Krzysztof Haliżak, radny niezrzeszony w żadnym klubie, już na samym początku poniedziałkowej sesji podniósł temperaturę na sali obrad. Przy omawianiu zmian w budżecie zakwestionował dwie pozycje - zaproponował, by zdjąć kwotę 248 tys. zł i 70 tys. zł.
Ta pierwsza to pieniądze na realizację imprez kulturalnych i utrzymanie baszty przy ul. Sukienników, gdzie mieści się galeria Trzebiatowskiego. Druga kwota to "promocja samorządu", za tym enigmatycznym określeniem kryje się goszczenie u nas delegacji z zaprzyjaźnionych krajów.
Haliżak uważa, zresztą cytując burmistrza Finstera, że szkoda pieniędzy miejskich na urządzenie np. koncertu Dody na rynku w ramach Dni Chojnic. - Dlaczego więc mamy finansować koncert Maleńczuka - pyta. - Bierzmy pod uwagę, że w Chojnicach udaje się ściągać zespoły bez udziału funduszy z budżetu, przykładem może być działalność Kornela Lewy.
Po drugie - proponuje, by sprzedać za okrągłą sumkę, np. 100 tys. zł jeden z obrazów Janusza Trzebiatowskiego i w ten sposób mieć pieniądze na utrzymanie baszty.
Z kolei zamiast promocji samorządu radny chętnie widziałby utworzenie funduszu reprezentacyjnego, który posłużyłby na ten sam cel, ale na pewno co nieco udałoby się zaoszczędzić...
Reakcja burmistrza Arseniusza Finstera była natychmiastowa. - Znajdę sponsorów na koncert Maćka Maleńczuka - zapewnił. - Proszę dać mi szansę!
Podkreślił, że w kwocie 248 tys. zł jest także dotacja na Chojnicką Noc Poetów, na teatralną fiestę, a tych imprez nie da się sfinansować z innych źródeł. Co do 70 tys. zł na promocję samorządu - każda złotówka z tych wydatków jest pod lupą komisji rewizyjnej, a fundusz reprezentacyjny jest po prostu niepotrzebny. - Ja nie kupuję koniaku za pieniądze z budżetu - stwierdził burmistrz.
Nie pochwalił pomysłu sprzedaży obrazów Trzebiatowskiego: - To co, mamy też sprzedawać część kolekcji Albina Makowskiego albo coś z muzealnych zbiorów - pytał.
- No nie, kultury nie da się całkowicie puścić na wolny rynek - oponował Piotr Pawlicki z ChRS.
A potem wniosek Haliżaka padł.
Samorząd to nie tylko chodniki i jezdnie. Do życia potrzebna jest też kultura. Dziwne, że Krzysztof Haliżak o tym nie wie.
Czytaj e-wydanie »