MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Co tam panie w polityce? Chińczyki trzymają się mocno... Polityczne wróżenie z fusów "Gazety Pomorskiej"

Jacek Deptuła
fot. Jarosław Pruss
Jasnowidz z Człuchowa czarno widzi rok 2011. I to zarówno w naszych portfelach, jak i w polityce. My, na szczęście, nie poddajemy się pesymizmowi: w polityce krajowej będzie co prawda śmieszniej i głupiej, ale w regionie wstrząsów nie przeżyjemy.

Wojna polsko-polska

To prawda, że trudno być optymistą, ale aż tak źle chyba nie będzie. Jeśli nie wydarzy się coś nadzwyczajnego, to ten rok w polityce zdominują trzy wydarzenia: oficjalny raport z katastrofy smoleńskiej (a raczej dwa - polski i rosyjski), polskie przywództwo w UE oraz - niestety - wybory parlamentarne.

Na temat smoleńskiej tragedii niewiele wiemy, a także nie znamy dobrze stopnia przygotowań do polskiej prezydencji. Wiemy tylko tyle: według opozycyjnego PiS i SLD jest fatalnie, natomiast zdaniem koalicji rządowej jest świetnie. Gdyby jednak pokusić się o prognozę, to na plus Polski przemawia jeden argument. W ostatnim dwudziestoleciu politycy potrafili dogadać się w najważniejszych sprawach państwa na forum międzynarodowym (wyjąwszy okres rządów braci Kaczyńskich). Zatem bądźmy optymistami - kompromitacji nie będzie. Chyba że zdarzy się trzęsienie ziemi np. w postaci wiosennych wyborów parlamentarnych, które wygra PiS. W takiej sytuacji wszystko będzie możliwe. Trudno prognozować, czy Platforma zdecyduje się na wcześniejsze wybory, mimo czekającego ją spadku poparcia.

Ale jak w każdym roku wyborczym, będziemy świadkami wielu zaskakujących wydarzeń. Już wiosną zacznie się ze strony opozycji totalna, liczona pod wyborczy wynik, krytyka rządów Donalda Tuska. Kiepskiego stanu finansów państwa rzeczywiście nie usprawiedliwi się już żadną "zieloną wyspą".

Taki będzie 2011 rok! Przepowiednia jasnowidza z Człuchowa Krzysztofa Jackowskiego dla Polski i świata

Prezes nie zmieni zdania

Wojnę polsko-polską podsycą niebywale oficjalne wyniki śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Będą to prawdopodobnie dwa raporty różniące się oceną stopnia winy polskich pilotów i rosyjskich wojskowych z lotniska. Ale już dziś można z całą pewnością powiedzieć, że Jarosław Kaczyński (a zatem całe PiS)nie zmieni w tej sprawie zdania. W najlepszym przypadku (w co i tak trudno uwierzyć) nie będzie mowy o zamachu, lecz tylko "pewnym porozumieniu pewnych ludzi z pewnymi kręgami zbliżonymi do Kremla" oraz pełna polityczna odpowiedzialność PO za śmierć Lecha Kaczyńskiego.

Raport z katastrofy może mieć duże znaczenie podczas wyborów dla Platformy. Jeśli światło dzienne ujrzą jakieś niesłychane zaniedbania rządu, PO straci może nawet i 10 procent poparcia. Jeżeli natomiast nie wydarzy się nic istotnego, wybory wygra Platforma, zdobędzie niewiele ponad 40 procent, o 15 - 20 procent więcej od PiS. I znów Donald Tusk będzie musiał szukać koalicjanta - pytanie tylko, czy będzie nim PSL czy też SLD. Najpewniej będą to znów ludowcy, bo wieś - po upadku Samoobrony - zagłosuje jak zawsze na swoich. Grzegorzowi Napieralskiemu nie uda się bowiem wprowadzić nowej jakości socjaldemokracji.

Zagadką pozostaje natomiast wynik dwóch tworzących się partii: Janusza Palikota oraz uciekinierów z PiS. Jeżeli - jak dotąd - ugrupowania te będą mało wyraziste i bez przełomowych programów, zdobędą w skali kraju może kilka, kilkanaście mandatów.
Nie bez znaczenia będzie też stanowisko Kościoła katolickiego, który podczas wyborów w większości opowie się, jak zwykle, po stronie PiS. W 2011 roku nie należy też spodziewać się też nowej jakości w polskim Kościele. Nadal przewagę będą mieli konserwatywni, wręcz fundamentalistyczni hierarchowie. Episkopat nadal będzie udawał, że polski Kościół jest jednością i nadal nie dostrzeże, że zaczęła się druga dekada XXI wieku.

Kukurydza w senacie

A co w regionie? Niestety, nadal województwo kujawsko-pomorskie nie będzie miało silnej reprezentacji w parlamencie i rządzie. Nawet biorąc pod uwagę niewielkie kompetencje wojewody - rola Rafała Bruskiego sprowadzała się do przecinania wstęg.
Podczas trzech lat tej kadencji Sejmu nie było ani jednej zdecydowanej akcji 30 kujawsko-pomorskich parlamentarzystów w obronie interesów województwa. Ale to już taka niechlubna tradycja. Komiczne i nieskuteczne zabiegi o trasę szybkiego ruchu S5 to symbol ich nieporadności.

W naszej parlamentarnej mizerii - szczególnie Platformy - chciałoby się powiedzieć za Barackiem Obamą, że czas na zmiany. Ale na to się nie zanosi. Na listach wyborczych do Sejmu i Senatu znajdą niemal wszystkie te same nazwiska, co trzy lata temu. Kto z nas np. słyszał o sejmowych dokonaniach Janusza Dzięcioła z PO? Dlaczego jego partyjny kolega Grzegorz Roszak zabrał w tym roku głos "aż" dwa razy? Równie aktywny był senator Michał Wojtczak z Torunia. Zadał w tym roku też dwa pytania ministrom. Pierwsze - o spółkę Dacsa Polska sp. z o.o przetwarzającą kukurydzę. Drugie pytanie dotyczyło toruńskich wędkarzy. Nawet jak na "izbę dumania" to doprawdy żenująco niewiele.
Ale na listy wyborcze trafią znów ci sami. Nie dlatego, żeby tego chcieli wyborcy, tylko partyjni bossowie. Wystarczy im dać odpowiednio wysokie miejsce na liście i - czasu zmiany nie będzie.
Ciekawie zaś potoczyć się mogą losy posłów Wojciecha Mojzesowicza i Andrzeja Walkowiaka. Bodaj po raz ostatni zmienili partyjne barwy i znaleźli się w ugrupowaniu Joanny Kluzik-Rostkowskiej Polska Jest Najważniejsza. Jeśli ta partia przepadnie w jesiennych wyborach, obaj bydgoscy parlamentarzyści będą musieli pauzować przynajmniej przez cztery lata.

Należy też podziewać się o wiele większej aktywności posła PiS Zbigniewa Girzyńskiego. Jego ambicje sięgają o wiele wyżej aniżeli pełnienie roli "prostego posła". Anna Sobecka natomiast może liczyć ciągle na poparcie swoich wiernych fanów skupionych wokół Radia Maryja. Szeregi tych rodzin co prawda maleją, ale nie na tyle, by toruńska posłanka wylądowała na politycznej emeryturze. Wieczni wydają się być posłowie Jerzy Wenderlich (SLD) i Eugeniusz Kłopotek (PSL). Trudno wyrokować, czy Ewa Kierzkowska z Włocławka (PSL, obecnie wicemarszałek Sejmu), będzie już na tyle rozpoznawalna, że ponownie trafi na Wiejską. Raczej tak, bo ludowcy słyną z tego, że potrafią w końcu osiągać swoje cele. I to nie dlatego, iż są tacy wspaniali. To wieś innego wyboru nie ma.

Nadal trwać będzie cicha wojna między przedstawicielami Platformy z Torunia i Bydgoszczy. I nadal Paweł Olszewski z Teresą Piotrowską (oboje z Bydgoszczy) będą musieli ulegać Tomaszowi Lenzowi, który po raz kolejny został szefem regionalnej PO.

Chcemy więcej niż gęsiny

Niewiele zmieni się w samorządzie regionu. Niekwestionowanym zwycięzcą okazał się dotychczasowy marszałek województwa Piotr Całbecki z PO. W sejmiku Platforma nie ma bezwzględnej przewagi, lecz z poparciem PSL uda się jej prawie wszystko przeforsować. Prace sejmiku przebiegać będą zatem w utartym przez marszałka Całbeckiego szlaku - bez fajerwerków, ale też bez większych wpadek.
Podobnie będzie w miastach regionu - Toruniu, Włocławku, Grudziądzu oraz Inowrocławiu. Natomiast najciekawszą sytuację zaobserwujemy w Bydgoszczy. Rafał Bruski, nowy prezydent (b. wojewoda, który nie odznaczył się dotąd szczególnymi dla regionu zasługami) obiecywał zmianę jakości bydgoskiej władzy. Dość obiecująco wygląda tandem Rafał Bruski (PO) - Jan Szopiński (SLD), ale liczyć się z trzeba, że rządzenie rozpoczną od narzekania na zadłużenie miasta. Mają ogromną szansę i powinni pamiętać, że za cztery lata kolejne wybory.

A podział Polski nadal będzie przebiegał wzdłuż granic zaborów - do PiS należy wschód, do PO - zachód.

Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska