Chemik ProNatura Bydgoszcz - Unia Janikowo 1:1 (1:1)
Bramki: Jędrzej Florek (40) - Michał Chmielecki (27)
CHEMIK: Ostrowski - Sarnowski, Wojda, Rudziński, Konecki - Prejs (72. Smerliński), Tuszyński, Kardasz, Tokarski (77. Nowacki) - Florek (83. Kaniecki), Biernacki (90. Czesiński).
UNIA: Tomaszewski - Hadaś, Dreszler, Łożyński, Borysiak - Wawrzyniak - R. Kanik, Dereżyński, Chmielecki, Mokrzycki (77. Kędziora) - Michałowski (59. Białoszewski).
Żółta kartka: Rudziński (dla Chemika).
Widzów: ok. 100.
Gra była szarpana, a w pierwszej połowie klarownych sytuacji do zdobycia gola było jak na lekarstwo. Trudno się dziwić się, skoro blisko trzydziestostopniowy upał nie sprzyjał wymianie piłki w szybkim tempie. Nieco więcej z gry mieli unici, który zdecydowanie rozpoczęli spotkanie z Chemikiem. Wysoko zaatakowali bydgoszczan i zdominowali środek pola. W drugiej linii Unii brylowała dwójka Arkadiusz Dereżyński - Michał Chmielecki. I właśnie ten drugi otworzył wynik spotkania. W 27. minucie precyzyjnie uderzył z rzutu wolnego w długi róg i pokonał Dominika Ostrowskiego.
Wszystko o III lidze - Relacje, zdjęcia, komentarze, opinie tutaj
Florek ponownie skuteczny
Chemicy starali się przeciwstawić unitom, a z czasem nabierali pewności na boisku. Początkowo zamiast cierpliwie rozgrywać piłkę i atakować większą ilością piłkarzy, na siłę szukali prostopadłych podań w kierunku dynamicznego Jędrzeja Florka. Zarówno on, jak i Rafał Biernacki byli osamotnieni z przodu.
Dopiero stracona bramka podrażniła młodych chemików. Na lewym skrzydle uaktywnił się Damian Tokarski, wspierany przez podłączającego się do ofensywy Jarosława Koneckiego, a odpowiedzialność za grę w środku pola wzięli na swoje barki Adam Kardasz z Kacprem Tuszyńskim. Wreszcie w 40. minucie bydgoszczanie składnie wymienili piłkę i doprowadzili do wyrównania. Florek, po podaniu od Tuszyńskiego, znalazł się w sytuacji "sam na sam" z Robertem Tomaszewskim i pokonał bramkarz janikowian. Jeszcze w końcówce pierwszej połowie zapachniało "jedenastką". Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i zamieszaniu pod bramką gości chemicy sygnalizowali zagranie ręką jednego z unitów. Sędzia nie wskazał jednak na "wapno".
Dramatyczna końcówka
Po przerwie piłkarze obu drużyn prowadzili grę ospale i widać było, że zmęczenie coraz bardziej dawało się we znaki. W trakcie spotkania sędzia dwukrotnie zarządzał krótkie pauzy na uzupełnienie płynów. Pierwsze zagrożenie znów stworzyli unici, a dokładniej Arkadiusz Mokrzycki. Skrzydłowy gości najpierw świetnie zagrał wzdłuż bramki Ostrowskiego (żaden z unitów nie zamknął akcji - dop. red.), a później po indywidualnej akcji i minięciu dwóch rywali strzelił tuż obok słupka.
W Chemiku za dwóch harował Biernacki, ale momentami brakowało mu wsparcia partnerów. Nieźle rzuty wolne wykonywał Konecki, a po jednej z jego centr piłka skozłowała i zatrzymała się na poprzeczce. Niepocieszony po tej akcji był trener Arkadiusz Pruss, gdyż żaden z jego podopiecznych nie ruszył na dobitkę.
Końcówka spotkania przypominała prawdziwy horror. Akcje przenosiły się z jednej bramki pod drugą. Unici swym niezdecydowaniem i brakiem dokładności pogrzebali nadzieje na zwycięstwo. Za pierwszym razem Miłosz Białoszewski zwlekał z uderzeniem, a kilkadziesiąt sekund później wbiegający w pole karne Radosław Kanik nie opanował podania ze skrzydła. W odpowiedzi znakomitym rajdem popisał się obrońca Chemika Bartosz Rudziński, ale uderzył tylko w słupek.
Po meczu powiedzieli:
Arkadiusz Pruss (trener Chemika ProNatury): Był to typowy mecz walki oscylujący wokół remisu. W końcówce mogliśmy strzelić bramkę. Aura mocno przeszkadzała, gdyż takiej temperatury chyba jeszcze nie było tego lata. Obie drużyny odczuwają też trudy gry co trzy dni. W środowym meczu Pucharu Polski trzeba odpuścić niektórym zawodnikom, żeby w sobotę w lidze nie "oddychali rękawami".
Artur Polehojko (trener Unii Janikowo): Podział punktów w derbach może cieszyć tylko połowicznie. Nie może być inaczej, skoro w przekroju całego spotkania mieliśmy optyczną przewagę. Te sytuacje, które stworzyliśmy zwłaszcza w pierwszej połowie, powinny zakończyć się naszymi bramkami! Niestety, zabrakło albo strzału, albo ostatniego podania. Widzę progres w grze Unii, ale potrzebny tej drużynie jest napastnik z prawdziwego zdarzenia. Szeroka gra jest konieczna, bowiem gramy ostatnio co trzy dni i musimy umiejętnie szafować siłami.