Energa Toruń - AZS PWSZ Gorzów
Bydgoszczanki uległy w rywalizacji do 2 zwycięstw CCC Polkowice. Po porażce w środę na wyjeździe, w sobotę podopieczne Adama Ziemińskiego liczyły, że we własnej hali przy dopingu swoich kibiców uda im się sprawić niespodziankę. Nie udało się - rywalki były lepsze w każdym elemencie i pewnie wygrały 90:65.
Artego wyszło zmienioną pierwszą "piątką". - Chciałem zagęścić strefę podkoszową, indywidualnie przypilnować Carter, która narzucała nam sporo punktów w Polkowicach, ale nic z tej taktyki nie wyszło - przyznał Adam Ziemiński.
Carter zaczęła mecz na ławce, a CCC wcale nie myślało o graniu pod kosz. Musina trzy, a Trofimowa dwa razy trafiły z dystansu i po 5 minutach było 5:17! Rywalki znakomicie też broniły. - Moje dziewczyny były skoncentrowane i skuteczne w defensywie. Myślę, że takim sposobem gry wytrąciliśmy Artego wszystkie atuty z rąk - stwierdził Krzysztof Koziorowicz, trener CCC. - Nasza agresja w obronie zaskoczyła groźny zespół bydgoski - przyznała Waleria Musina.
Bydgoszczanki nie miały sposobu na przełamanie defensywy CCC, próbowały indywidualnymi akcjami, ale udawało się to głównie Agnieszce Szott. Skuteczność 3/14 Artego sprawiła, że po 1. kwarcie było już 10:23. Polkowiczanki nie zwalniały także tempa w 2. kwarcie. Wciąż mocna obrona i skuteczna gra Amishy Carter (12 pkt.) oraz jej rodaczek Sharnee Zoll (6) i Kalany Greene (7) dały w 14. min wynik 16:38, a w 19. min 21:54.
W międzyczasie trener Ziemiński dostał przewinienie techniczne (krytykowanie sędziów), a oprócz Szott (8 pkt) żadna z bydgoszczanek nie radziła sobie w ataku. Do tego wszystkiego zespół gości zdominował tablice (20-11, w sumie 40-20!), grał bardziej zespołowo (11-4 w asystach, w sumie 17-11, sama Zoll 9).
- Wstyd nam, że w takim stylu przegrałyśmy to spotkanie. Na pewno stać nas było na nawiązanie walki, ale wydaje mi się, że ta porażka zrodziła się w głowach, po prostu nie uwierzyłyśmy w możliwość zwycięstwa. Po przerwie walczyłyśmy dużo lepiej, ale i rywalki kontrolowały wynik. Jeśli jednak z taką determinacją zagramy w spotkaniach o miejsca 5-8, możemy poprawić siódmą lokatę - przyznała Szott.
Drugą połowę Artego wygrało 39:36, bo lepiej spisywały się Tierney, Tisdale i Raymond. Niestety, słabo zaprezentowały się Mrozińska, Urbaniak i Sibora (1/9 z gry, 2 zb., 2 as.), szczególnie w obronie i dlatego nie udawało się odrobić więcej strat.
Gospodynie zagrały dobrze w samej końcówce. Od wyniku 56:87 wolne trafiła Tisdale, z gry Szott i Szybała, a za 3 pkt. Tierney. Odpowiedziały tylko Babicka (8 pkt. w 4. kwarcie), a wynik wolnym ustaliła Pietrzak. Co ciekawe rozgrywająca CCC spudłowała drugi rzut i był to jedyny niecelny wolny w tym meczu z 33 prób (15/15 Artego, 17/18 CCC).
W przerwie spotkania organizatorzy z menadżerem Artego Jarosławem Kotewiczem na czele rozrzucili wśród kibiców 100 piłek do koszykówki.
Artego Bydgoszcz - CCC Polkowice 65:90 (10:23, 16:31, 23:20,16:16).
