Janusz Błażejewicz stwierdził podczas ostatnich obrad Rady Miasta, że ma zastrzeżenia do poprawek wniesionych w materiałach sesyjnych.
- Dyskutowaliśmy już, że ma być kupiony jeden laptop dla Biura Rady - mówił Błażejewicz. - Dlaczego w materiałach pojawiają się dwa? Trzeba sprawdzić czy jeden będzie spełniał swoją rolę, czy jest potrzebny zakup drugiego. Dzisiaj nie ma takiej konieczności.
Sprawę wyjaśnić próbowała sekretarz Urzędu Miasta.
- Komisja Rewizyjna wnioskowała o dwa laptopy do Biura Rady, by usprawnić pracę pań obsługujących biuro - tłumaczyła Tatiana Syta. - Obliczyliśmy, że na dwa laptopy potrzebujemy sześciu tysięcy złotych. Potem pojawił się wniosek, by kupić jeden. Sprawdziliśmy czy za maksymalnie 3,5 tysiąca złotych uda się kupić dwa. Okazało się, że technika szybko idzie do przodu i wystarczy nam środków. Nie tracimy pieniędzy, a usprawniamy pracę w biurze Rady Miasta zamiast jednego wypasionego kupując dwa - po 1,7 tysiąca złotych każdy.
Janusz Błażejewicz stwierdził, że według niego co innego wynika z zapisów w uchwale.
- Jeżeli jest tak, jak mówi pani sekretarz, że na oba laptopy wystarczy 3,5 tysiąca złotych, to jestem za - przyznał Błażejewicz. - Bo ważne jest nie to, ile laptopów się kupi, tylko ile się na nie wyda.
Burmistrz Mariusz Kędzierski nie krył zirytowania.
- Janusz, siedzisz tak blisko pani sekretarz, dzieli was tylko pani skarbnik, wystarczyło ją zapytać - zwrócił się do radnego burmistrz. - Niewiele brakowało, a wniosek upadłby. I zostałby kupiony jeden laptop za 3,5 tysiąca złotych zamiast dwóch - i nic by nie wyszło z ułatwienia paniom pracy. Przyznasz, że zapytanie o to byłoby szybszym rozwiązaniem niż czekanie do sesji i zadawanie pytań na mównicy?
To oburzyło z kolei radnego Błażejewicza.
- Jak dostaję materiały, to mam pytać każdego urzędnika czy opisówka się zgadza? - odpowiedział pytaniem rajca.