Wczoraj zakończyło się postępowanie sądowe przeciwko burmistrzowi Marianowi Tołodzieckiemu o przekroczenie kompetencji i naruszenie miru domowego. Chodzi o wejście pracowników miejskich na nadwiślańską działkę w lipcu 2012 roku po wypowiedzianej umowie dzierżawy. Polecenie wejścia miał wydać burmistrz.
Prokurator i pełnomocnik prawny dzierżawcy (Krystyny K.) podkreślali, że burmistrz nie ma uprawnień do wykonywania samodzielnie eksmisji. Od tego jest komornik. A z tej drogi nie skorzystano.
Obrońca natomiast twierdził, że nie udowodniono winy umyślnej burmistrza, ponieważ burmistrz zanim wydał polecenie wejścia na działkę, konsultował to z miejską prawniczką, swoim zastępcą i skarbnikiem. Kierował się ich opiniami. - A skoro wina nie jest umyślna, nie ma przestępstwa - dowodził..
Sam burmistrz, siedzący na ławie oskarżonych, twierdził, że nigdy nie chciał w żaden sposób szkodzić dzierżawcy. Przeciwnie, to syn Krystyny K. był złośliwy wobec urzędu. Dowodził także, że nigdy nie wydaje pracownikom gospodarczym poleceń, bo ma od tego kierowników.
Zapewniał po raz kolejny, że nie wydawał żadnych poleceń także w dniu eksmisji, bo w trakcie jej porządkowania stał daleko, a ponadto hałasował agregat, więc i tak pracownicy by go nie słyszeli.
Słowom burmistrza przeczy film kolportowany w internecie, ilustrujący zajście. Na filmie burmistrz pokazuje pracownikom ręką, gdzie należy ciąć metalowe słupki bramy.
Wyrok zostanie ogłoszony w poniedziałek 1 grudnia.
Czytaj e-wydanie »