- W dobrym - odpowiada starosta Stanisław Skaja, który jako przedstawiciel powiatu jest liderem prac nad miejskim obszarem funkcjonalnym. - Wiemy, czego chcemy i wiemy, o co chcemy walczyć.
Jak podkreśla, nie ma punktów zapalnych, a są negocjacje. A te zakładają, że można osiągnąć kompromis. - Do przedsięwzięć wcześniej rekomendowanych przez zespół marszałka chcemy dołączyć te odrzucone - mówi Skaja.
Czyli co?
M.in. na liście dezyderatów jest droga dojazdowa do Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Nowym Dworze, która ma omijać miasto, by śmieciarki nie zablokowały go na amen. To wspólny interes chojniczan i człuchowian, bo samorządy z obydwu powiatów są w śmieciowej spółce.
Tak samo wspólna jest chęć modernizacji drogi 22 poprzez m.in. budowę ścieżek rowerowych. Teraz jest tak, że "berlinka" na pewnych odcinkach jest zmodernizowana, a na innych nie, a ścieżki rowerowe to naturalny i niezbędny łącznik. - Chcemy połączyć naszą "Kaszubską marszrutę" z człuchowskim programem budowy ścieżek rowerowych pod nazwą "Kasztelania szczytnieńska" - informuje starosta.
Tak samo chojniczanie będą się ubiegać o budowę instalacji do odzyskiwania energii i zastosowanie najnowszych technologii przy zagospodarowaniu odpadów. Człuchowianie nie odpuszczą przebudowy drogi powiatowej Koczała-Przechlewo i mostu w Lisewie, a także tego, co najbardziej zabolało podczas wcześniejszej rundy - modernizacji szpitala poprzez rozbudowę usług opiekuńczych, psychiatrycznych i hospicyjnych.
W dzisiejszych negocjacjach weźmie udział 11 osób z Chojnic i Człuchowa. Po drugiej stronie zasiądzie nie wiadomo jak liczny zespół ekspercki marszałka.
- Potrwa to co najmniej dwie godziny - mówi starosta. - Powinniśmy ustalić, jakie projekty będą rekomendowane do dalszego procedowania.
Zobacz także: Strategia rozwoju Chojnic do roku 2020 już przyjęta
Co będzie, jeśli dezyderaty chojniczan i człuchowian nie znajdą uznania w oczach gdańszczan?
- Będą inne konkursy i inne możliwości - ma nadzieję starosta. - Także takie, w których będą mogły wziąć udział takie podmioty, jak Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum czy spółka "Opus".
Jak dodaje, to dopiero pierwszy etap, bo przecież marszałka czekają jeszcze trudne rozmowy z Brukselą, po których zakończeniu będzie wiadomo, na jakie pieniądze można liczyć.
Czytaj e-wydanie »