No więc niechybnie wkroczyłem w ten etap i nic mi nie zrobicie. Ba – jeśli nawet nazwiecie mnie „grzybem” uznam to za komplement.
Żyję sobie na co dzień w towarzystwie trzech kobiet i psa o nieokreślonej płci (kastrat). Za sprawą tego damskiego towarzystwa mam sposobność rzucić czasem okiem w skomplikowany świat damskiej piękności. Już nawet rozpoznaję tusze od pomadek, a procesy chemiczne towarzyszące obróbce paznokci bywają dla mnie wielekroć inspiracją w piwnicznym warsztaciku. Technologie zaciągnięte w służbę kobietom to jedna z najpotężniejszych gałęzi gospodarki. Więc bądźcie czujni – niewiele już zostało kobiecych części ciała, których nie dałoby się podmienić. Nawet w przypadku własnej żony miewam ostatnio wątpliwości, bo niby całkiem naturalna, a coraz częściej przemawia do mnie głosem Terminatora.
Kilka lat temu wyszły na jaw oszustwa francuskiej firmy, która implanty piersi wypełniała żelem bez certyfikatu. Piersi pękały, tworzyły się nowotwory. Ostatecznie pół miliona kobiet (w tym kilkaset w Polsce), musiało pozbyć się toksycznego wypełniacza. Ale to nie koniec – właśnie pojawiły się wyniki badań naukowców z Holandii, którzy potwierdzili szkodliwość KAŻDEGO rodzaju silikonowych implantów piersi. Prędzej czy później mikroskopijne cząsteczki silikonu odrywają się i krążą po organizmie osadzając się nawet w mózgu. Efekt? Stany zapalne (w tym stawów) oraz chroniczne zmęczenie. No, kto by pomyślał?
A teraz przeliczmy te zabawy z ciałem na liczbę powikłań i koszty leczenia. Przeliczmy koszty kształcenia lekarzy, którzy ostatecznie postanowili skupić się na korygowaniu biustów i krągłości pośladków. Kliniki sztucznego piękna mogą dziś wprowadzić się do opustoszałych nieruchomości po zamykanych po kolei oddziałach neurologii. Dom wariatów! Idiotyzm! Może i gderam, ale jestem starym grzybem, więc mi wolno.
