Rekordziści wśród niesumiennych czytelników toruńskiej książnicy mają do zapłacenia kary liczone aż w tysiącach złotych.
Wszystkie, nawet najcięższe grzechy zostaną im jednak odpuszczone, a opłaty anulowane, jeżeli dłużnicy zwrócą przetrzymywane woluminy. Mogą to robić od poniedziałku, ale muszą się z tym uporać do pierwszego lipca.
Jesienią odzyskiwaniem należności zajmie się firma windykacyjna. Abolicja dotyczy wszystkich placówek biblioteki na terenie całego miasta. Ile osób będzie mogło z niej skorzystać?
- W niektórych naszych filiach zaległości ma jeden procent korzystających z nich osób, w innych dłużnicy stanowią 11 procent czytelników - wyjaśnia Marek Ospalski, rzecznik toruńskiej Książnicy Kopernikańskiej.
Dla porównania, w bibliotece głównej przy ulicy Słowackiego zarejestrowało się trzy tysiące osób, w filiach Książnicy w sumie jest ich niemal dwadzieścia tysięcy.
Kolejki po rozgrzeszenie, jakie ustawiają się przed toruńskimi bibliotekami bywają bardzo długie. W 2013 roku, kiedy abolicję ogłosiła biblioteka uniwersytecka, dłużnicy stali w ogonku ciągnącym się od biblioteki do budynku rektoratu. Przez dwie godziny książek oraz kar za ich przetrzymanie pozbyło się 1388 osób - byli wśród nich studenci, absolwenci, pracownicy uczelni oraz doktoranci. Biblioteka co prawda nie otrzymała należnych jej tysięcy złotych, jednak na jej półki wróciło dzięki temu aż jedenaście i pół tysiąca woluminów!
Na tym również bardzo zależy pracownikom Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu, którzy liczą, że dzięki abolicji uda się odzyskać sporo cennych pozycji.
Skoro już wspomnieliśmy zorganizowaną trzy lata temu abolicję w bibliotece uniwersyteckiej, pewnie niektórzy jej dłużnicy będą się zastanawiali, czy i kiedy można liczyć na powtórkę.
- W najbliższym czasie niczego takiego nie planujemy - odpowiada dyrektor Biblioteki Głównej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, dr Krzysztof Nierzwicki.
