzynia w tym roku jest jedynie ratownik Krzysztof Wierzbowski.
- Z Brodnicy od piętnastu lat pływamy tylko ja z żoną, teraz zabieramy też wnuka - mówi Konrad Korytko. - Dopiero w tym roku dołączyło od nas jeszcze pięć kajaków, bo przy okazji jubileuszu o imprezie jest trochę głośniej i jest lepiej dofinansowana.
- W kolejnym sezonie tradycyjnie zapraszamy do nas na dwie noce - mówiła wiceburmistrz Izabela Lewandowska, która przywitała gości. - Zawsze jesteście tutaj bardzo mile widziani.
Pobyt wodniaków w golubskim Zaciszu uprzyjemnił występ "Wesołej Harmonii". Na Drwęcy odbyły się też tradycyjne, lokalne zawody.
Kolejne dwa dni kajakarze spędzili w Osadzie Karbówko, gdzie miały miejsce główne obchody 50-lecia.
Przy tej okazji organizatorzy imprezy nagrodzeni zostali medalem marszałka województwa "Unitas Durat Cuiaviano-Pomeraniensis" oraz ministerialnymi odznakami "Za zasługi dla turystyki".
Podczas całej trasy wodniacy wręczają również własne wyróżnienia - osobom i instutucjom przez lata przyjaznym spływowi.
Do mety w Chełmnie dotrą w sobotę.