A te na pewno nie będą łatwe. W piątek miała się skończyć ocena merytoryczna wniosków, których jest 53 na sport i 33 na kulturę. Co ciekawe, jest ogromna różnica w apetytach stowarzyszeń i w możliwościach miejskiej kasy.
- Na sport mamy ok. 450 tys. zł, a wniosków na 1 mln 200 tys. zł - wyjaśnia wiceburmistrz Edward Pietrzyk, który nadzoruje przyznawanie grantów. - A na kulturę jest w tej transzy 120 tys. zł, zaś stowarzyszenia chciałyby dostać 360 tys. zł.
Jak wynika z tego zestawienia, komisje będą musiały użyć nożyczek i kto wie, jak to się skończy...
Już teraz wiadomo, że odrzuciły siedem wniosków. Trzy z kategorii sport, głównie z powodu przedłożenia ofert niezwiązanych z celami stowarzyszeń; cztery z kultury, bo wystąpiły w nich błędy kosztorysowe albo oferty nie korespondowały z celami stowarzyszenia, albo nie były podpisane przez upoważnione do tego osoby.
Do wtorku komisje chcą się uporać z robotą, która jest w tym roku wyjątkowo żmudna, bo jest wspólne czytanie aplikacji i potem dyskusja, a pikanterii sprawie dodaje fakt, że z uwagi na zmienione przepisy o zasiadaniu w komisjach o wnioskach sportowych wypowiadają się ludzie raczej znający się na kulturze, odwrotnie zaś jest w drugiej kategorii. Chodzi o to, by uniknąć posądzenia o stronniczość.
- To na pewno bardzo niekomfortowe dla nas - wzdycha Pietrzyk. - Ale tak zarządził ustawodawca i musieliśmy się do tego dostosować.