Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Album Toruński. Ryszard Kowalski: - Moje pamiątki przekażę wnukowi

Kamila Mróz
- To są wybrane zdjęcia mojej mamy
- To są wybrane zdjęcia mojej mamy Lech Kamiński
Ryszard Kowalski z Torunia po raz kolejny ogląda zdjęcia swojej mamy: - To jest zrobione w naszym parku miejskim, tu jedziemy z tatą na Barbarkę, to jest chyba w Ciechocinku - wspomina.

Pan Ryszard, lat 66, urodzony w Toruniu i zakochany w tym mieście, skrupulatnie gromadzi wszelkie dokumenty rodzinne. Pisma, listy i zdjęcia ma posegregowane w albumach, teczkach i kopertach. - Przekażę je mojemu jedenastoletniemu wnukowi, który teraz mieszka w Niemczech, ale jak mi powiedział ostatnio, jego marzeniem jest studiowanie w Toruniu. Czekam tu na niego - mówi z uśmiechem.

Album Toruński. Fotografie z dawnych lat. Rozpoznaj się na nich

Najpierw przyjechała tu siostra

Zofia Karpus, mama pana Ryszarda urodziła się w Borach Tucholskich, w Łążku koło Tlenia. Do Torunia przyjechała, mając 18 lat, w 30 lub 31 roku, do swojej siostry Walerii, która wżeniła się w słynne rodziny rzeźników Ruckich i Rogowskich. Od samego początku pracowała w sklepie mięsnym, na skrzyżowaniu ulic Chełmińskiej i Podgórnej. Obok rzeźnika był zakład rowerowy Bronisława Kowalskiego. - Poznali się i pokochali. Ślub brali w kościele Najświętszej Marii Panny w 1942 roku - opowiada pan Ryszard, przeglądając pożółkły akt ślubu.

Długo nie było im dane nacieszyć się wspólnym szczęściem.

Pan Ryszard urodził się 2 czerwca 1945 roku, ale jego tata nie doczekał jego przyjścia na świat. W lutym zabili go Rosjanie.

Jak to się stało?

- Opowiadał mi o tym znajomy, który widział całe zajście, ale jemu udało się uciec. Szli w trójkę z lotniska, gdzie pracowali, do domu i jakiś patrol ich złapał. Tatę i jego kolegę zastrzelili - mówi pan Ryszard.

Dzień później pani Zofia, wraz z jednym księdzem z Bielan, pojechała w miejsce zbrodni i cichcem przewiozła ciało męża do Torunia.

- Może to dziwnie zabrzmi, ale ja w dzieciństwie czułem jego obecność - zdradza pan Ryszard.

O tym, co tak naprawdę się stało dowiedział się od mamy, gdy miał pięć albo sześć lat. Właśnie wtedy rozpoczęła się jego pasja zbierania pamiątek rodzinnych. - Nie pozwoliłem nic mamie wyrzucać, choć wiem, że wcześniej kilka istotnych dokumentów trafiło na śmietnik - wspomina torunianin.

Adres: Szosa Chełmińska 71

Pani Zofia pracowała przez całe dnie, od 6 rano do 19, z trzygodzinną przerwą. Wtedy panem Ryszardem opiekowały się opiekunki. Wolne dni spędzał z mamą na wycieczkach.

- Jeśli tylko pogoda dopisywała, to jeździliśmy pociągiem do Ciechocinka. Latem niemal co niedzielę - wspomina.

I na dowód pokazuje zdjęcia z uzdrowiska.

Drugim ich ulubionym miejscem była Barbarka. - Braliśmy koc i wałówę, i urządzaliśmy tam sobie pikniki - mówi.

Mieszkali wówczas na peryferiach Torunia - przy Szosie Chełmińskiej 71, w domu, który teraz jest do wyburzenia. - Miałem tam wielki plac budowy. Obserwowałem, jak powstało sztuczne lodowisko. W zasadzie na wysypisku. Chodziliśmy na nie z chłopakami i znajdowaliśmy różne dziwne rzeczy. Stadion z kolei powstał na podmokłym terenie, w miejscu naszego osiedlowego stawu - opowiada.

Mama pana Ryszarda jeszcze na emeryturze pracowała w sklepie mięsnym, aż do ukończenia 77 czy 78 lat. Zmarła w wieku 86 lat, prawie dziesięć lat temu.

Kolej: mój zawód

Zamiłowanie do kolei pan Ryszard zawdzięcza jej drugiemu mężowi - Czesławowi Jaskulskiemu.

Ryszard Kowalski skończył kolejową szkołę zawodową, potem technikum. Był kolejarzem do 1973 roku. - Proszę zobaczyć, o, to jest moja brygada, bo za majstra robiłem - pokazuje zdjęcia. - Nawet sobie zachowałem naganę, jaką dostałem w 70. roku. Za brak wykonania planu. Mieliśmy naprawić 15 parowozów w miesiącu, a zrobiliśmy tylko 13.

Pan Ryszard nawet przez dwa lata jeździł parowozem. Pod koniec kariery na PKP został wiceprzewodniczącym zarządu miejskiego ZMS ds. ekonomicznych i sportu. Wspomina: - Najbardziej pamiętam z tego okresu dwa momenty. Jak zorganizowaliśmy pierwszy bieg uliczny, razem z wyższą szkołą oficerską oraz jeden z czynów społecznych w odbudowywanej, po spaleniu, Elanie. Nas młodych poproszono, abyśmy posprzątali jedną z hal. Miały być do niej wstawione maszyny, które jechały z Japonii. Pozamiataliśmy i mówimy między sobą: jak przyjdziemy na drugi dzień, to pewnie znowu będzie bałagan. Przychodzimy, a maszyny stoją. Wtedy po raz pierwszy doświadczyliśmy, że ten nasz czyn społeczny rzeczywiście na coś się przydał.

W 1976 r. pan Ryszard zaczął pracować w TKKF i do dziś się tym zajmuje. Organizuje m.in. słynny jest Miesiąc dla Zdrowia, dzięki któremu w maju pół Torunia biega i ćwiczy.

Drodzy Czytelnicy z Torunia

Jeśli macie ciekawą historię rodzinną, to podzielcie się nią z nami. Kontakt: [email protected], tel. 56 61 999 16

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska