To dwie opinie na temat okoliczności, w których nasi Czytelnicy ze Świecia stracili swojego psa Czarka.
Utrzymują oni, że winna temu jest właścicielka hotelu dla kotów i psów w Brzeźnie w gminie Pruszcz: - Gdy odebraliśmy od niej Czarka był wychudzony i brudny. Cztery dni później zmarł. Mamy żal do właścicielki hotelu, bo dzwoniliśmy do niej z sanatorium i pytaliśmy o formę Czarka, ale nie powiedziała nam, że stracił apetyt. Gdybyśmy o tym wiedzieli, wrócilibyśmy po niego i poszli z nim do weterynarza.
Razi ich też brak zainteresowania losem psa. -Właścicielka hotelu powinna sfinansować leczenie Czarka, ale ona unikała z nami kontaktu. Sami ponieśliśmy koszty badań.
Małgorzata Karczewska, właścicielka hotelu, podaje inną wersję: - Pies zmarł dwa tygodnie po tym, jak został zabrany ode mnie. Przyczyną była białaczka, o czym wiem od weterynarza, bo to z mojej inicjatywy Czarek miał zrobione badania krwi, ja też za nie zapłaciłam. Wcześniej nie widziałam potrzeby wzywać weterynarza ani powiadamiać właścicieli o stanie zdrowia Czarka. On miał już 16 lat, w tym wieku mógł mieć słabszy apetyt. Zresztą znałam go, nie był u mnie pierwszy raz.
Piotr Machel, weterynarz ze Świecia, który leczył Czarka, nie chce się opowiadać po żadnej stronie. - Nie będę udzielał informacji w tej sprawie - ucina.
O opinię na temat hotelu dla zwierząt w Brzeźnie poprosiliśmy też bydgoskich Animalsów.
- Nie mamy żadnego zgłoszenia wobec tego hotelu - odpowiadają.
Będąc na miejscu spotkaliśmy bydgoszczanina, który swojego psa i dwa koty zostawiał w Brzeźnie trzeci raz. - Nie mam żadnych zastrzeżeń do pani Karczewskiej, odbieram od niej zwierzaki w dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. Gdybym nie miał 101 procent pewności, że oddaję je w dobre ręce, na pewno bym tego nie zrobił - zaręcza George Sławek.
Czytaj e-wydanie »