- Nie pamiętam, by kiedykolwiek odbierano od nas surowiec w takich warunkach - mówi Józef Wesołowski z Rojewa, którego spotkaliśmy na polu w pobliskim Płonkówku. A warunki rzeczywiście były trudne. Spory mróz i zimny wiatr utrudniał pracę. Słońce już zaszło, więc pole oświetlały duże lampy. Przed załadunkiem trzeba było z buraczanej pryzmy zdjąć warstwę śniegu.
Buraki pana Józefa trafiły wreszcie do cukrowni w Kruszwicy. Ale niektórzy rolnicy są w gorszej sytuacji, bo część ich plonów jest jeszcze w ziemi.
17 grudnia Aleksander Decowski, dyrektor biura Okręgowego Związku Plantatorów Buraka Cukrowego w Bydgoszczy, powiedział że korzeni, które powinny trafić do cukrowni w Kruszwicy nie wykopano z ok. 300 ha. - Zaś rolnikom sprzedających buraki do oddziału spółki w Nakle, do zakończenia zbiorów pozostało 20 hektarów - mówi Decowski.
Zdaniem Aleksandry Paulskiej, rzeczniczki KSC, nie ma przeciwwskazań do kopania buraków w grudniu. "(...)Prace na polach trwały nawet wtedy, gdy temperatura spadła do - 19 stopni poniżej zera (...) - napisała rzeczniczka.
I wyjaśniła: "(...)Taki, jesienno-zimowy termin wykopków jest ściśle powiązany z przebiegiem wegetacji buraków oraz tzw. polaryzacją, czyli zawartością cukru w buraku. Generalna zasada jest taka, iż im późniejsze wykopki, tym zwykle wyższa polaryzacja, a co za tym idzie - wyższa opłacalność dla Plantatora. Inną sprawą jest tegoroczna, bardzo zła pogoda. W Kruszwicy spadło w tym roku więcej deszczu, niż wynosi odnotowana średnia wieloletnia. Skutki tego stanu są dwa: gorsza wegetacja burków i niemożność wjechania na pola kombajnami, które grzęzną po osie w błocie. Ze względu na to wielu Plantatorów, którzy nie mogli wykopać buraków własnym sprzętem, postanowiło skorzystać z pomocy usługodawców. Obecnie w Kruszwicy pracuje aż 50 procent więcej sprzętu niż pracowało na polach w 2009 roku. (...)
Więcej w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".