Pisaliśmy o oburzeniu ludzi, którzy widzieli, jak zastępca szefa Zakładu Hodowli Pstrąga w Mylofie wchodzi bez kolejki. Ludzie byli wkurzeni, że jedni stoją po kilka godzin, a inni nie, bo nie wszystkich traktuje się w starostwie równo.
- Muszę to wyjaśnić, bo urzędnik zrobił mi przysługę i jest Bogu ducha winien, a zrobiła się afera. Pana Piekarskiego widziałem pierwszy raz na oczy, a swoje w kolejce odstałem - zapewnia.
Dariusz Ciemiński opowiedział "Pomorskiej", że ukradziono mu samochód, którego współwłaścicielką jest córka. - Pracuje w Poznaniu, nie ma urlopu, bo dopiero co zaczęła, a ja załatwiałem dokumenty, bo musiałem go wyrejestrować, żeby dostarczyć zaświadczenie do PZU - opowiada. - Odstałem swoje w kolejce, ale powiedziano mi, że podpis córki też jest potrzebny.
Ciemiński poszedł z interwencją do szefa wydziału komunikacji, który potwierdził, że jest tak, jak powiedział pracownik - córka zgłosiła kradzież i musi się stawić w urzędzie. - Przyjechała na kilka godzin, o 9.00 musiała jechać, żeby wracać do pracy i weszliśmy tylko po podpis - tłumaczy Ciemiński. - Ten urzędnik chciał pomóc, a zrobiła się awantura. Przepraszałem wszystkich w kolejce. Samochód mi ukradli, z odszkodowaniem mam korowody i jeszcze narobiłem komuś kłopotu. I tak to wszystko wyszło.