ARTEGO: Szott 19 (3), Tierney 11 (1), Raymond 10, Crisman 4, Sibora 4 oraz Tisdale 12 (2), Parus 3, Szybała 2, Urbaniak 0, Mrozińska 0, Maj 0, Płaczkiewicz 0.
CCC: Musina 13 (3), Zoll 10, Trofimowa 8 (2), Walich 4, Smith 2 oraz Carter 18, Greene 13 (1), Babicka 8, Jeziorna 8, Pietrzak 4 (1), Majewska 2.
- To był najgłupszy mecz, w jakim kiedykolwiek brałem udział, nie spotkałem się z taką sytuacją na tym poziomie rozgrywek. Organizacja była tragiczna, to bez sensu w najważ-niejszej części sezonu. Wstyd dla miasta i dla klubu, nie da się tak grać. Mecz był chaotyczny, bez rytmu, bez fajnej koszykówki - nie krył złości Dariusz Maciejewski, trener AZS.
Trudno dziwić się szkoleniowcowi reprezentacji Polski. Już nie pierwszy raz w tym sezonie psikusy koszykarkom w Toruniu sprawiał zegar. Najpierw stanął pod koniec 1. kwarty, potem ruszył po przerwie, by na ?początku 4. ostatecznie skapitulować. Można było jedynie dodawać punkty, upływający czas odliczał glośno po polsku i angielsku spiker zawodów. Nietrudno wyobrazić sobie zamieszanie na parkiecie.
Na konsekwencje toruński klub nie musiał długo czekać. W niedzielę zarząd PLKK zamknął do odwołania halę ZSPS przy ul. Grunwaldzkiej. Szkoła i miasto mają 10 dni na naprawę elektroniki. Kolejny mecz u siebie Energa rozegra 30 marca (jeśli przegra w Gorzowie) lub 1 kwietnia (w przypadku awansu do półfinału). - Mieliśmy szczęście, że nie było walkowera. Spodziewam się kary finansowej i kto będzie za to ponosił odpowiedzialność? - denerwowała się dyrektor Energi Krystyna Bazińska.
W jednym nie można się z Maciejewskim zgodzić - sam mecz, mimo problemów technicznych, był całkiem niezłym widowiskiem. Gospodynie pracowicie budowały przewagę przez trzy kwarty. Tym razem wreszcie zatrzymały popisy Piekarskiej (2/11 z gry, tylko 4 zb.). I to mimo własnych braków pod koszem - przeciętny mecz Perostijskiej i kolejny bardzo słaby Maksimović (2/6 z gry, 8 zb., aż 4 straty).
O losach zwycięstwa zadecydowały w drugim meczu koszykarki obwodowe. W barwach AZS błyszczała Richards. Jej zwody i manewry wydają się wolne, czasami wręcz niechlujne, a jednak Australijka bardzo często sama wypracowywała sobie czyste pozycje do rzutów.
W ekipie gospodarzy znakomicie grała zwłaszcza Krawiec. W 3. kwarcie pokazała się z kolei Gajda. Po jej dwóch trafieniach z dystansu przewaga Energi wynosiła rekordowe 12 punktów.
Taki dystans dzielił obie drużyny na początku 4. odsłony. Gorzowianki dzięki obronie strefowej zdołały jednak odrobić straty. Pomogła im w tym miażdżąca przewaga pod tablicami (42:12), dzięki której w ostatniej minucie trzy razy ponawiały akcję. Ostatecznie nie trafiły, a w odpowiedzi zwycięstwo "Katarzynek"przypieczętowała celnymi wolnymi Krawiec.
- Wygraliśmy z bardzo dobrą ekipą. Dziewczyny były skoncentrowane do końca, mimo kłopotów w 4. kwarcie. Spróbujemy to powtórzyć w Gorzowie ?- podkreślił Elmedin OImanić.