Chłopcy chcą walczyć, jak mówią, o sprawiedliwość. Codziennie dojeżdżają do szkoły do Świecia autobusem z Miedzna. W czwartek kierowca, jak utrzymują, wysadził ich po przejechaniu przez pasy, na placu manewrowym. - To nie prawda co mówi pan Oborski, że niby kierowca zatrzymał się przy tzw. "jęzorze". Zatrzymał się dokładnie pośrodku wjazdu szerokiego placu manewrowego. Tak więc niezależnie czy poszlibyśmy w lewo czy w prawo i tak byśmy wszyscy szli w czasie gdy na przejściu dla pieszych paliło się czerwone światło. Innej możliwości po prostu nie było, bo musieliśmy udać się do najbliższego chodnika. A stać przecież na placu manewrowym PKS-u nie mogliśmy bo tam co chwila autobusy się zatrzymują - tłumaczy Mateusz. Po naszym artykule udali się do Janusza Dzięcioła, komendanta Straży Miejskiej. Chcieli wiedzieć, czy mogą coś zrobić by anulowano im wystawione poprzedniego dnia mandaty. - Usłyszeliśmy, że to nasz problem i że jeśli się pod nimi podpisaliśmy to znaczy że zgadzamy się na karę - oburza się Paweł.
Chłopcy wcześniej wnikliwie jednak oglądali mandaty i zauważyli, że na dwóch jest wpisana niewłaściwa data. - Nas ukarano w czwartek a na dokumencie strażnik napisał, że to był 14.11. - mówi Mateusz. Zwrócili więc na to uwagę komendantowi. Jak twierdzą, dwa mandaty zostały im anulowane, przez błąd strażnika. Mateusz, jednak będzie musiał zapłacić. - Ja miałem wpisaną poprawną datę czyli 13.11 i pan komendant powiedział na to "masz chłopie pecha". A nam już nawet nie chodzi o te mandaty, ale o sprawiedliwość - denerwował się. - To PKS powinien ponieść odpowiedzialność, nie my. Bo strażnicy miejscy widząc jak nieprawidłowo zatrzymuje się kierowca autobusu powinni jemu zwrócić uwagę, że naraża nas pasażerów na niebezpieczeństwo. A tymczasem nie karze się kierowcy który źle się zatrzymał a nas, że szliśmy z autobusu w stronę chodnika.
_Temu zdarzeniu przyglądał się nasz Czytelnik, który akurat wyszedł ze sklepu w którym robił zakupy. - Oburzyło mnie w jaki sposób ci strażnicy podchodzili do tych młodych ludzi - mówi pan Jerzy. - Mam szwagra policjanta i wiem, że mundurowy powinien mieć postawę, powinien przedstawić się i stać w takiej odległości by na byty nam nie nadepnął. A tymczasem strażnicy wyłapywali najwyższych z grupy wskazując placem -" ty, ty i ty do mnie". Na dodatek, jeden z nich podczas rozmowy z tymi chłopcami stukał sobie długopisem w notatnik, a drugi antenką mikrofalówki w ramię. Ja to odbierałem jako "słuchajcie no kolego". To oburzające. Zaraz mi się czasy PRL przypomniały. Jeżeli to by na mnie trafiło, to bym inaczej z nimi rozmawiał! - mówił oburzony.
Włodzimierz Oborski, kierownik PKS w Świeciu po naszym artykule rozmawiał z kierowcami. Zwrócił im uwagę. W niedzielę kolega z redakcji wracał nocą z Polskiego Konopatu, mógł wysiąść z autobusu dopiero na placu manewrowym bo tak zatrzymał się kierowca. - _Skoro są takie sygnały, jeszcze raz rozmawiał będą z kierowcami, zostaną pouczeni - zapewnił nas wczoraj kierownik.
Paweł, Darek i Mateusz, jak mówią, w szkole w której się uczą, opowiadali o zdarzeniu. Wszyscy ich popierają. - Rozmawialiśmy z nauczycielami i zgadzają się z nami, a ksiądz na lekcji religii powiedział nawet że nie mamy się poddawać - mówią.
Chcemy sprawiedliwości
(jam)

W piątkowym wydaniu "Pomorskiej" pisaliśmy o trzech uczniach, którym strażnicy miejscy w Świeciu wystawili mandaty. Ich zdaniem niesłusznie i chcą to udowodnić. Okazało się że tylko jeden z nich mandat będzie musiał zapłacić. Przez błąd strażnika.