Mężczyzna chorował na nadciśnienie i zdecydował się na zabieg usunięcia woreczka żółciowego za namową lekarza. To nie była operacja ratująca życie.
- To jest typowa sprawa lekarska. Trzeba wyjaśnić, czy śmierć pacjenta była wynikiem błędu w sztuce lekarskiej, związanej z nieprawidłową terapią, czy może też może skutkiem zaniedbań. Musimy w tych kwestiach posiłkować się opinią biegłych z zakresu medycyny - informuje Alina Szram, szefowa brodnickiej prokuratury. - Z ich opinią jest zresztą największy kłopot.
Zabieg został wykonany za pomocą laparoskopu, w brodnickim szpitalu przez doktora Krzysztofa B. Po zabiegu przez dwa dni wszystko było dobrze, a później nastąpiło pogorszenie stanu zdrowia pacjenta. Pacjent przeszedł jeszcze dwie następne operacje, które nie przyniosły poprawy sytuacji. Po kilku dniach przewieziono pacjenta w ciężkim stanie do szpitala w Toruniu, gdzie zmarł.
Okazało się, że przyczyną zgonu było ogólnoustrojowe zakażenie organizmu, czyli sepsa zwana także posocznicą.
- Jesteśmy na etapie zbierania dokumentacji i przesłuchiwania świadków. W tej sprawie konieczne będzie wypowiedzenie się biegłych, czy miał miejsce błąd w sztuce lekarskiej. Cała procedura trwa bardzo długo, bo od sześciu miesięcy do dwóch lat czeka się na gotowość podjęcia działań przez biegłych. Bywa, że niektóre ośrodki medyczne nie decydują się na wydanie opinii, po przesłaniu całości materiału dotyczącego sprawy. Tak długi czas oczekiwania na efekt pracy biegłych, zwykle nie z naszej winy, niekorzystnie wpływa na ocenę pracy prokuratury - dodaje Alina Szram. Takie sprawy są zawsze bardzo trudne.