- Szkoda tej żółtej kartki…
- I to jak! Byłem bardzo zły na siebie przez ten faul. Myślałem, że wejdę w linię biegu rywala i lekko mu przeszkodzę, ale wyszło inaczej i chyba dałem powód, żeby ta kartka została pokazana.
- Teraz pozostały modlitwy, żeby koledzy wygrali ze Szwajcarią, a Pan mógł jeszcze wrócić na boisko na ewentualny ćwierćfinał.
- Teraz będę im jeszcze bardziej kibicował. I mocno w nich wierzę. Tak samo jak w to, że jeszcze wystąpię na tych mistrzostwach.
WIDEO: Bartosz Kapustka i jego początki przygody z piłką nożną
Źródło: Dzień Dobry TVN/x-news
- Jak się grało z Ukrainą?
- Ciężko, bo wbrew pozorom to bardzo trudny przeciwnik. We wcześniejszych meczach przegrali, ale tym razem nie mieli nic do stracenia. Na skrzydłach mają zawodników naprawdę o wysokich umiejętnościach, dlatego trzeba było trochę więcej popracować w defensywie niż np. przeciwko Irlandii Płn. Najbardziej cieszy to, że nawet gdy nie mamy aż tak wiele z gry, to potrafimy być zgranym zespołem i odnieść sukces.
- Szwajcaria to dla nas dobry przeciwnik na tym etapie?
- Skończyła się faza grupowa, więc tu już nie ma słabych drużyn. Szwajcaria też ma zawodników, o których słyszeliśmy. Ma wiele atutów, ale my też pamiętamy, że na tym turnieju nie straciliśmy jeszcze gola. Nie ma się czego obawiać.
- To dla was zaskoczenie, że obrona gra tak dobrze?
- Nie. Bardzo mocno skupialiśmy się na tym, aby w każdym spotkaniu starać się grać na zero z tyłu. Bo wtedy wynik będzie zawsze korzystny. Myślę, że w defensywie, jako zespół, dajemy radę.
- Ze swojej gry jest Pan zadowolony?
- Mogło być lepiej. Zawsze wymagam od siebie więcej i jestem zadowolony tylko wtedy, gdy rzeczywiście widzę, że się wyróżniałem. W meczu z Ukrainą trochę tego brakło. Mam nadzieję, że jeszcze udowodnię, iż mogę pomóc drużynie.
- Żałuje Pan tej sytuacji sam na sam z bramkarzem Piatowem, tuż przed żółtą kartką?
- Wszystko działo się bardzo szybko. Robert Lewandowski przyjął piłkę, ja w pełnym biegu do niej doszedłem. Gdybym przyjął ją bardziej do środka, to pewnie poszukałbym „dalszego” rogu. Ale bramkarz skrócił kąt i trochę zabrakło, żeby piłka wpadła do siatki. Szkoda.
Podróż pełna wrażeń. Do bazy wrócili taksówkami
Z Marsylii do La Baule biało-czerwoni wrócili z przygodami związanymi z fatalną pogodą. - Nad St. Nazaire usłyszeliśmy, że warunki atmosferyczne są złe, jednak pilot podejmie próbę lądowania - opowiada dyrektor reprezentacji Tomasz Iwan. W jej trakcie pilot uznał jednak, że warunki są zbyt niebezpieczne i z rykiem silników poderwał maszynę ponownie w górę. Po chwili okazało się, że również w Nantes pogoda sprawia olbrzymie problemy, więc ostatecznie, już gładko, czarterowy samolot kadry wylądował w Rennes, a stamtąd piłkarze i trenerzy do La Baule dojechali taksówkami. Opóźnienie wyniosło ponad dwie godziny.