CSM Oradea - Anwil Włocławek 73:91 (22:19, 20:24, 14:22, 17:26)
Oradea: Ogden 18 (1) Tarolis 14 (1), Neal 9 (1), Richard 9 (1), Holt 2 oraz Marković 18 (2), Carter 3
Anwil: Bostic 17 (4), Greene 17 (5), Moore 16 (2), Petrasek 8 , Sobin 4 oraz Woroniecki 13 (4), Nowakowski 12 (2), Słupiński 4, Dawdo 0, Łączyński 0.
W meczu na szczycie grupy L obie drużyny miały początkowo duże kłopoty ze skutecznością. Dopiero w połowie kwarty Oradea oderwała się od Anwilu po dystansowym trafieniu Nikoli Markovicia (15:10). Było już -7, ale pod koniec kwarty włocławianie poprawili defensywę i zmniejszyli straty.
W 2. kwarcie trener Frasunkiewicz musiał szybko interweniować, bo Oradea rozpoczęła od serii 9:0 i przewagi już dwucyfrowej (31:19). W tym czasie gospodarzom odgryzał się jedynie Phil Greene. Anwil po raz drugi popisał się świetnym finiszem w kwarcie. Jeszcze w 17 minucie było 39:28, ale potem sprawy w swoje ręce wziął Lee Moore: zbierał, podawał, ale też rzucił 11 punktów. Na sam koniec połowy trafieniem za 3 dał Anwilowi prowadzenie 43:42.
Jak dobrze włocławianie kończyli kwarty, tak źle zaczynali. Oradea odpowiedziała po przerwie serią 9:0. Znowu trzeba było odrabiać straty, znowu z powodzeniem i jeszcze w 3. kwarcie Anwil odzyskał prowadzenie (50:53 w 28. minucie). To był popis gry w defensywie i skuteczności w ataku, a drugi fragment 3. kwarty włocławianie wygrali aż 20:3.
W ostatniej kwarcie obyło się już bez falstartu. Z dystansu trafiali Green i Bostic, a przewaga Anwilu szybko urosła do 13 punktów. Od tego momentu nasz zespół już nie stracił kontroli nad wydarzeniami na parkiecie.
Przemysław Frasunkiewicz: - Spodziewaliśmy się trudnego meczu i taki też był. Oradea to jeden z najlepszych zespołów w ofensywie w FIBA Europe Cup. Dopiero po przerwie wyszliśmy na parkiet z odpowiednią defensywą i dzięki temu wygraliśmy yen mecz. Jestem zadowolony, bo w każdym momencie byliśmy jednym zespołem i wszyscy nawzajem się wspierali.
