Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dieta z jabłek i śliwek, w nagrodę żelazko i kolorowy wazon, czyli 50 lat minęło

Magdalena Zimna
Magdalena Zimna
13 października mija 50 lat od zdobycia przez koszykarzy juniorów WKS Zawisza Bydgoszcz tytułu Mistrza Wojska Polskiego. Ponieważ w 1969 roku, nie było turnieju o mistrzostwo Polski, tylko Spartakiada Województw w Poznaniu, to - de facto - byliśmy najlepszą drużyną klubową w Polsce - wspomina po latach Jarosław M. Daszkiewicz.

Był to, w każdym razie pierwszy, prestiżowy sukces bydgoskiej koszykówki. Dopiero po 18 latach (w 1987 roku), koszykarze "Astorii" zdobyli już autentyczne mistrzostwo Polski. Prowadził ich trener - Ryszard Mogiełka. Mistrz Polski jako zawodnik "Olimpii" Grudziądz z 59 roku razem ze Zbigniewem Felskim , Ryszardem Likierskim i Andrzejem Drewsem ; którzy później grali w reprezentacji i pierwszoligowym AZS ie Toruń , razem z moim starszym bratem Witalisem Daszkiewiczem - też wychowanek "Zawiszy", który zdobył z tym klubem akademickie mistrzostwo Polski w 65 roku.

Przed mistrzostwami mieliśmy obozy przygotowawcze w jednostkach wojskowych w Gdańsku i Toruniu. Także - na poligonie w Drawsku Pomorskim. Tam też chodziliśmy trzy razy dziennie po 2 kilometry, na posiłki do kasyna. Myliśmy się w jeziorze a spaliśmy w namiotach wojskowych, na polówkach bez pościeli. Suplementacją diety były jabłka papierówki i śliwki węgierki, z robalami w środku. Żadnego telewizora, radia... W turnieju finałowym graliśmy piątek, sobota, niedziela.

Ja i Janusz Kasperczyk mieliśmy po 16 lat - opowiada Daszkiewicz. - Koledzy z drużyny, po 18, 19. W tym przedziale wiekowym to przepaść. Chłopcy i młodzieńcy. Przed pierwszym meczem z Lublinianką, w której grali reprezentanci Polski juniorów - Gąsior, Szabała, Ignerski. Nasz trener, Zygmunt Weight - niegdyś świetny rozgrywający naszego klubu, powiedział do nas w szatni: "oni, ci ze Śląska i Legii są od was pod każdym względem lepsi. Lepiej wyszkoleni technicznie, ograni w lidze i międzynarodowych turniejach. Na 10 meczów wygrywają z wami. Ale zostaje ten jeden mecz. U siebie, w rodzinnym mieście. Przyjdą wasze dziewczyny, rodzice. Raz do roku, nawet garbaty się prostuje"

Tak zmotywowani, "walnęliśmy" kolegów z Lublina 78:52. Potem był dramatyczny bój z Legią. A tam znowu reprezentanci kraju : Tomek Storożyński - został najlepszym graczem turnieju i królem strzelców (w nagrodę dostał żelazko elektryczne i kolorowy wazon), Paweł Lewandowski, Zbyszek Andrzejewski. Po moim przyjeździe do Warszawy w 78 roku , zaprzyjaźniliśmy się i często gościłem na ich meczach w słynnej , dawnej ujeżdżalni , przy 28 Listopada na Czerniakowie.

Wreszcie finał - ze Śląskiem Wrocław. I znów reprezentanci: Jurek Frołów - dwa lata później, już na dorosłych mistrzostwach Europy w Essen, Głowacki, Kasiński. Gramy wysokim pressingiem na pograniczu faulu. Wytrącamy im ich najsilniejszą broń - szybki atak. Pewnie w obronie i skutecznie w ataku . Wygrywamy 81:59! Wrocławscy Bombardierzy zostali upokorzeni za porażkę w Gdyni przed rokiem. W nagrodę dostaliśmy materac dmuchany do namiotu - bez namiotu.

Grałem we wszystkich tych meczach - pisze Jarosław M. Daszkiewicz. - Jako zawodnik wchodzący i zadaniowy. Rzucałem po 4-6 punktów. Najczęściej rozpoczynaliśmy taką oto piątką: parę rozgrywających stanowili - Piotr Walkowiak na jedynce (178 cm) potem - w seniorach - 183 cm i na dwójce - Stefan Domagalski (181 cm), zwany Szpakiem. Pierwszy z nich - świetnie wyszkolony technicznie, doskonały przegląd pola, ostatnie podanie, nietypowy rzut. Przypominał stylem gry, Wiesława Langiewicza z Wisły Kraków. Szpak - typowa dwójka - rzucający obrońca. Dynamiczny, skoczny, jako jedyny z nas wkładał piłkę do kosza jedną ręką; z pewnym rzutem. Grał jak Zbigniew Dregier z gdańskiego Wybrzeża. Na skrzydle - mój rówieśnik i przyjaciel - Janusz Kasperczyk (186 cm). Już wtedy koszykarz kompletny. Pierwszy bydgoski junior, który grał w ekstraklasie, w barwach Spójni Gdańsk (73 rok) i kadrze polski (74) u samego Witolda Zagórskiego. Gdyby nie permanentne kontuzję kolan - zrobiłby międzynarodową karierę. Wielki talent, po latach wrócił do rodzinnego miasta, pomagając młodszym kolegom , już w barwach Astorii. Sposobem poruszania się po parkiecie i stylem gry przypominał Janusza Wichowskiego z warszawskiej Legii. Z Januszem graliśmy razem w reprezentacji Pomorza. Ja na jedynce (177 cm) , on - na skrzydle (wtedy - 186 cm; w Spójni miał już - 192 cm) . Na środku - Kowalewski (chyba podchodził pod 190 cm). Przyszedł przed mistrzostwami z Budowlanych Toruń. Ręce miał jak macki ośmiornicy, niczyje piłki były jego. Dobitki, walka na obu deskach, nieustępliwość - to były jego atuty. Stylem gry przypominał Mieczysława Łopatkę z wrocławskiego Śląska.

Pierwszą piątkę, w zależności od meczu i taktyki, uzupełniali - Marcel Czajkowski, Kędziora, Edek Wróbel. Wszyscy w granicach 180 cm. Mieliśmy bardzo wyrównany i zbalansowany skład. Grała cała dwunastka - też - Jurek Popiel, Heniu "Kuna" Grzędzicki, Krzysiek Stejka, Stachowiak.

Rok później, we Wrocławiu, zdobyliśmy brązowy medal. Wygrał Śląsk Wrocław, rewanżując się nam za porażkę sprzed roku. Po zakończeniu turnieju bawiliśmy się wszyscy razem na jednej z pierwszych dyskotek w Polsce - w Piwnicy Świdnickiej. Ale to już temat na zupełnie inna opowieść.

Pozdrawiam wszystkich kolegów z tamtej drużyny.

Jarosław M. Daszkiewicz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska