MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Budzenie

Maciej Myga
Rehabilitacja trwa od rana do nocy.
Rehabilitacja trwa od rana do nocy. Tadeusz Pawłowski
Jak czuje się kobieta, która widzi swoje dziecko, ale nie może go przytulić? Ile straciła i jak to wycenić? Czy w ogóle można to wycenić? Małgorzata czeka, żeby móc odpowiedzieć na te pytania. Właśnie się budzi.

     Poznali się podczas karnawału, pierwszego w tym stuleciu. Ze ślubem nie zwlekali długo; półtora roku to niewiele. Zanim jeszcze stanęli na ślubnym kobiercu założyli w Kolbuszowej pizzerię. Później ważna ceremonia i po kilku tygodniach - radosna wiadomość: Małgosia jest w ciąży!
     Bez oddechu
     
Andrzej nie posiadał się ze szczęścia. Ciężarną żonę zawoził na prywatne wizyty do jednego z lekarzy kolbuszowskiego szpitala. Do końca życia będzie pamiętał jedno z ostatnich spotkań z doktorem, który poradził zastosowanie znieczulenia podczas porodu. Gdyby wtedy wiedział...
     Do szpitala w Kolbuszowej przywiózł żonę 2 czerwca. Bóle porodowe były już bardzo silne. Lekarze zapytali, czy zastosować znieczulenie? Zgodzili się.
     _- Męczyła się dwie i pół godziny. Później, po urodzeniu naszej córeczki, kiedy zakładano jej szwy, anestezjolog dała jej kolejną dawkę znieczulenia. Tym razem podwójną - _opowiada Andrzej.
     Kiedy 26-letnią kobietę przewieziono na korytarz porodówki mówiła, że czuje się coraz gorzej. Jej mąż zwracał nawet na to uwagę pielęgniarce. Ta miała Małgosię złapać za nos i powiedzieć, że nic jej nie jest. I poszła na kawę. Krótko po tym Małgosia przestała oddychać.
     Półtorej godziny walki o życie, reanimacja. Wraca akcja serca. Zaczynają pracować płuca. Coś jest jednak nie tak... Za chwilę już wiadomo: śpiączka.
     Nie chcą tu rodzić
     
Andrzej Korzenny oskarża kolbuszowskich lekarzy o błąd w sztuce. Złożył pozew w sądzie w Tarnobrzegu, żąda pięciuset tysięcy złotych odszkodowania, kolejnych stu za pokrycie kosztów leczenia żony, dożywotniej renty.
     - _Rodzina musiała ubezwłasnowolnić pokrzywdzoną, żeby ustanowić jej prawnego opiekuna, który z kolei może ją reprezentować w sądzie. Myśmy poszli mężowi pani Korzennej na rękę. Ma zapłacić tylko pięćset złotych opłaty. To niewiele. Na razie jej nie uiścił. Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego - _mówi sędzia Ignacy Szafran, przewodniczący wydziału cywilnego sądu w Tarnobrzegu.
     Zbigniew Strzelczyk, dyrektor szpitala w Kolbuszowej, ma już dość szumu wokół tej sprawy. Nie ma się co dziwić. W ciągu ostatniego roku prężny niegdyś oddział położniczy stracił osiemset tysięcy złotych. Pacjentki po prostu bały się tutaj przychodzić. Po tragicznym wydarzeniu z 2 czerwca przeprowadzono wewnętrzne śledztwo.
     - _Działania lekarzy były prawidłowe. Wszyscy mówią o jakimś podwójnym znieczuleniu. To nieprawda. To było jedno znieczulenie, ale w kilku dawkach. Taki przypadek mógł zdarzyć się wszędzie, w każdym szpitalu, ale zdarzył się u nas. Teraz trwa nagonka lokalnych mediów na nas - _denerwuje się dyrektor. Nic jednak nie mówi o zachowaniu swojego personelu po porodzie. Zdaniem anestezjologów ze szpitala w Rzeszowie, do którego dwa dni później przewieziono Małgorzatę, po zastosowaniu znieczulenia lekarze z Kolbuszowej powinni obserwować pacjentkę.
     Przykuć do łóżka
     
Małgosi nie dawano wielu szans na przeżycie. W rzeszowskim Szpitalu Wojewódzkim kobieta w stanie śpiączki była kilka miesięcy. Najpierw na oddziale intensywnej opieki medycznej, później na neurologii i rehabilitacji. Zaczęła nawet otwierać oczy, ale jej stan niewiele się poprawił. W listopadzie przewieziono ją do domu. Tam miała wegetować, bo lekarze nie potrafili już nic poradzić.

