Anwil Włocławek - Ventspils 84:71 (23:9, 20:24, 20:11, 21:27)
ANWIL: Broussard 12 (2), Lichodiej 11 (1), Zyskowski 11, Sobin 6, Simon 3 (1) oraz Szewczyk 11 (3), Kostrzewski 9, Marković 9 (1), Michalak 9 (1), Wadowski 3
VENTSPILS: Johnson 14 (4), 11 as., Zakis 10, Beane 9 (1), Berzins 9 (1), Arledge 4 oraz Jakovics 21 (4), Drame 2, Jurevicius 2.
Anwil na Łotwie wygrał różnicą 21 punktów, ale rewanż miał być zupełnie inny. W odróżnieniu od meczu w Windawie teraz mistrz Polski zagrał osłabiony, choć także Robert Stelmahers musiał radzić sobie z brakami w składzie (nie grał najlepszy strzelec Rihards Lomazs).
Wszyscy spodziewali się wyrównanego meczu, tymczasem Anwil od początku narzucił swoje warunki gry, zwłaszcza w defensywie. Mistrzowie Łotwy długo nie mogli znaleźć sposobu na strefę, mieli w 1. kwarcie 28 proc. z gry i 8 strat. Szalał za to Jarosław Zyskowski, który w tym czasie zdobył 9 pkt.
Anwil przed przerwą prowadził już 17 punktami, ale bez Kamila Łączyńskiego momentami brakowało rytmu w ataku. Łotysze w końcu zaczęli trafiać za 3 (Aaron Johnson 11 pkt do przerwy) i zmniejszali straty momentami do 8 punktów.
Po przerwie nic się nie zmieniło: prawie 20 punktów przewagi po efektownych akcjach i zaraz 10 po „trójkach” Łotyszy. Ogromne problemy w ataku miał najlepszy strzelec Anwilu Chase Simon (1/7 z gry).
W 3. kwarcie goście odrabiali straty, ale końcówka należała do Anwilu, a zwłaszcza do Szymona Szewczyka, który dwa razy trafił za 3. Za drugi razem uczynił to w ostatniej sekundzie, odbierając piłkę kontrującym Łotyszom. Włocławianie prowadzili wówczas 19 punktami i pozostało kontrolować wynik.
Anwil ma bilans 4-4 i coraz większe szanse na awans do play off. Za tydzień bardzo ważny mecz w Nowogrodzie,.