Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoscy zawodnicy zmienni niczym legendarni dr Jekyll i mr Hyde

DARIUSZ KNOPIK, [email protected], tel. 52 326 31 94
Piłkarzom Zawiszy (w jasnych strojach) - Maciejowi Dąbrowskiemu i Tomaszowi Midzierskiemu - zaangażowania i walki nie można odmówić, ale nad koncentracją muszą popracować.
Piłkarzom Zawiszy (w jasnych strojach) - Maciejowi Dąbrowskiemu i Tomaszowi Midzierskiemu - zaangażowania i walki nie można odmówić, ale nad koncentracją muszą popracować. fot. Piotr Sumara
Wydawało się, że wszystkie złe emocje odeszły ze zwycięskim meczem nad Ruchem Radzionków. Niestety, spotkanie w Wągrowcu znowu przywołało stare grzechy.

Wygrana odniesiona w doliczonym czasie gry miała być swoistym przełamaniem i ruszeniem ostro do przodu na fali entuzjazmu. Po remisie z Nielbą bańka ponownie pękła i znowu trzeba się odbudowywać mentalnie na ostatnie pięć spotkań. Po minionych meczach można wysnuć kilka wniosków:

1. Piłkarzom z "Zetką'' na piersi brak boiskowego cwaniactwa i wyrachowania. Przy skromnym prowadzeniu nie potrafią "kraść'' cennych sekund. Ich jedyną odpowiedzią na ataki rywala jest wybijanie piłki na oślep. Rzadko zdarza się taka sytuacja, że potrafią wymienić kilka podań czy dłużej utrzymać się przy piłce. W końcówce meczu z Nielbą miała miejsce jedna taka akcja, kiedy Rafał Piętka, Andrzej Rybski i Batata trochę "pogonili'' rywala, co oczywiście wzbudziło aplauz bydgoskich kibiców. Przez to bydgoscy zawodnicy nie potrafią wybijać rywala z uderzenia.

2. Zastawiająca i trudna do racjonalnego wytłumaczenia jest zmienność rytmu gry zawiszan, niczym Stevensowski dr Jekyll i mr Hyde. Grają pewnie i spokojnie, nie dając rywalom zrobić przysłowiowego "sztycha'', by za chwilę całkowicie zmienić grę i bronić się. Jednak z reguły jest to obrona bardzo niepewna, prowokująca kolejne niebezpieczne sytuacje. Tak było zarówno w Polkowicach, jak i Wągrowcu. Przez długie fragmenty rywale byli tłem dla zawiszan, ale w decydujących momentach, sytuacja się odwracała. Nie wiadomo dlaczego. Czyżby w grę wchodziła presja?

3. Błąd typowo piłkarski czyli granie na utrzymanie wyniku. Z tym wiąże się cofnięcie pod własne pole karne i gra tylko kontratakiem. - Można przypominać o tym cały czas i namawiać zawodników do pójścia do przodu, ale oni się cofają, to tkwi w ich podświadomości - tłumaczył trener Mariusz Kuras. I trudno się z nim nie zgodzić, ale pozostaje pytanie: dlaczego zawodnicy tak robią i nie potrafią dostosować się do poleceń szkoleniowca. Gdyby przesunęli ciężar gry choćby na 40 metr, to rywalom byłoby dużo trudniej dostać się pod ich bramkę. Jednak jeśli w dziewięciu skupiają się na bronieniu dostępu do własnej bramki, to przeciwnikom łatwiej jest wrzucić piłkę "na aferę'' i z tego skorzystać.

4. Nie umieją dobić rywala, chociaż mają ku temu okazje. Brakuje "zimnej krwi'' pod bramką przeciwnika. Ostatni przykład Marcina Tarnowskiego, który dwukrotnie na siłę uderzał w sam środek bramki, zamiast poszukać technicznego uderzenia po ziemi, przy słupku. Podobnie w Polkowicach okazję zmarnował Szymon Maziarz.

5. Brak koncentracji do ostatniej minuty. O tym już pisaliśmy przy okazji Polkowic. I znowu możemy to, niestety powtórzyć. Brak koncentracji powoduje niefrasobliwość w grze, a z tego biorą się sytuacje, po których zawiszanie tracą gole i bezcenne punkty.

Reasumując, nie można wszystkiego zwalać na czynniki zewnętrzne: brak szczęścia, błąd sędziego itp. Należy przede wszystkim samemu poszukać błędów w sobie i spróbować je wyeliminować lub co najmniej ograniczyć. Wtedy będziemy zależni od kogokolwiek w jak najmniejszym stopniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska