Z oczywistych względów przestaliśmy dokarmiać ptaki. I dobrze, bo tak bliski kontakt z nimi odradzają nam specjaliści. Jednak musimy pamiętać, że gro łabędzi zrezygnowało z lotów do ciepłych krajów, bo sami gwarantujemy im zimowe utrzymanie. I to od lat.
Dlatego w wielu miejscach w powiecie, szczególnie pod mostem na Wdzie w Świeciu, każdej zimy, gnieżdżą się setki dzikiego ptactwa. - Teraz przeżywa ono ciężkie, bo głodne dni. Co zrobić, żeby nie padło, skoro sami działać nie możemy? - pyta pani Czesława z ul. Wodnej w Świeciu. - Gołym okiem widać, że kaczki są już wyczerpane. Wychodzą za ludźmi na ulicę.
Pomaga piekarnia
Uspokajamy wszystkich sprzymierzeńców łabędzi i kaczek. Ich dokarmianie przejęli strażnicy miejscy. - Przedwczoraj w Urzędzie Miejskim mieliśmy spotkanie temu poświęcone - informuje Janusz Dzięcioł, komendant straży miejskiej. - Uznaliśmy, że przez czas zagrożenia ptasią grypą, sami będziemy dokarmiać dzikie ptactwo. Są na to środki w budżecie. Poza tym pomaga nam piekarnia w Przechowie. W razie potrzeby, dostajemy od nich 10 - 15 bochenków chleba dziennie.
**_Dziennie kilka zgłoszeń
Warto dodać, że podobną akcję strażnicy przeprowadzili w styczniu. - _Podczas wielkich mrozów, które przeżywała cala Polska - uściśla komendant. - Wda była zamarznięta. Nie dawała ptactwu szans na znalezienie pokarmu.
Od niedzieli, każdego dnia strażnicy zbierają padłe ptaki, o których sygnalizują im mieszkańcy. Dziennie jest ich ok. dziesięciu.
Dokarmiają je strażnicy miejscy
Agnieszka Romanowicz

Dzikie ptaki zimujące w powiecie są skazane na łaskę ludzi. Przywykły do dokarmiania.
Dzikie ptaki, które zimę spędzają w Świeciu, nie padną z głodu, mimo że ludzie przestali je dokarmiać. Przez zagrożenie ptasią grypą, wyręczają ich w tym strażnicy miejscy.