Europejskie Dni Dziedzictwa to największy projekt społeczny i edukacyjny, prawdziwe święto zabytków w całej Europie. Co roku uczestniczy w nim także chojnickie muzeum, proponując wycieczkę w nieznane. W tym roku jej uczestnicy mieli okazję zapoznać się z myślą techniczną, a także z ginącymi zawodami. Choć nie tylko.
W wypełnionym co do jednego miejsca autokarze od początku panowała doskonała atmosfera, bo pogoda dopisała i tak było aż do końca wyprawy. Pierwszy przystanek był w skansenie kolejowym w Kościerzynie, gdzie można było podziwiać parowozy z minionej już epoki. Wszystkim spodobało się zwiedzanie wagonów kolejki wąskotorowej z drewnianymi siedziskami i piecykiem, a także bardzo ubożuchnym "Warsem"...
W Sianowie można było zobaczyć słynne na całe Kaszuby sanktuarium z figurką Maryi z dzieciątkiem, do której z całego Pomorza pielgrzymują zakochani, młodzi małżonkowie i małżeństwa o długim już stażu. Ksiądz wikariusz barwnie opowiadał historię cudownej figurki, a także częstował...tabaką, która w czasie mszy krąży wśród wiernych, a dla kapłana mówiącego homilię czas jej wędrowania jest równoznaczny ze stopniem zainteresowania słuchaczy. Im dłużej, tym lepiej. Przed kościołem można było nabyć "odpustowe" cukierki o różnych kolorach i smakach i pochodzić po alejkach przed sanktuarium.
W Chmielnie po fabryce Neclów oprowadzał siostrzeniec ostatniego z garncarskiego rodu - Rafał Elas Necel. Opowiedział o historii warsztatu, a potem jego brat Karol pokazał, jak na kole garncarskim powstają dzbanki i świeczniki. Można było zajrzeć do pieca, gdzie tu cudeńka są wypalane i obficie zaopatrzyć się w "skorupy", których na półkach nie brakowało.
W drodze do Kartuz wycieczka zatrzymała się w Łapalicach, gdzie powstaje coś na kształt zamczyska, ale ponieważ całość chroni ogromny mur, więc można było zobaczyć jedynie zarysy dzieła. Na dodatek komuś nie spodobało się wtargnięcie wycieczkowiczów na drogę przy zamku i uczestnicy wyprawy zastali przy powrocie zamkniętą na trzy spusty bramę. Było deliberowanie, co dalej, czy wzywać policję, czy skakać przez płot, co bardziej odważne panie uczyniły, ale wreszcie pojawił się klucznik i droga była wolna. Ostrzegamy - nie zapuszczajcie się tam, bo nie spotka was miłe przyjęcie!
W samych Kartuzach było zwiedzanie kolegiaty kartuzów, bardzo pięknego kościoła, którego dach przypomina wieko trumny, a wyposażenie wnętrza zadziwia przepychem i mistrzostwem wykonania. Tam też co niektórzy podpisali się pod projektem pomocy w powrocie do Ojczyzny repatriantom.
A po obiedzie - w drogę do domu! Na pewno nie był to czas stracony. Andrzej Gąsiorowski, szef TPM zachęcał do kolejnych eskapad i dziękował tym, którzy najbardziej się przy obmyślaniu trasy nabiedzili.