Nasz Czytelnik jechał pociągiem relacji Gdynia - Chojnice, miał zamiar przesiąść się do jadącego do Szczecinka. Nie był sam. Jednak podróżni jadący do Człuchowa pobiegli na dworzec autobusowy, a on wraz z pasażerką jadącą do Szczecinka i innym pasażerem z biletem do Człuchowa zostali na lodzie.
Mimo podjętych negocjacji, by pociąg zaczekał na nich w Człuchowie, gdzie dojechaliby taksówką, nic z tego nie wyszło, bo dyspozytorka nie mogła podjąć decyzji, by pociąg czekał na nich od 5 do 10 minut. W tej sytuacji trójka podróżnych musiała skorzystać z taksówek, by dostać się do domu.
Gołuchowski napisał już skargę do Pomorskiego Zakładu Przewozów Regionalnych w Gdyni. Oczekuje zwrotu pieniędzy za taksówkę, bo jak twierdzi - na przeprosiny nie ma co liczyć.
- To był wieczór, 18.50 - opowiada "Pomorskiej". - Jest pytanie, czy to jest w ogóle po ludzku, Co się dzieje z PKP, jeżeli zostawia ludzi na stacji?
Podkreśla, że sam pracuje w tej firmie od 35 lat i jeszcze coś takiego go nie spotkało.
Eugeniusz Manikowski z Urzędu Marszałkowskiegu, który odpowiada za przewozy regionalne, powiedział nam, że jeszcze nie wiadomo, w jakim tempie zostanie rozpatrzona skarga.
- Musimy sprawdzić wszystkie okoliczności - zapewnia.