Historia pani Anny z Torunia, która na łamach "Pomorskiej" w poniedziałek 15 grudnia prosiła o lepsze święta dla swych wnuków, wzruszyła naszych Czytelników.
Chłopcy i ich babcia
Jaś i Tomek z dzieciństwa pamiętają jedynie pijanych rodziców, awantury, głód i brak zainteresowania. Ich rodzice wybrali alkohol - chłopcy trafili w końcu do domu dziecka. Ich matka zmarła. Pani Anna - babcia chłopców - postanowiła zabrać ich z bidula do siebie. To wydarzenie nie wpłynęło jednak na ojca chłopców - syna pani Anny. Do dziś nie daje znaków życia. Chłopcy widzą go czasami pijanego w Toruniu. Zdarza się, że pijany dzwoni do nich i domaga się pieniędzy. Nigdy nie pyta, jak się czują, a już na pewno nie o to, o czym marzą.
Ojciec chłopców nie płaci zasądzonych i tak bardzo niskich - bo w wysokości 50 zł miesięcznie na każdego z chłopców - alimentów. Rodzinie pomaga MOPS. Mimo to pani Anna znalazła się w trudnej sytuacji finansowej. Na łamach "Pomorskiej" prosiła naszych Czytelników o słodycze i owoce dla chłopców pod choinkę.
- Nie stać mnie na prezenty dla nich - płakała. - Na mikołajki mogłam im kupić tylko najtańszą czekoladę i czekoladowego Mikołaja za 99 groszy. Żyję tylko po to, by wynagrodzić im koszmar, który przeżyli w dzieciństwie.
Bo mam więcej
Pani Anna za pośrednictwem "Pomorskiej" szukała też osoby, która oddałaby chłopcom używany komputer, a tym samym spełniłaby ich marzenie.
- Wiem, że to bardzo drogi prezent, ale teraz każdy nastolatek marzy o komputerze - tłumaczyła. - Oni też chcieliby mieć własny. Ja niestety nigdy nie będę mogła im go kupić.
W dzień, w którym ukazał się artykuł, nie milkł telefon w naszej redakcji. Od rana nasi Czytelnicy dzwonili, by wypytać dokładnie o potrzeby pani Anny i jej wnuków. - Sama nie mam dużo, ale na pewno więcej niż Ci chłopcy - tłumaczyła jedna z osób, która postanowiła dać pani Annie pieniądze na święta. - Ta pani będzie wiedziała najlepiej, na co je wydać. Pieniądze zdecydowało się przekazać toruńskiej rodzinie jeszcze kilka innych osób. Za każdym razem nasi Czytelnicy życzyli pani Annie wytrwałości i Wesołych Świąt.
- Wiem, że nie zmienię świata na lepszy, ale jeśli mogę drobnym gestem wywołać u innych odrobinę wiary w lepsze jutro, to chcę tak robić - tłumaczyła inna z Czytelniczek.
Pierwszy przekaz pocztowy pani Anna odebrała już na drugi dzień po publikacji artykułu w "Pomorskiej".
Wyjątkowe święta
Jednocześnie do naszej redakcji zaczęły przychodzić paczki ze słodyczami i produktami spożywczymi dla pani Anny i jej wnuków. Przygotowali je Czytelnicy z całego regionu: z Aleksandrowa Kujawskiego, Inowrocławia, Grudziądza, Barcina, Sadek, Bydgoszczy i z Torunia.
- Dlaczego Pan pomaga? - pytam jednego z Czytelników. - Bo moja sytuacja jest lepsza niż sytuacja tej rodziny. Bo mam dzieci i wnuka i wiem, co może czuć ta kobieta. Bo trzeba się dzielić i mam nadzieję, że udało mi się pomóc.
- Pomagam, bo również przed laty byłem w trudnej sytuacji - tłumaczył natomiast Czytelnik spod Gąsawy. - Kilka lat temu zmarła moja żona i zostawiła mnie z trójką dzieci. Było mi bardzo ciężko, nie chciałem żyć. Mnie wtedy nikt nie pomógł.
Nie sposób w tym miejscu wymienić wszystkich osób, które pomogły pani Annie.
Znalazł się nawet komputer dla chłopców. Przyjedzie do nich w połowie stycznia ze Świecia.
- Bardzo dziękuję wszystkim, którzy mi pomagają - płakała, tym razem ze szczęścia, pani Anna. - Za paczki, za pieniądze, za komputer i za życzenia. To będą wyjątkowe święta. Pokazałam wnukom, że nie są sami na świecie. Że nawet obcy ludzie wierzą w nich i życzą im spełnienia marzeń. Chcę też, by osoby, które dały mi pieniądze, wiedziały, na co je przeznaczę. Chcę kupić piecyk gazowy, ponieważ całe mieszkanie w kamienicy ogrzewam tylko jednym kaflowym piecem i dlatego mamy bardzo zimno. Za resztę pieniędzy postaram się spłacić rozłożone na raty rachunki za gaz i prąd. Dzięki temu uda mi się wyjść "na prostą". Bardzo dziękuję Czytelnikom "Pomorskiej" i życzę wesołych świąt.