https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Antoni od Orła

Tekst i fot. Maria Eichler
Antoni Cegielski w pracowni w Środowiskowym  Domu Samopomocy w Więcborku.
Antoni Cegielski w pracowni w Środowiskowym Domu Samopomocy w Więcborku.
Gdy Antoni Cegielski staje przed bramą dawnego tartaku Sawmill, wystarczy, że rzuci: - Do Orła. Droga wolna, każdy w portierni wie, że idzie rzeźbić Orła Białego, który stanie kiedyś na placu Jana Pawła II w Więcborku.

     Jak mówi, Orzeł ma już wyciągnięte gabaryty. Z gapą go pomylić nie sposób. Brudna robota już za nim, pracowało się ciężko, marmur nie kararyjski, twardy, stawia opór. Pukasz i pukasz, coś się zaczyna wyłaniać. Skrzydła, dziób, korona. Najprzyjemniejsza zabawa czeka na koniec, pazurki, piórka. Teraz trzeba było uwijać się w masce, hałas i pył. Córeczki czasem zachodzą, patrzą, w co się tata bawi. Młodsza, Patrycja nawet udatnie rysuje. Ale rzeźba, wiadomo, to nie rzecz dla kobiety, nawet by nie chciał, żeby któreś z trojga dzieci poszło w jego ślady. I chyba się na to nie zanosi. Najstarszy Przemek lata za piłką, Magda i Patrycja patrzą.
     Trzy tony orła
     
To pierwsza praca w marmurze, przedtem trochę robił w granicie, w kamieniu, a nawet w suporeksach, ale to głównie w wojsku. Jest dumny, że to właśnie jemu przypadł ten zaszczyt. Więcborski Orzeł będzie ważył ze trzy tony, odpadu jest sporo, bo blok miał 10 ton. Prawdziwy marmur, włoski, był za drogi, szkoda, bo na pewno byłby bardziej miękki i podatny.
     Bakcyla złapałem
     
Zaczęło się to wszystko jeszcze za chłopaka. Ciągnęło go do strugania, skubać zawsze lubił. Potem poszedł do klasy stolarskiej w Zakładzie Doskonalenia Zawodowego w Łabiszynie, gdzie zaczął się specjalizować w stylowych meblach. Ludwiki na kształt tych z XIV i XV w. zaczęły go coraz bardziej pasjonować, a że w klasie nie brakowało nawiedzonych chłopaków, więc robota furczała aż miło.W snycerce i rzeźbie utknął na amen. - Tam tego bakcyla złapałem i już nie wyszedłem z tego - mówi.
     Ptaki i żółwie
     
Po wojsku trafił do tartaku w Więcborku i tam spędził parę lat. Jak się skończyła komuna, postanowił, że będzie tylko rzeźbić. Otworzył zakład. Robił stoliki i krzesła, inne meble. Raz było lepiej, raz gorzej. Potem skupił się tylko na rzeźbieniu. Kręciło się jakoś. Aż go przyjaciel Jarosław Ługowski wciągnął do Środowiskowego Domu Samopomocy. Tu jako stolarz i rzeźbiarz pracuje z ludźmi, których ciężko doświadczył los.
     - Na początku było trudno - wspomina. - Oni nie znoszą, jak się nic nie dzieje. Coś chcą bez przerwy robić, najlepiej dziesięć rzeczy naraz.
     Nerwy były, konfliktów nie. Potraktował to wszystko na zasadzie koleżeństwa. Lubi tę robotę, pomysły swoich podopiecznych, często dziwne, niezwykłe, a to go przecież zawsze pociągało. Robią tu ptaki, żółwie, nawet krowę, łabędzie. Najpierw rysunek, plan, mówi, że bez bólu nic nie ma, trzeba się najpierw przyłożyć. Jak się zniechęcają, trzeba pomóc. Jest jeden taki, co skrzaty uwielbia, więc robi je na pęczki. Inny, hodowca gołębi, w swojego ptaka poprzybijał gołębie piórka.
     Matka Boska na Łotwę
     
Sam ma satysfakcję, bo przecież może za każdym razem robić coś nowego. I nie ma znaczenia, czy będzie to część do mebla, czy też coś artystycznego. Lubi wyzwania, im trudniej, tym bardziej rajcuje. Jest autorem statuetki Rycerza, którą przyznaje się za wybitne osiągnięcia w kulturze i sporcie w gminie, ostatnio olbrzymi Rycerz zdobi trawnik przed jego miejscem pracy - to wspólne dzieło pensjonariuszy ŚDS, powstałe pod jego kierunkiem. W kościele są jego ramy do obrazów, mównice, tabernakulum prawie barokowe. W pracowni stoi Matka Boska, jeszcze surowa, a piękna. Pojedzie na Łotwę.
     Okolica śliczna
     
Śmieje się, że musi kręcić brzuchem, bo rodzinka liczna. Jak jest czas, to trochę ćwiczy, na ryby chodzi z Przemkiem, z dziewczynami na grzyby. Z Więcborka już by się nie ruszył. Jeziora kocha, wspomnienia z młodości ma, powłóczyć się jest gdzie, okolica śliczna. Marzy mu się jeszcze, by gdzieś postawić fontannę i by wypiękniała więcborska promenada.
     

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska