To była bardzo słoneczna sobota, 2 czerwca 2018 r.
Pani Anna, 53-letnia torunianka, wjechała rowerem na skrzyżowanie Szosy Lubickiej i ulicy Olsztyńskiej na czerwonym świetle. W zderzeniu z autem marki Hyundai Elantra nie miała szans. Zmarła.
Był współwinny
- Zgromadzony materiał dowodowy nie pozostawia wątpliwości co do przebiegu wypadku. Dzięki dobrej jakości nagraniu z monitoringu i filmowi z kamerki innego samochodu, biegli i śledczy mogli prześledzić wydarzenia sekunda po sekundzie - podkreśla prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik toruńskiej prokuratury.
Zobacz także:Tragiczny wypadek na Szosie Lubickiej w Toruniu. Nie żyje rowerzystka
Za bezpośrednią przyczynę wypadku śledczy uznali zachowanie rowerzystki. Ale, uwaga! Współwinnym uznali też kierowcę hyundaia.
Był nim 31-letni Igor Y., australijski siatkarz pochodzenia rosyjskiego, który występował m.in. w barwach Łuczniczki Bydgoszcz. Sportowiec z Toruniem związał się prywatnie, żeniąc się z torunianką.
- Igorowi Y. zarzucamy, że przekroczył dozwoloną na skrzyżowaniu prędkość 70 km/h i jechał 81 km/h. Tym samym przyczynił się do wypadku, bo pozbawił się możliwości zatrzymania przed torem ruchu rowerzystki. Gdyby to zrobił, uniknąłby potrącenia kobiety - podkreśla prokurator Andrzej Kukawski.
Nie przyznaje się do winy
Igor Y. ma mieć proces przed Sądem Rejonowym w Toruniu.
Za przyczynienie się do śmierci na drodze grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Sportowiec nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że jechał w przekonaniu, iż na liczniku ma dozwoloną prędkość.
Kontrowersje budzi fakt, że po tragedii siatkarz wyjechał grać do Włoch i z tego powodu Prokuratura Toruń Wschód zawiesiła śledztwo.
Nie mogła się z tym pogodzić rodzina zmarłej rowerzystki. Nieoficjalnie wiadomo, że śledczy - za pośrednictwem żony i rodziny - wpłynęli na Igora Y. i ten stawił się w prokuraturze, gdzie usłyszał zarzuty.
Apelacja za noworoczną tragedię
Szosa Lubicka w Toruniu to, niestety, arena wielu tragedii. Jedną z głośniejszych był wypadek, do którego doszło około godz. 4.30 nad ranem w Nowy Rok 2018 r.
Rozpędzona taksówka marki mercedes, której prędkość biegły oszacował na 119 km na godzinę, z impetem uderzyła w dwoje ludzi przechodzących na pasach. Janina G. i Jerzy P., para 68-latków wracających z sylwestra od znajomych, zginęła na miejscu. Według biegłego i sądu - przyczynili się do tragedii, nie zachowując wystarczającej ostrożności jako piesi. Przed sądem za tragedię odpowiadał taksówkarz Mariusz G.
Wyrok Sądu Rejonowego w Toruniu z października 2018 r. (2,5 roku więzienia i 3-letni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi) nikogo nie usatysfakcjonuje. Wszyscy uczestnicy procesu odwołali się od niego.
Prokuratura wnioskuje o 6 lat bezwzględnego więzienia i orzeczenie 10-letniego zakazu. Adwokat rodziny ofiar do 6 lat żąda jeszcze zadośćuczynienia (po 20 tysięcy złotych dla każdego z #piątki dzieci). Taksówkarz i jego adwokat domagają się z kolei zmniejszenia kary do 1,5 roku. Apelacja 16 maja.
Flesz - wypadki drogowe. Jak udzielić pierwszej pomocy?