Operacja na miarę może nie Jamesa Bonda, ale co najmniej 07. Z kolei pierwsza po 1989 roku głośna afera podsłuchowa dotyczyła studenckiego radia, którego dziennikarz umieścił mikrofon w konfesjonale, a radio puściło to nagranie przez kołchoźniki.
Kilkanaście lat temu całkiem gruba afera podsłuchowa miała miejsce w Bydgoszczy. W 2008 roku Urząd Wojewódzki kupił nową centralę telefoniczną, która miała opcje podsłuchiwania użytkowników. Później ofiarami podsłuchów mieli stać się działacze stowarzyszenia Razem dla Fordonu. Podsłuchujący miał jednak pecha, bo okazało się, że aktywiści akurat nie działali dla Fordonu, ale rżnęli w brydża.
Był jednak ongi w podsłuchiwaniu jakiś element romantycznego napięcia, nawet wówczas, gdy ceny profesjonalnych pluskiew spadły do kilkudziesięciu złotych. Teraz to już nie te podsłuchy co kiedyś. Wystarczy wykupić sobie abonament w Tel Awiwie i słuchać do znudzenia. To oczywiście wersja podsłuchu dla ubogich. Bogaci (USA, GB, Australia i Nowa Zelandia) stworzyli sobie już w 1971 roku system Echelon, który podsłuchuje wszystko i wszystkich, a pluskwy w formie monstrualnych purchawek rozsiali po całej planecie. Najbliższa szpiegująca purchawka o kryptonimie Czosnek znajduje się w Bad Aibling u naszych zachodnich sąsiadów, którzy zresztą również mogą się z nim komunikować wyłącznie w jedna stronę.
W sumie nie ma czego zazdrościć specjalistom z Echelona, bo świat z głową pełną podsłuchanych rozmów raczej nie wydaje się piękniejszym miejscem do życia. Być może dlatego Leon Theremin, sowiecki gigant nauk podsłuchowych, z rozpędu wymyślił nie tylko ultranowoczesny mikrofon laserowy, ale też pierwszy elektroniczny instrument na świecie. Odprężał się graniem na tereminie sam Albert Einstein.
Jaki instrument pozostanie po podsłuchach XXI wieku aż strach pomyśleć. Jeśli oczywiście jakieś sztuczne inteligencje będą miały ochotę tracić moce obliczeniowe na słuchanie ludzi.
