Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czekając na śmierć

Andrzej Bartniak
Zaatakowała mnie sarna. Brzmi niemal jak żart. Ale Mateuszowi Kozłowskiemu z Plewna nie jest do śmiechu. Istnieją obawy, że zwierzę miało wściekliznę.

     Miniona niedziela. Godzina 5.20 rano. Mateusz Kozłowski wracając do domu zauważył na podjeździe sarnę. Widok był o tyle niezwykły, że w sąsiedztwie nie ma lasów i niezwykle rzadko tak blisko zabudowań zapuszczają się leśne zwierzęta.
     Gdy wysiadł z samochodu, koziołek zaatakował.
     - Zupełnie nie spodziewałem się takiej reakcji - mówi syn sołtysa Plewna. - Przestraszyłem się, bo zwierzę było bardzo agresywne. Silnie uderzało głową w moje kolana, próbowało ugryźć i chyba mu się to udało, bo zauważyłem na ręce krew.
     Takie zachowanie, wbrew naturze płochliwej sarny, natychmiast wzbudziło podejrzenie, że może mieć wściekliznę. Dlatego pan Mateusz postanowił ją złapać. Tak, jak się spodziewał, rozwścieczony koziołek pobiegł za nim, gdy ten skierował się w stronę ogródka. Będąc wewnątrz przeskoczył przez płot i szybko zamknął furtkę. Napastnik znalazł się w potrzasku. Całe zdarzenie trwało ok. 10-15 minut.
     Proszę czekać
     
- Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, był telefon do wójta - relacjonuje Mateusz Kozłowski. - Za pierwszym razem nie odebrał. W końcu był niedzielny poranek. Oddzwonił później i obiecał, że zaraz zajmie się sprawą. W międzyczasie skontaktowałem się z policją, poprosiłem o pomoc. Kazali mi przechować zwierzę. Okazało się, że nie ma nikogo, kto mógłby je ode mnie zabrać.
     Po południu w gospodarstwie zjawił się weterynarz z Bukowca. Stwierdził, że możliwe są dwa rozwiązania. Wścieklizna lub jakieś zaburzenia układu nerwowego. W tym czasie w ogródku sąsiadującym z drogą, sarnę przychodziły oglądać całe grupy dzieci.
     W poniedziałek ponownie pojawili się weterynarze. Tym razem ze Świecia. Oni również nakazali przetrzymać zwierzę w gospodarstwie przez dwa tygodnie. Pomogli je złapać, a potem umieścili w stojącej na podwórzu przyczepie do przewożenia świń. - Dowiedziałem się tylko tyle, że jeżeli w grę wchodzi wścieklizna, zwierzę w najbliższych dniach padnie - mówi pogryziony mężczyzna.
     Mózg w laboratorium
     
Sarna zdechła w środę. Wczoraj poddano ją badaniu.
     - Całkowitą pewność, że miała wściekliznę, można mieć dopiero po przebadaniu wycinku mózgu - tłumaczy Krzysztof Joppek, powiatowy inspektor weterynarii.
     Według Krzysztofa Joppka od choroby bardziej prawdopodobną przyczyną agresywnego zachowania były hormony, które o tej porze roku dają o sobie znać u samców wielu gatunków. Niejako na potwierdzenie swojej tezy podaje fakt, że od 1997 roku w powiecie świeckim nie stwierdzono przypadku wścieklizny.
     Wyniki badania będą znane dziś lub jutro.
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska