https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

95-latka aż 10 godzin czekała na karetkę

Agata Grzelińska
Fot. Tomasz Hołod / Polska Press
95-letnia, częściowo sparaliżowana pacjentka przeżyła horror w nowym wrocławskim szpitalu na Stabłowicach. Bez jedzenia i leków aż 10 godzin czekała na karetkę, która odwiezie ją do domu. Transport pacjenta to obowiązek szpitala. Ale ten wini za to... swojego podwykonawcę.

Choć od feralnego wtorku minął już tydzień, Maria Miniewska wciąż się denerwuje, kiedy mówi o tym, co spotkało jej 95-letnią mamę. Starsza pani jest częściowo sparaliżowana po udarze. We wtorek w południe została wypisana z Dolnośląskiego Szpitala Specjalistycznego im. T. Marciniaka. Karetka, która miała ją odwieźć ze Stabłowic do domu na Popowicach, była umówiona na godzinę 14. Przyjechała jednak dopiero po godzinie 23.

- Lekarka, która miała dyżur, najpierw mówiła, że nic nie poradzi, bo za transport odpowiada prywatna firma. W końcu jednak interweniowała - opowiada Maria Miniewska. - Ja też dzwoniłam i moja córka, dzwoniłyśmy tam regularnie. Mama była wykończona. Już myślałam, że rozniosę ten szpital!

Wrocławianka dodaje, że rozumie, iż można się spóźnić godzinę czy dwie, ale nie 10!
- I jeszcze te ciągłe obiecanki, że będą za 40 minut, za 10, za 15 i nic... Do tej pory jestem zdenerwowana - mówi Maria Miniewska. - Nie wiedziałam już, co robić.

Szpital się tłumaczy
Dr Tomasz Tomkalski, dyrektor ds. lecznictwa w Dolnośląskim Szpitalu Specjalistycznym im. T. Marciniaka tłumaczy, że placówka nie ma własnych karetek, a do transportu chorych zatrudnia podwykonawcę, firmę Sal-Med. Przyznaje, że tego dnia firma ta miała olbrzymi kryzys z karetkami i że dwoje pacjentów odwiozła do domu bardzo późno.

- Tak nie powinno być. To nie jest nasza wina. Przeprowadziliśmy już z tą firmą rozmowę dyscyplinującą - mówi Tomasz Tomkalski. - Przepraszałem już pacjentów za tę sytuację. Zwróciliśmy też uwagę dyrektorowi tej firmy, by informowali nas o opóźnieniach, byśmy mogli zdecydować, czy czekać, czy zostawić pacjenta na jeszcze jeden dzień w szpitalu.

Aleksander Sala, dyrektor firmy Sal-Med, która zajmuje się transportem sanitarnym i ma umowę ze szpitalem na Stabłowicach tłumaczy, że tego dnia jedna ich karetka miała awarię, a druga kolizję poza terenem Wrocławia.

- Tak się, niestety, zdarzyło. Dyspozytor informował szpital, że będą opóźnienia, ale sam nie wiedział, że aż takie - mówi Aleksander Sala. - Realizowaliśmy zlecenia kolejno. Robiliśmy, co mogliśmy w tej sytuacji. Nie wybieramy pacjentów, wszystkich traktujemy równo, bo przecież sami kiedyś będziemy pacjentami.

10 godzin bez jedzenia
Maria Miniewska dodaje, że 10 godzin czekania to jest udręka dla młodej osoby, a co dopiero dla 95-letniej staruszki.
- W tym czasie mama już nie dostawała leków ani jedzenia, bo już była wypisana - mówi wrocławianka.
Dlaczego szpital nie zapewnił chorej posiłków ani leków?
- Trudno mi powiedzieć. Tak nie powinno być - przyznaje dyrektor Tomkalski. Dodaje, że jeżeli rodzina wystąpi ze skargą, przeprowadzi dochodzenie w tej sprawie. Ale podkreśla, że to była wyjątkowa sytuacja. Bo zwykle przewozy chorych do domu odbywają się w godzinach przedpołudniowych.

Przepisy nie regulują wszystkiego
Joanna Mierzwińska, rzeczniczka Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu, podkreśla, że najważniejszy jest pacjent. - Za organizację udzielania świadczeń zdrowotnych, czyli za hospitalizację odpowiada szpital. Nie ma sztywnych przepisów dotyczących transportu sanitarnego czy czasu oczekiwania na ten transport. Tu powinien zadziałać czynnik ludzki - podkreśla Joanna Mierzwińska.

Szpital im. Marciniaka na Stabłowicach zleca podwykonawcom następujące usługi:
- transport sanitarny,
- przygotowanie posiłków dla pacjentów,
- histopatologiczne badania laboratoryjne.
Pozostałe usługi wykonuje sam. Kilka lat temu zrezygnował z usług zewnętrznej firmy sprzątającej. Dlaczego?
- Nad własnymi pracownikami możemy mieć większą kontrolę niż nad pracownikami firmy zewnętrznej. Sprzątając szpital, trzeba zachować reżim. A nasi pracownicy są specjalnie przeszkoleni, żeby nie dopuścić do zakażeń - mówi dyrektor Tomkalski.

Komentarze 145

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

q
qqq
Pojedź sobie na Zachód i zobacz ile tam poczekasz z dzieckiem.
O
Olenderkiewicz J (48l)
Witam,

Nie zgodzę się z wpisami wiekszości na tym portalu. Ja byłam obsługiwana przez ta firmę .... i zero problemu. w domu bylam na czas o 14 lekarz mówił z rana że wracam do domu a zaspół był o 13.45 tego samego dnia , lekarze bardzo rzetelni.

Widze konkurencja transportowa nie spi i atakuje z żalu.
S
Smiechotka
Widac ze nie mieszkales na zachodzie i nie leczyles sie (tfu nie placiles za leczenie) za zachodzie! A to co pisza na portalach lub widac w tv nie wyglada tak pieknie!
K
Kasia
Zlecanie usług na zewnątrz zwykle oznacza nie tylko cięcie kosztów - tak naprawdę oznacza to niższy poziom usług, niższy poziom płac dla osób wykonujących te same czynności co wcześniej i przede wszystkim - zupełne rozmycie odpowiedzialności.
W razie czego odpowiedzialność i tak poniesie szpital - i w formie odszkodowania zapłaci więcej niż zaoszczędził na 'cięciu kosztów".
P
PR
Pamiętasz żeby wieniec na grób Marka zawieźć? Obyś ku**a nigdy nie zapomniał. My nie zapomnimy. To co masz wspólnego z papugą powoduje, że powracasz. W normalnych realiach nigdy byś nie wrócił...
g
gość
Wyuczona nieudolność...czyli Twój mózg nie przerabia treści zapisanych! Nie długo będziemy sami się operować i leczyć...po co szpital i jego personel! Brawo kretynko!!!
J
Jamci
ROZMOWA DYSCYPLINUJĄCA? A gdzie naliczona KARA za niezrealizowanie umowy? Co to za firma, która staje w miejscu bo jeden czy 2 pojazdy wypadają jej z grafika?
P
Pacjent
Najlepiej napisać skargę do NFZ na szpital. Skoro szpital zatrudnia podwykonawcę to odpowiada za działania firmy, którą wynajął i zrzucanie winy na innych jest żenujące. Pacjenta ( i klienta bo za każdym z nas idą pieniądze i nikt tego za darmo nie robi ) to nie powinno interesować jakie są struktury w szpitalu. Jak NFZ przywali szpitalowi 50 tyś. kary to może się opamiętają.
I
I.M.
To co się dzieje w tym szpitalu przechodzi ludzkie pojęcie.Mój tato leżał tam na kardiologii z niewydolnością serca, do tego był w zaawansowanym stadium raka.Na cały oddział zawsze były tylko dwie pielęgniarki, które generalnie miały wszystko w d*pie i ciężko było je w ogóle znaleźć.Porządki przy łóżku mojego taty robiliśmy my jako rodzina albo UWAGA ordynator oddziału bo nie było komu posprzątać.Tato zmarł o 22.15, do następnego dnia do godziny 12.00 nikt nas nie powiadomił o tym co się stało, mimo że na dyżurce zostawiliśmy telefony kontaktowe i prosiliśmy o informacje o każdej porze gdyby cokolwiek się działo.Żadnego telefonu nie było, przyszłam po prostu w porze obiadowej żeby nakarmić tate a na jego łóżku leżał już ktoś inny.
w
w-w
Ukarać szpital a oni niech się sądzą z podwykonawcą. Wstyd
M
Mona
Wyuczona nieudolność i nakarmić też nie można?
g
gość
Czyli jak...na barana i do auta. Kobiecina sparaliżowana pewnie niechodzącą i do tego leżąca. No powiem Ci chłopie ze gratuluje pomysłu ale tak to ty możesz co najwyżej kartofle ze sklepu przewozić a nie chorych. Gdyby chodziła rodzina nie czekałaby na transport. Widocznie inaczej się nie dało.
O
OK
Obyś nigdy nie musiał z sępów korzystać kiciuś.
s
sęp
które i tak zostanie umorzone, bo chyba nie liczysz naprawdę na to, że będzie inaczej?
s
sęp
j.w.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska