Wielu mieszkańców Nieszawy znalazło na swoich klamkach foliowe białe reklamówki z napisem "Tak dla dobra Nieszawy z Marianem Tołodzieckim kandydatem na burmistrza" i dodatkowym hasłem: "Przywróćmy miastu życie" oraz wskazówką, które miejsce na liście wyborczej ma kandydat. W reklamówce była czterostronicowa ulotka i czekolada z orzechami znanej zachodniej marki.
Przeczytaj także:Nieszawa. Kampania wyborcza goni kampanię
- Jest to jakiś pomysł na zjednanie sobie wyborców. Wprawdzie był już taki polityk, który rozdawał ludziom jabłka i kanapki, ale czekolada. Nie wiem, czy to całkiem legalne - zastanawia się nieszawianin w średnim wieku.
Przyznaje, że czekoladę zjadł, bo uwielbia słodycze, ale treść ulotki go zdenerwowała, ponieważ - według niego - od pierwszego zdania kandydat dzieli mieszkańców na "rododowitych" i tych, co "nie mają najmniejszego pojęcia o problemach miasta".
Niektórzy są zawiedzeni.
- Albo nie wszystkich ten kandydat traktuje jednakowo albo ktoś mi czekoladę ukradł, bo dostałam w reklamówce tylko ulotkę - mówi z kolei młoda nieszawianka.
- Nasze biuro nie rozstrzyga, czy takie działanie w kampanii jest zgodne z prawem. Jeśli ktoś ma wątpliwości, powinien zgłosić się z tym do sądu w trybie wyborczym - zastrzega Jacek Kraszewski, dyrektor włocławskiego biura Delegatury Państwowej Komisji Wyborczej. Dodaje, że komisarz wyborczy rozliczy koszty kampanii, a te w małej Nieszawie są niewielkie. Każdy z czterech kandydatów może wydać na kampanię około tysiąca złotych.
- To prawda, niektórzy dostali czekoladę. Około stu osób, wybranych losowo. To taka moja niespodzianka - nie ukrywa Marian Tołodziecki, jeden z czterech kandydatów na burmistrza, obecnie przewodniczący RadyMiejskiej. I zapowiada kolejne niespodzianki.
Wybory odbędą się w najbliższą niedzielę.