Chojnice. Wieczór poetycki z Janem Sabiniarzem
Jan Sabiniarz, poeta, malarz, architekt był ostatnio gościem w Miejskiej Bibliotece Publicznej i mimo mroźnej aury przyszło go posłuchać wielu ludzi.
Jak wyznał, pisze prawie bez przerwy i pewnie ma już na koncie ze dwa tysiące osiemset wierszy. Lubi rymowane, bo kojarzą się ze śpiewaniem, a tematy się do tego nadają.
- Nie kieruję się owczym pędem - mówi. - Nie ma jednej jedynej recepty na poezję. Nie boję się banału, a co mnie obchodzi, że ktoś już kiedyś podziwiał ten zachód słońca? Namalował jelenia na rykowisku? Teraz to będzie mój zachód słońca i mój jeleń.
Panom z TV dziękujemy
Zastanawia się często, czy poezja jest potrzebna. I odpowiada, że pewnie tak, skoro są wciąż słuchacze i czytelnicy. Pisanie to wydobywanie czegoś cennego z samego środka, z wnętrza człowieka, to sztuka światła, a nie blasku.
Dlatego w jego wierszach jest tyle harmonii i choć zdaje sobie sprawę, że jest pewien dysonans pomiędzy realnym światem a jego wizję, nie chce tego zmieniać.
- Pisałem kiedyś wiersze polityczne, ale nie chcę już tego robić - mówi. - Jeżeli miałbym wpuścić tych panów, których widzimy w telewizorze, i tutaj, to ja dziękuję.
Więc te mocne, ostre i drastyczne wiersze, które jednak powstają, chowa gdzieś głęboko i raczej nie pokazuje na wieczorach autorskich.
Powałki z gwiazdami
Chwali sobie życie na wsi, w Powałkach, z dala od miejskiego zgiełku. Można tam znaleźć spokój, prawdziwą ciszę, gwiazdy i księżyc, które świecą naprawdę, nierozproszone przez uliczne lampy. I te cudowne rzeczy dookoła bardzo go inspirują.
A z drugiej strony Toskania, w której się zakochał i nawet czasami stwierdza, że wciąż jest tam duchem, a ciałem w Polsce. Tamte krajobrazy i włoska sztuka zapadły mu w pamięć, a przeżycia były na tyle silne, że z marszu powstawały wiersze.
Nie wraca już do Rosochatki, gdzie się urodził, bo nie ma już tam śladów dzieciństwa, wszystko się zmieniło.
- Zginęła prostota i duch ciągłości - mówi. - Po zgrzebnych peerelowskich domach poszliśmy we wzorce amerykańskie, niemieckie i jeszcze jakieś, ale one nie mają żadnego związku z nami.
Obiecuje, że spotka się z czytelnikami na wiosnę. Może nawet weźmie ze sobą gitarę.