Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Demokracja to nie wygrana większości, ale zachowanie praw mniejszości. A to u nas zaczyna kuleć [rozmowa]

Karina Obara
Karina Obara
Dr Paweł Maranowski: - Częściej nasz wpływ wyraża się poprzez bezradność, a nie pozytywne działania
Dr Paweł Maranowski: - Częściej nasz wpływ wyraża się poprzez bezradność, a nie pozytywne działania archiwum prywatne
Rozmowa z dr. PAWŁEM MARANOWSKIM, socjologiem z Collegium Civitas i Polskiej Akademii Nauk w Warszawie, o tym, na co Polacy mają wpływ naprawdę i co tracą, nie korzystając z wolności.

Z badania Rasmussen Global and Dalia Research, przeprowadzonego z okazji Kopenhaskiego szczytu o Wyzwaniach Demokracji wynika, że 63 proc. Polaków uważa, że „głos takich ludzi jak ja się nie liczy”. O czym to świadczy?
Badania CBOS pokrywają się z tym wynikiem. W naszym społeczeństwie, w przeciwieństwie do społeczeństw Europy zachodniej, panuje takie subiektywne przekonanie, że nie ma się na nic wpływu. Tak oczywiście być nie musi, ale ludzie tak myślą. Nie wynika to z tego, że nie są włączani w procesy zmian politycznych. Po prostu nie chcą być aktywni.

Dlaczego?
To dziedzictwo po starym systemie, którego istnienie wymuszało niską aktywność obywatelską. A jeśli jakakolwiek się pojawiała, była zrytualizowana - opierała się na państwowych świętach, w których obowiązkowo trzeba było uczestniczyć. Mija prawie trzydzieści lat demokracji w Polsce i nie widać, by obudziła ona w ludziach jakiś wielki kapitał aktywności społecznej. Wciąż niewielu przychodzi na spotkania rady gminy czy komisje do parlamentu, aby coś ważnego powiedzieć. Druga sprawa, że elity polityczne - centralne i lokalne - nie widzą potrzeby, aby włączać masy ludzi do rządzenia. Możemy wywierać wpływ poprzez referenda albo obywatelską inicjatywę ustawodawczą, ale i tu Polacy frekwencją nie grzeszą.

A mimo to w Polsce mamy ożywioną falę protestów - przeciwko zawłaszczaniu sądów czy zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, a kolejny protest zapowiadają nawet policjanci. To chyba nie jest tak źle z naszą wiarą, że można coś zmienić poprzez zaangażowanie społeczne?
Owszem, ale te protesty są jednak wyrazem sprzeciwu. To chęć wpływu wyrażana poprzez negatywne emocje, a nie konstruowanie czegoś pozytywnego, np. posprzątajmy dziś wspólnie chodniki, bo gmina sobie nie daje rady. Takie przykłady też się zdarzają, ale częściej ludzi rusza z fotela coś, co ich denerwuje. To pokazuje, że nasz wpływ wyraża się poprzez bezradność. Z drugiej strony ostatnie badania CBOS-u dowodzą, że to sami obywatele mają największy wpływ na to, co się dzieje w ich otoczeniu - tak przynajmniej odpowiadali respondenci.

To dziwne.
Na pewno ciekawe. Bo z jednej strony uważamy, że nie mamy na nic wpływu, ale pytani, na co wpływ mamy - wymieniamy siebie samych, a nie rząd czy burmistrza. Z kolei władze samorządowe cieszą się większym zaufaniem obywateli niż centralne.

A czy zaskakuje pana, że ponad 68 proc. Polaków uznało, że rząd nie reprezentuje interesów całego kraju?
Nie zaskakuje. Rząd jest reprezentacją elity, która rządzi, czyli pewnej grupy ludzi, a nie większości. Gdyby Polacy twierdzili w 90 proc., że rząd ich reprezentuje, byłoby to odzwierciedleniem wyniku wyborów. Rząd realizuje politykę jakiejś klasy społecznej, która go wybrała, więc zwykle część osób czuje się w tym wypadku pokrzywdzona.

A co musiałoby się zmienić, abyśmy mieli zaufanie, że nasze starania polityczne i społeczne coś dadzą?
Przede wszystkim edukacja. Od kilku lat maturalne wyniki z Wiedzy o społeczeństwie są na najniższym poziomie. To wskaźnik przygotowania obywatela, który jest świadomy swoich praw, ale też wykorzystuje te prawa poprzez uczestnictwo w procesach decyzyjnych. WOS-u uczą zwykle historycy, nie pasjonaci społeczeństwa obywatelskiego, a przedmiot ten jest traktowany po macoszemu. Dużo też zaniedbała sama władza, zbyt mało zachęcając obywateli do tego, by brali udział w konsultacjach społecznych, przychodzili na zebrania gminne i zabierali głos.

Odpowiedzi na pytanie „czy możesz bez obaw wypowiadać swoje poglądy polityczne nawet w obecności osób, które się z tobą nie zgadzają” wypadły w Polsce nieźle – tylko 30 proc. odpowiedziało negatywnie.
Odwagi nam nie brakuje, ale też nikt nie jest, póki co, karany więzieniem za głoszenie swoich poglądów. W Polsce nie jest też ograniczana wolność słowa, choć próby centralizacji państwa, zmierzające do miękkiego autorytaryzmu, są widoczne, szczególnie w sądownictwie czy w przypadku kobiet. Demokracja to nie wygrana większości, której wszystko wolno, ale zachowanie praw mniejszości, a to u nas zaczyna kuleć. I tylko starania obywatelskie mogą zapobiec pogłębianiu się tego zjawiska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska