Sąd Okręgowy w Poznaniu uzasadniając wyrok podkreślał: "Nie można usprawiedliwiać stanem wyższej konieczności zachowania księdza, który chcąc zapobiec profanacji upuszczonej hostii, uderzył dziecko w twarz", podaje RP.
Ksiądz nie przyznaje się do winy
Podczas udzielania komunii, jeden komunikant upadł na posadzkę. Wówczas 10-latek spontanicznie schylił się, by podnieść komunię. W tym momencie został uderzony przez proboszcza w twarz. Rozpłakał się i wybiegł z kościoła. Rodzice malucha złożyli zawiadomienie do prokuratury.
Ksiądz ze Świecia nad Osą pod Grudziądzem nie udzielił chrztu i ślubu. Był pijany!
Ksiądz nie przyznawał się do zarzucanego mu czynu. Twierdził, że "odsunął ręką dziecko, które także schyliło się by podnieść Najświętszą Hostię".
Prokuratura po przeprowadzeniu postępowania, wystosowała jednak akt oskarżenia przeciwko księdzu. Sąd Rejonowy w Szamotułach uznał duchownego za winnego naruszenia nietykalności cielesnej chłopca. Proboszcz odwołał się od wyroku. Jednak Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy orzeczenie SR w Szamotułach.
Sąd: Uderzenie nie było przypadkowe
Na podstawie zeznań świadków sąd pierwszej instancji ustalił, że do uderzenia dziecka doszło i nie było ono przypadkowe.
Sąd Okręgowy z kolei podkreślił również, że nic nie usprawiedliwia zachowania oskarżonego, który uderzył w twarz małoletniego, gdy ten odruchowo schylił się i chciał podnieć upuszczony przez oskarżonego komunikant. Wystarczyłoby po prostu powstrzymać chłopca przez podniesieniem komunikantu lub powiedzieć mu, aby tego nie robił.
Parafianka z Bydgoszczy za głośno śpiewała w kościele, ksiądz poszedł na.... policję!
Sąd także zaznaczył, że w chwili zdarzenia istniały bowiem inne sposoby zapobieżenia profanacji hostii, nie ingerujące w sferę nietykalności cielesnej pokrzywdzonego. Oskarżony kapłan nie działał w stanie wyższej konieczności.
Jeździ samochodem za 120 tys. zł
Obrona kapłana w apelacji wykazała, że ksiądz zarabia 2,5 tys. zł miesięcznie co może stanowić problem w uiszczeniu 5 tys. zł grzywny. Ustalenia Sądu jednak wskazały, że proboszcz nabył auto o wartości ok. 120 tys. zł. A to zdaniem Sądu budzi zastrzeżenia co do faktycznie osiąganych dochodów oskarżonego. Dlatego sąd nie obniżył grzywny.