Bez żurku ani rusz

A to już tylko krok do pysznego żurku, który serwujemy albo zaraz na niedzielny obiad albo w poniedziałek. Męska część rodziny na pewno doceni gar takiej zupy.
Od razu mówię, że żur to po pierwsze najłatwiejsza zupa pod słońcem, a po drugie nie należy do pracochłonnych. Należy jednak pamiętać, że żurek smakuje najlepiej, gdy kupimy dobrą białą kiełbasę. A z tym przy wielkanocnym szaleństwie w sklepach bywa różnie. Kupujmy więc sprawdzoną białą kiełbasę, a nie promocyjną sieczkę powleczoną w biały flak.

Wywar z gotowania białej kiełbasy zostawiamy. Do porcji śniadaniowej dodajemy jakieś cztery, sześć kiełbas w zależności od wielkości i po ugotowaniu odstawiamy.
Podaję proporcję na czterolitrowy garnek żurku. Dobrze gdyby do gara podczas gotowania wsypać kilka listków laurowych, majeranek oraz oraz sól i pieprz do smaku. Kiełbasa będzie lepsza, a wywar też ze smakiem. Na patelni zeszklić drobno pokrojoną w kostkę cebulę. Można też usmażyć paseczki boczku. Dodać do wywaru, dorzucić sześć obranych ziemniaków średniej wielkości pokrojonych w kostkę. Do tego pół torebki najpopularniejszej mrożonej włoszczyzny krojonej w paski "Horteksu". Pod koniec gotowania dodajemy obraną ze skóry i pokrojoną w kawałki białą kiełbasę. Potem wlewamy pół litra żuru gotowego (ja ostatnio serwuję na okrągło żur kujawski) i dla niedbających o linię kubek dobrej śmietany.
Na talerz kroimy pozostałe z wielkanocnego śniadania ugotowane jaja albo gotujemy nowe i zalewamy gęstą, treściwą zupą. Panom smakuje o każdej porze dnia, a w szczególności po zakrapianej imprezie.