Na "walentynkowe" spotkanie z włodarzem Świecia nad Osą przyszło około 50 mieszkańców m.in. Bursztynowa i Kitnówka.
Ze względu na święto spodziewali się, że wójt przyjedzie z sercem na dłoni. Tylko nieliczni mieli duszę na ramieniu.
- Boję się, że nasza szkoła została już spisana na straty - mówił jeden z mieszkańców.
Wszystko wyjaśniło się, gdy Ireneusz Maj chwycił za mikrofon. - Wariant zamknięcia placówki w Bursztynowie uważam za zamknięty. Udało się nam znaleźć inny sposób na oszczędzanie - mówił.
Jaki to sposób? Wójt tłumaczył, że wszystkie szkoły zostaną tak zreorganizowane, aby nauczyciele nie mieli nadgodzin.
W przyszłym roku ma to przynieść gminie 300 tysięcy złotych. Początkowo wójt chciał, aby nauczyciele zrezygnowali z pieniędzy. To jednak jest niezgodne z prawem.
Gmina będzie także namawiała rodziców, aby od 1 września posłali pięciolatków do szkół. Dzięki temu samorząd otrzyma większą subwencję.
Mieszkańcy muszą się liczyć jednak z obciążeniami.
- Być może od przyszłego roku będziemy musieli podwyższyć stawki podatki i zawiesić fundusz sołecki - wyjaśniał Maj.
Mieszkańców to nie przeraziło, cieszyli się bowiem, że szkoła nie będzie likwidowana.
- Damy radę - śmiał się Krzysztof Bielik z Bursztynowa. Do beczki miodu dodał jednak łyżeczkę dziegciu.
- Gdyby nie zdecydowana reakcja rodziców, być może zamknąłby pan podstawówkę - zwracał się do wójta.
Ten odpowiedział, że gdyby rzeczywiście tego chciał, to by po prostu zaproponował radnym uchwałę i szkoła przestałby istnieć.
O tym, że wójtowi po głowie chodzi pomysł zamknięcia SP w Bursztynowie "Pomorska" napisała w styczniu.
Pierwsze spotkanie w tej sprawie odbyło się 2 tygodnie temu.
Czytaj e-wydanie »