www.pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Kup Gazetę Pomorską przez SMS
Kup Gazetę Pomorską przez SMS
Kup Gazetę Pomorską przez SMS - kliknij
Na Okolu Gustlik wysadził w powietrze śluzę - najczęściej tak odpowiadają bydgoszczanie pytani, którą scenę z "Czterech pancernych i psa" kręcono w naszym mieście.
- Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie wysadziłby zabytkowej śluzy na Kanale Bydgoskim - uśmiecha się Jerzy Derenda, prezes Towarzystwa Miłośników Miasta Bydgoszczy. - Gustlik zniszczył atrapę zbudowaną dla filmu.
Ścieżka zwiedzania miasta śladem pamiątek po kręconych tu filmach mogłaby rozpoczynać się na Rybim Rynku. W sierpniu 1968 roku to tam właśnie twórcy "Czterech pancernych" nagrywali nocne zdjęcia podtopionego miasta Ritzen w Niemczech. O tym wydarzeniu pisze Marek Łazarz w książce "Czterej pancerni i pies. Przewodnik po serialu i okolicach".
Na potrzeby filmu powstał na Rybim Rynku basen o powierzchni kilkuset metrów kwadratowych. Napełniono go wodą, by udawał podtopiony rynek miejski.
- Okoliczni mieszkańcy mieli zabawę przez całą noc. Musieliśmy uważać, by ktoś przypadkowy nie znalazł się w kadrze - wspomina w książce Łazarza Jerzy Nitecki, ówczesny kierownik produkcji.
- Dlaczego by nie postawić na Rybim Rynku małej figury filmowego Szarika? - proponuje Derenda. - Jestem przekonany, że na odsłonięcie przyjechałby do nas, na przykład Janusz Gajos.
Przygoda Bydgoszczy z filmem nie kończy się jednak na wojennym serialu. Jednym z ciekawszych punktów projektowanej trasy byłaby Wyspa Młyńska, gdzie zdjęcia do filmu "Magiczne drzewo" kręcił w 2007 roku Andrzej Maleszka.
Okolice bydgoskiej Wenecji były też planem filmowym jedynego bydgoskiego kryminału. "Wśród nocnej ciszy" Tadeusza Chmielewskiego miał swoją premierę w 1978 roku.
Z kolei w 1969 roku Aleksander Ścibor-Rylski osadził w Bydgoszczy akcję filmu "Sąsiedzi". W dramacie o pierwszych dniach II wojny światowej wystąpili między innymi Jan Machulski i Marian Opania.
- Pomysł na taką ścieżkę w Bydgoszczy trzeba, co prawda, dopracować, ale według mnie jest trafiony - dodaje Jerzy Derenda.