Spis treści
W samej tylko Unii Europejskiej rolnictwo odpowiada za ponad 10% emisji gazów cieplarnianych, z czego prawie 70% pochodzi z sektora chowu zwierząt. Możemy jednak podjąć realne działanie, jakim jest m.in. ograniczenie spożycia mięsa. Z korzyścią dla środowiska i własnego zdrowia oraz samopoczucia.
Utrzymanie zwierząt gospodarskich zajmuje ok. 70% wszystkich gruntów rolnych. Powierzchnie pod hodowle są rozszerzane ze względu na stały wzrost popytu, co prowadzi do degradacji gruntów, wylesiania i utraty bioróżnorodności. Z jednej strony jesteśmy coraz bardziej świadomi, ale z drugiej – jak wskazuje badanie przeprowadzone na zlecenie Herbalife Nutrition, tylko 6% ankietowanych unika pokarmów pochodzenia zwierzęcego.
Przede wszystkim potrzebna jest edukacja
Badania pokazują, że dieta zawierająca duże ilości produktów mięsnych, szczególnie wieprzowiny i wołowiny, zwiększa ryzyko przewlekłych chorób, takich jak niewydolność serca, udary mózgu, nowotwory czy cukrzyca.
Chociaż połowa ankietowanych deklaruje, że zmiany klimatyczne mają wpływ na ich decyzje zakupowe, to 42% respondentów nie chce kupować roślinnych alternatyw dla nabiału. Zmiany nawyków żywieniowych wymagają nie tylko czasu.
– To, w jaki sposób się odżywiamy, ma niewątpliwie wpływ na nasze zdrowie i środowisko. Choć wyniki przeprowadzonych badań pokazują, że jeszcze daleka droga przed nami, to są też pozytywne informacje: 37% badanych konsumentów, którzy deklarowali, że zmiany klimatu wpływają na ich zakupy spożywcze, już przyjęło dietę roślinną, zaś 22% planuje to zrobić – mówi Konrad Szałkiewicz, dyrektor generalny Herbalife Nutrition.
Wegańskie i wegetariańskie alternatywy dla mięsa szybko zyskują na popularności. Eksperci przewidują na najbliższe lata globalny roczny wzrost sprzedaży produktów pochodzenia roślinnego na poziomie 20–30%. Czy jednak aby chronić planetę, rzeczywiście trzeba całkowicie rezygnować z mięsa?
Co to jest dieta fleksitariańska?
Dieta fleksitariańska to elastyczny plan żywieniowy, który może pomóc w zmniejszeniu śladu węglowego. Zwolennicy diety fleksitariańskiej wypełniają swoje talerze głównie produktami roślinnymi, takimi jak warzywa, owoce, rośliny strączkowe i nierafinowane zboża. Dozwolone są również jajka i nabiał, a zamiast całkowicie rezygnować z mięsa, fleksitarianie cieszą się nim okazjonalnie.
Fleksitarianie jedzą wszystko, chociaż ich dieta opiera się głównie na roślinach. Na ogół unikają za to rafinowanych węglowodanów, dodanych cukrów, przetworzonych i peklowanych mięs, takich jak kiełbasa i bekon, mięs smażonych i fast foodów.
Kiedy fleksitarianie decydują się na jedzenie mięsa, wybierają ryby i drób częściej niż wieprzowinę, jagnięcinę i wołowinę. Jakie i ile mięsa, a także kiedy je spożywać, zależy od osoby. Fleksitarianizm tak naprawdę nie skupia się jednak na tym ile i jakie mięso się je, a na tym, aby posiłków wegetariańskich i wegańskich było zdecydowanie więcej niż mięsnych.
Obecnie około 15% emisji gazów cieplarnianych na całym świecie pochodzi z produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego. Nawet najbardziej szkodliwa dla planety żywność pochodzenia roślinnego, w tym ryż, awokado, tofu i pomidory, nadal emitują mniej niż połowę ilości węgla z ryb i mniej niż 20% emisji z wołowiny.
