pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
- Uznaliśmy, że najlepszy dla środowiska będzie czwarty wariant z północno-zachodnią obwodnicą Bydgoszczy - mówi Włodzimierz Ciepły, regionalny dyrektor ochrony środowiska w Bydgoszczy. - Wiadomo, że wszystkiego nie da się zachować, bo to w końcu duża inwestycja. Nasze zadanie sprowadzało się więc do ograniczenia do minimum szkodliwego oddziaływania drogi na otoczenie. Mimo to decyzja jest dobra i w odpowiedni sposób zabezpiecza środowisko - wyjaśnia. Dodaje też, że w przypadku Bydgoszczy obwodnica uchroni m.in. zbiornik wody pitnej pod Alejami Kardynała Wyszyńskiego.
Na 99,9 procent S5 będzie obwodnicą Bydgoszczy
Decyzja RDOŚ dodatkowo rozwiązuję kwestię przejścia "piątki" w rejonie Kowalewa - wschodnią, a nie jak wcześniej zapowiadano zachodnią stroną. - W ten sposób unikniemy kolizji z obszarem programu Natura 2000 - wyjaśnia Tomasz Okoński, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Dokument zostanie uroczyście podpisany i przekazany inwestorowi dziś w południe. Zadowolenia z tego nie ukrywa Marek Kowalczyk, szef bydgoskiego oddziału GDDKiA: - Nie ma co patrzeć wstecz, tylko brać się do roboty. Inwestycja ruszy w końcu z miejsca i to jest dla nas najważniejsze - mówi. Niestety, ponad dwuletniego opóźnienia, a tyle właśnie minęło od daty złożenia pierwszego wniosku o decyzję środowiskową dla S5, nie da się już nadrobić. Według aktualnych planów GDDKiA dopiero pod koniec 2011 roku będzie gotowy projekt budowlany drogi. Potem jeszcze trzeba będzie zdobyć zezwolenie na realizację inwestycji i ogłosić przetargi. Zakładając, że nie będzie już więcej żadnych opóźnień, budowa najwcześniej ruszy w połowie 2012 roku, a zakończy się po dwóch latach - być może na początku 2014 roku.
Opóźnienie jest jednak na tyle poważne, że zajmie się nim bydgoska delegatura Najwyższej Izby Kontroli. Urzędnicy przyjrzą się sprawie na wniosek Andrzeja Walkowiaka, bydgoskiego posła, który uznał dwuletnie męczarnie wokół raportu środowiskowego za skandaliczne. Przypomnijmy, że na zlecenie GDDKiA przygotował go polski oddział firmy Scott Wilson z Poznania.
- Nie można jednoznacznie wskazać winnego. To pytanie nie powinno nawet być kierowane do nas, tylko do instytucji, która wydawała decyzję - twierdzi Kowalczyk. Jego zdaniem na opóźnienie złożyło się kilka czynników: - Zmiana przepisów dotyczących raportu, brak jednolitych przepisów i chyba lęk przed utratą unijnego dofinansowania. A wiemy przecież, że każde uchybienie może skutkować odebraniem nam pieniędzy - mówi.
Nam tymczasem udało się ustalić, że sporą część winy ponoszą autorzy raportu, do którego było grubo ponad 50 uwag, również tak bezmyślnych, jak: brak aktualnych map, czy błędy w pisowni. Całość była kilka razy poprawiana, ale dopiero nowy raport, z 2010 roku, załatwił problem raz na zawsze.