To ruch burmistrza po piątkowej konferencji prasowej Projektu Chojnicka Samorządność, na której jego członkowie zarzucili komisji konkursowej, urzędnikom i burmistrzowi wiele błędów, niedociągnięć i ogólny bałagan w 2012 roku podczas konkursu prywatyzacji przedszkola „Skrzaty”. Radna Marzenna Osowicka mówiła o działaniu na szkodę miasta, a członkowie PChS zastanawiali się, czy nie zgłosić sprawy do prokuratury.
Na reakcję burmistrza nie musieliśmy długo czekać. Postanowił on krok po kroku omówić przebieg konkursu, przedstawił protokoły, stenogramy i bogatą korespondencję. I powiedział, jakie kroki w związku z tym podjął.
Zabrał im satysfakcję
- Nie chcę dawać satysfakcji członkom Projektu Chojnicka Samorządność, aby mnie przez dłuższy czas pomawiali i to do czasu, gdy ich sztab prawników zastanowi się, co zrobić - mówi Arseniusz Finster. - Rano zadzwoniłem do prokuratury i oddałem się do dyspozycji - powiedział Finster.
Ponadto burmistrz postanowił przenieść sprzedaż części budynku przedszkola i żłobka na przyszły rok. A to dlatego, by jego przeciwnicy nie mieli argumentu, twierdząc, że musi on sprzedać budynek, by ratować budżet miasta. Kolejną decyzją włodarza jest umieszczenie wkrótce na stronie miasta całej dokumentacji wraz z korespondencją związaną z konkursem i przekształceniem przedszkola.
Przeczytaj również: W ratuszu powstanie kodeks etyczny? Burmistrz Finster jest na nie
Burmistrz podkreślał, że był to konkurs, a nie przetarg i nie mógł go wygrać tylko ten, kto dał więcej za budynek. Miastu, jak i radnym oraz społeczeństwu, zależało bowiem na kontynuowaniu w tej placówce pełnej integracji na wysokim poziomie, a tego, według komisji konkursowej, nie gwarantowała chcąca przejąć przedszkole Lucyna Machowiak z Leszna. I dlatego jej wniosek przepadł po pierwszym etapie konkursu, gdyż uzyskała ona ze wszystkich uczestników najmniej punktów od komisji - tylko dwa na dziewięć możliwych. Później ta pani korespondowała z urzędem i prosiła o ponowne dopuszczenie jej do konkursu, przedstawiając różne propozycje. Wskazywała m.in., że ma większe możliwości finansowe niż zakładała wcześniej, że skorygowała swoje plany. Jednak komisja nie wzięła jej ponownie pod uwagę, szanując swoją pierwszą decyzję i będąc uczciwym wobec pozostałych uczestników konkursu. - Nigdy jednak pani Machowiak nie zaoferowała 2,6 mln zł za przedszkole, jak to mówi PChS. Pani Machowiak napisała, po tym jak odpadła z konkursu, że może dać 1,4 mln zł za budynek przedszkola, a później zainwestować w przedszkole 1,6 mln zł - tłumaczy Finster. - Komisja nie miała nadal pewności, że ta pani zapewni dobry poziom integracji w placówce.
Błędy bez konsekwencji
Urzędników ratusza śmieszy, ale jednocześnie bulwersuje fakt, że ktoś bierze pod uwagę późniejsze propozycje składane przez kogoś, kto jednak przegrał konkurs merytorycznie.
Finster przyznał, że w pracy komisji były turbulencje, że urzędnik popełnił błąd w trakcie dopełniania aktu notarialnego, ale został on w ratuszu wychwycony i naprawiony, bez skutku finansowego dla miasta.