Co więcej, zmniejszony ślad węglowy wynikający z diety fleksitariańskiej dowodzi, że ograniczenie ilości spożywanych produktów pochodzenia zwierzęcego może mieć wymierny pozytywny wpływ na kryzys klimatyczny.
Co jedzą fleksitarianie?
Fleksitarianie, zanim napełnią swój talerz innymi składnikami, najpierw myślą o warzywach. A wybór jest przecież ogromny:
- Zielone warzywa liściaste, np. jarmuż, szpinak, kapusta czy kalafior;
- Warzywa łodygowe, w sezonie szparagi, przez cały rok np. por i seler;
- Warzywa cebulowe, to nie tylko cebula, ale też np. czosnek;
- Warzywa korzeniowe, np. burak, marchew, ziemniak, imbir;
- I wszystko to, co wpadnie nam do głowy, najlepiej sezonowo i lokalnie – grzyby, dynia, ogórki, bakłażan, pomidory.
Tuż za warzywami kolejne miejsce zajmują owoce. To nie tylko rodzime i wspaniałe jabłka, gruszki i owoce jagodowe, ale też cytrusy, arbuzy, banany czy ananas.
Po owocach przychodzi czas na wybór ziaren. Jednak biała mąka i płatki zbożowe trafiają na listę produktów okazjonalnych, a produkty pełnoziarniste je się do woli. Wątpliwy jest tutaj ryż, ze względu na zużycie wody do jego produkcji, ale komosa ryżowa, gryka i chleb pełnoziarnisty brzmią smacznie.
Potrzebujemy też w diecie fleksitariańskiej białka roślinnego, a znajdziemy je w roślinach strączkowych, np. soczewicy, groszku, fasolce szparagowej. Od czasu do czasu na talerzu na pewno wyląduje tofu, a dużo częściej orzechy i nasiona.
Produkty pochodzenia zwierzęcego, takie jak mleko i jajka pełnią rolę wspierającą w diecie fleksitariańskiej. Samo mleko z łatwością zastąpimy tym roślinnym, które jest już w naszych sklepach powszechnie dostępne i powoli również coraz tańsze. Jajka wybieramy te z oznaczeniem „0”, z wolnego wybiegu.
Są to oczywiście przykłady, a nie określone zasady, których trzeba się sztywno trzymać. Zaletą fleksitarianizmu jest to, że jemy właściwie wszystko, ale pamiętamy o wpływie niektórych produktów na środowisko, dlatego staramy się je ograniczać.
A co z mięsem?
Fleksitarianie na ogół wybierają owoce morza i chude mięso ze zrównoważonych źródeł zamiast mięsa przetworzonego i fast foodów. Wiele z emitowanych gazów cieplarnianych pochodzi z hodowli zwierząt gospodarskich i plonów, które te zwierzęta jedzą.
Mark Maslin, profesor z University College London, próbował odpowiedzieć na pytanie, która dieta jest najlepsza do walki ze zmianami klimatycznymi. Porównał ze sobą diety klimatyczną, fleksitariańską, wegańską i wegetariańską.
– Zacznijmy od nowej mody: diety klimatycznej. Jedna wersja została stworzona przez organizację non-profit Climates Network, która twierdzi, że ta dieta jest zdrowa, przyjazna klimatowi i naturze. Brzmi świetnie, ale dieta nadal pozwala jeść mięso i inne produkty wysokoemisyjne, takie jak wieprzowina, drób, ryby, nabiał i jajka – stwierdził Maslin.
Wszystko wskazuje na to, że największym zagrożeniem dla klimatu jest czerwone mięso, już sama hodowla bydła emituje gazy cieplarniane i zużywa ogromne ilości wody, do tego dochodzi produkcja i kolejne emisje. Nie oznacza to jednak całkowitą konieczność rezygnacji z mięsa, warto się jednak zastanowić, czy wołowina to najlepsza opcja i jeść z głową.
Źródło: Herbalife, Treehugger
