Czy w obecnej sytuacji szkoła ma szansę normalnie funkcjonować? Odpowiedź twierdzącą na to pytanie bardzo chcieliby usłyszeć zarówno rodzice jak i uczniowie klasy III i IV. Jeszcze bardziej chcieliby się przekonać, że będzie tak faktycznie. Póki co Anna Grzymkowska, dyrektorka Liceum uspokaja. - Zrobimy wszystko aby zapewnić prawidłowy proces dydaktyczny - zapewnia. - Nie będzie to łatwe zadanie, ale spróbujemy znaleźć rozwiązanie.
Niekorzystne umowy
Społeczne Towarzystwo Edukacyjne w Bydgoszczy, będące właścicielem świeckiego LO, informowało kadrę pedagogiczną o trudnościach finansowych w styczniu br. Z wypowiedzi, jak twierdzą pedagodzy, wynikało jednak, że mogą być tylko przejściowe. Z tym większym zdziwieniem czytali nowe umowy o pracę. Na domiar złego otrzymali je w lipcu, a więc w okresie wakacyjnym. W efekcie niektórzy dowiedzieli się o nich z opóźnieniem. Nowe warunki pracy okazały się na tyle niekorzystne, że niemal wszyscy odmówili ich podpisania. Z dnia na dzień SLO straciło prawie całą kadrę.
Za co mamy pacić?
Wieść o tym bardzo szybko się rozeszła. Równie solidarni okazali się rodzice uczniów klasy drugiej, którzy postawili przenieść młodzież do innych szkół. W tym momencie zostały tylko dwie, najstarsze klasy. Pierwszej nie udało się bowiem utworzyć z powodu zbyt małej liczby chętnych. - Wolałem znaleźć córce nową szkołę teraz, niż martwić się o to kiedy zostanie zlikwidowana - powiedział jeden z rodziców drugoklasistki. - Poza tym nie widzę powodu, żeby płacić 200 zł za naukę, w szkole, w której nie ma na ani jednego stałego nauczyciela.
Nowe rozwiązanie zakłada korzystanie z tzw. nauczycieli dochodzących. Wśród nich znajdą się także pedagodzy, pracujący tam wcześniej. Większości udało się już znaleźć nowe posady.
Tyle lat pracy
Ewa Grzymkowska, chociaż zobligowana do lojalności wobec Społecznego Towarzystwa Edukacyjnego, z trudem ukrywa emocje. Podobnie jak inni, nie może zrozumieć co się stało. - Dosyć długo musieliśmy pracować na dobrą opinię, ale dziś mogę powiedzieć, że to była naprawdę dobra szkoła - podkreśla dyrektorka. - I wbrew potocznym opiniom nikt nie otrzymywał tu pozytywnych ocen tylko dlatego, że płacił.
Pomimo wielu prób nie udało nam się skontaktować z Januszem Hebensteitem, prezesem bydgoskiego STE, odpowiedzialnym za losy świeckiego liceum. Do sprawy wrócimy w jednym z najbliższych wydań "Pomorskiej".
Tekst i fot.
