Żeby była jasność. Nie piszę o Macieju, bo odwdzięczam się w ten sposób Redakcji, która zaprosiła mnie do pisania felietonów. Robię to wyłącznie dlatego, by wyrazić uznanie dla jego żmudnej reporterskiej pracy, za którą otrzymał właśnie Nagrodę Grand Press w kategorii Dziennikarstwo lokalne i regionalne. W świecie mediów ta nagroda jest niczym Oscar dla filmowców. Laureaci Grand Press cieszą się prestiżem i uznaniem.
Za co jury tegorocznego konkursu doceniło redaktora Czerniaka? Za cykl reportaży pod tytułem „Klamki”. Opisuje on nieprawidłowości w ośrod ku terapii uzależnień w Jerz mionkach niedaleko Sępólna Krajeńskiego. Przy czym słowo „nieprawidłowości” jest to co najmniej eufemizmem, bo w ośrodku „Borowik” w niejasnych okolicznościach zmarło troje pacjentów. Dziwna rzecz, bo prokuratura nie dopatrzyła się w tym niczego, co kwalifikowałoby się do postawienia zarzutów. Dopiero publikacje Macieja Czerniaka zapoczątkowały kontrolę ośrodka. Czyli sprawy nie udało się ostatecznie zamieść pod dywan.
Zapobiegł temu jeden facet.
Jeśli szukać istoty dziennikarstwa, to jest nim właśnie ukazywanie niewygodnej prawdy, rzeczywistości, do której wstęp mają tylko nieliczni.
Potrzeba do tego niezależności i wolności, ale też uporu, cierpliwości i wrażliwości. Ryszard Kapuściński w „Autoportrecie reportera” napisał, że aby uprawiać dziennikarstwo, przede wszystkim trzeba być dobrym człowiekiem. Źli ludzie nie mogą być dobrymi dziennikarzami – wyjaśnia Kapuściński.
Jak to rozumieć?
Otóż media dysponują potężną bronią, którą są słowa. Ich moc bierze się z siły publikacji. Czy jest to prasa drukowana, czy radio i telewizja, to wszędzie tam jest słowo. Maciej Czerniak posłużył się nim dla uczynienia dobra, oczyszczenia atmosfery i – być może – trwałej zmiany systemu, który na zło zareagować nie potrafił.
Za tropem publikacji Macieja poszła reportażystka Polskiego Radia PiK Żaneta Walentyn, która dotarła do nieznanych dotąd faktów i nagrań ukazujących patologiczne praktyki ośrodka „Borowik”. Przejmujący reportaż Żanety zdobył II nagrodę na międzynarodowym konkursie Prix Europa w Berlinie. Słuchający tego dzieła jurorzy, a także zwykła publiczność miała łzy w oczach, gdy z przerażeniem usłyszeli, jak pensjonariusze ośrodka próbują uratować młodego chłopaka, który się powiesił.
Ta historia dowodzi jak ważną rolę mogą odgrywać w społeczeństwie mądrzy dziennikarze. Gdyby nie oni, gdyby nie ich dziennikarski nos, to na świecie byłoby dużo więcej zła. Czasem trzeba podjąć się trudu opisu rzeczywistości, mając jednocześnie wiele dylematów. Bo ktoś tam coś straci. Bo przecież zrobili tyle dobrego.
Bo to i tamto.
Tak było choćby ze sprawą opisanych dźwiękiem nieprawidłowości w Kujawsko-Pomorskiej Chorągwi ZHP. Żaneta i jej radiowy kolega Michał Słobodzian ujawnili wyniki kontroli Komisji Rewizyjnej w ośrodku w Funce. I tu znowu to samo. Dla służb państwowych nie ma tematu, ale jednak wszyscy wiedzą, że coś jest nie tak. Reportaż „Dla dobra organizacji” świetnie to pokazuje.
Dlaczego tyle miejsca i cennego czasu moich Czytelników poświęcam na chwalenie osiągnięć i sukcesów mojego środowiska? Bo prawdą jest, że ten zawód się pauperyzuje i to nie tylko w sensie finansowym. Właściwie dzisiaj pisać każdy może… Jeśli chwilę się zastanowić, to dojdziemy do wniosku, że mamy tylu potencjalnych dziennikarzy, ilu użytkowników Internetu.
Niestety wielu z nich skwapliwie z tego korzysta.
Dzisiaj wiele się mówi o sztucznej inteligencji. Czy zastąpi ona dziennikarzy? Do pewnego stopnia na pewno tak, choć wolałbym napisać: oby nie... Dobre dziennikarstwo wymaga jednak empatii i emocji. No i czasu. Tu nie ma dróg na skróty. Dlatego tak bardzo się cieszę z sukcesów Koleżanek i Kolegów. Spieszmy się doceniać ich profesjonalizm i chrońmy ich wolność. Sztuczna inteligencja może nam pomóc, ale nie załatwi wszystkiego. Zresztą do tego tematu jeszcze powrócimy.
Cezary Wojtczak
Autor jest redaktorem naczelnym Polskiego Radia PiK w Bydgoszczy. Tezy przedstawione w felietonie są poglądami autora.
