Trefl Sopot - Polski Cukier Toruń 96:67
Kwarty: 24:12, 23:16, 28:23, 21:16
TREFL: Leończyk 18, Haws 17 (2), Gruszecki 14 (4), M. Kolenda 7 (1), Moten 2 oraz Ł. Kolenda 14 (2), Olejniczak 13, Kowalenko 5 (1), Paliukenas 4, Pułkotycki 2, Ropa 0, Ziółkowski 0.
POLSKI CUKIER: Jackson 20 (3), Trotter 9 (1), Diduszko 6, Kulig 5, Cel 2 oraz Bragg 20 (4), 7 zb., Woods 5, Perka 0, Wieluński 0, Samsonowicz 0, Kondraciuk 0.
Torunianie pojechali do Sopotu po czterech kolejnych zwycięstwach u siebie i pierwszą wygraną w sezonie na wyjeździe. Trefl w ostatnim meczu skompromitował się w defensywie i było widać, że sporo gospodarze nad tym pracowali. Goście od pierwszych akcji odbijali się od defensywy Trefla. Pierwszy raz z gry trafił dopiero w 6. minucie Diduszko.
Gospodarze wykorzystali swoją pracę w obronie i po serii trafień z dystansu Gruszeckiego oraz Hawsa odjechali na 24:8. To była koszmarna kwarta w ofensywie: 1/11 z gry i 9 strat.
W 2. kwarcie nie było lepiej. Co prawda niemoc z dystansu przełamał Jackson, ale po drugiej stronie wciąż skuteczny był Gruszecki i przewaga Trefla urosła do 19 punktów. Odepchnięci od kosza torunianie byli bezradni. Znakomity w ostatnich meczach duet Cel - Kulig do przerwy miał 1/8 z gry i 9 strat!
Trener Jarosław Zawadka w przerwie prochu nie wymyślił. Polski Cukier nie miał żadnych argumentów w ataku. Damian Kulig najczęściej szukał piłki na obwodzie, Aaron Cel pudłował rzut za rzutem. Po kolejnych akcjach Leończyka było już 61:32 w połowie 3. kwarty.
Dopiero pod koniec tej części goście otworzyli się w ataku, m.in. trzy razy z dystansu trafił Bragg. Ratunku szukali głównie w akcjach indywidualnych, a najlepiej o tym świadczy zaledwie 9 asyst w całym meczu. Nieliczne zrywy niewiele mogły zmienić, bo w obronie wciąż pozwalali rywalom na zbyt wiele.