Małgosia i Andrzej - tuż po ślubie. W najgorszych snach nie przewidywali, co stanie się 2 czerwca.
(fot. Arch. pryw. Korzennych)

     - Prosiłam, żeby skierowali ją może do Warszawy, Łodzi albo Lublina, bo tam podobno są dobre kliniki. Powiedzieli nam, że cudów nie ma. I żebyśmy ją do hospicjum oddali. Ale tam, to się przecież już tylko umiera. My nigdy nie straciliśmy wiary - _Stanisława Bąk, matka Małgorzaty jest prawie pewna, że córka odzyska sprawność.
     Nadzieja na przywrócenie 26-latki do życia pojawiła się w grudniu. Z jej rodziną skontaktowała się Sandra Winiarz, żona żużlowca Stali Rzeszów. 20 sierpnia Piotr Winiarz miał poważny wypadek na torze. Do szpitala trafił w krytycznym stanie. Lekarze dawali mu jeden, a potem dziesięć procent szans na przeżycie. O poruszaniu się nie było w ogóle mowy.
     - _W śpiączce był miesiąc, ale ja już wtedy działałam. Zadzwoniłam do prezesa klubu we Wrocławiu, w którym kiedyś jeździł Piotrek. Ten człowiek mi pomógł. Dał adresy dwóch klinik. Wybrałam bydgoską. Serce mi podpowiedziało. Teraz wiem, że gdzie indziej nie miałby szans. Proszę, niech pan jeszcze raz w naszym imieniu podziękuje rehabilitantom z Bydgoszczy za opiekę - _żona żużlowca jest wyraźnie wzruszona.
     Piotr jest dzisiaj w pełni sprawny. Żyje pełnią życia, uprawia jogging. W przyszłym sezonie zamierza wrócić na tor. Na pewno ma zamiar wystartować w jednym biegu - żeby nie stracić licencji.
     Stu wybudzonych
     
Transport Małgorzaty do Bydgoszczy zorganizował szef szpitala w Kolbuszowej. Czy dyrektor Strzelczyk poczuł się współodpowiedzialny za dramat młodej kobiety?
     
- Myśmy od początku pomagali rodzinie, chociaż nie traktuje się nas najlepiej. Zorganizowaliśmy rehabilitację przyłóżkową, a w styczniu przewieźliśmy panią Korzenną na lotnisko w Jasionce, skąd poleciała do Bydgoszczy - tłumaczy dyrektor ze szpitala w Kolbuszowej.
     Do kliniki rehabilitacji Wojewódzkiego Szpitala Klinicznego w Bydgoszczy Małgosia trafiła 9 stycznia. Tutaj zajął się nią zespół profesora Jana Talara. To nie pierwszy tego typu przypadek w bydgoskiej klinice.
     - _Do tej pory wybudziliśmy około stu osób. Sukcesem zakończyła się nawet rehabilitacja osoby, która w śpiączce była od trzech lat. Pod tym względem jesteśmy jedną z najlepszych placówek w świecie. To dlatego, że wprowadziliśmy własną, pionierską metodę przywracania chorych do życia - _mówi profesor.
     Powiedz...
     
Specjaliści z Bydgoszczy stwierdzili, że pacjenci, nawet podłączeni do aparatury medycznej, nie mogą czekać. Zajęcia rehabilitacyjne przeprowadzają już z osobami nieprzytomnymi. Od rana do nocy trwają różnego rodzaju zabiegi - ćwiczenia ruchowe, kąpiele, stymulacje i neurostymulacje. We większości przypadków starania lekarzy przynoszą oczekiwane efekty. Widać to także po Małgorzacie Korzennej.
     - _Córka zaciska rękę, wie, co się do niej mówi. Po wyglądzie widać od razu, że jest z nią lepiej. Ja wiem, że ona niedługo do nas przemówi, że zacznie chodzić - _matka Małgosi opiekuje się nią w Bydgoszczy na przemian z jej mężem.
     Niedługo pacjentka ma wrócić na miesiąc do swojego domu. - _Koniecznie musi odpocząć, bo rehabilitacja jest bardzo męcząca - _wyjaśnia szef kliniki rehabilitacji. - _Ona jest jeszcze "wplątana". Tak nazywamy w żargonie lekarskim stan chorego, który jest bliski odzyskania świadomości. Kiedy wróci do nas następnym razem, to myślę, że odzyska sprawność
- zapewnia.
     Mała Alicja, dziewięciomiesięczna córka Małgosi i Andrzeja jest bardzo żywym dzieckiem. Niedawno zaczęła gaworzyć. Czy lekarze z Bydgoszczy sprawią, że pozna dźwięk głosu własnej matki i poczuje jej ciepło? Ona też czeka.

od 7 lat
Wideo

Plan na budowę Tarczy Wschód – minister podał szczegóły

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska